Zadaje mi Pan bardzo trudne pytania. Nie możemy się wszyscy połączyć ani tym bardziej pokochać, bo jesteśmy różni. Możemy się tylko bardziej szanować i wzajemnie słuchać, a nie tylko mówić. A o co walczyć? A to już każdy musi sam zdecydować, czy w ogóle chce walczyć (wielu chce mieć święty spokój) i o co. Ja walczę zawsze z tym samym: głupotą, chamstwem, nietolerancją, ksenofobią, dyskryminacją i wykluczeniem społecznym. Ale nie tylko "z" - również "o". O równe szanse na godne życie, o wolność słowa i tworzenia, o uczciwą i kompetentną politykę, o to, by ludzie szanowali swoje państwo. Nic jednak z tego nie będzie, jeśli sami, w naszym najbliższym otoczeniu - krewnych, współpracowników, sąsiadów - nie będziemy postępowali w myśl tych zasad. I to jest, zdaje się, najtrudniejsze. Dziś wszyscy przeżywamy traumę. Nachodzą nas ponure myśli. Wszyscy na kilka dni stajemy się filozofami. Nie ma się czego wstydzić. Ważne, abyśmy później, gdy proza życia zatriumfuje, nie zapomnieli, że potrafimy zastanawiać się także nad zbiorowym losem, nad wspólną przyszłością, że istnieje nie tylko "ja", ale także "my".
Czego Panu i sobie życzę.
Serdecznie pozdrawiam.
Powrót do "Forum" / Do góry | | | |
|