Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 29.11.06 / Powrót

Nie mamy polityki zagranicznej
Dział: O rządzie

Polska polityka zagraniczna nie istnieje. Wprawdzie panowie premier, prezydent oraz pani minister spraw zagranicznych składają wizyty w różnych krajach, a do Polski przyjeżdżają z oficjalnymi wizytami zagraniczni goście. Może więc powstać wrażenie, że jakaś polityka zagraniczna jest prowadzona. Są to jednak tylko pozory. Polityka zagraniczna nie jest bowiem celem samym w sobie. Jej podstawą, istotą są cele, które rząd chce zrealizować w kraju. Ma ona służyć krajowi i jego obywatelom. Ma zapewnić szybszy wzrost gospodarczy, poprawę sytuacji finansowej państwa, skuteczniejsze rozwiązywanie problemów wewnętrznych - także socjalnych, choć w tym ostatnim przypadku wydawałoby się, że są to sprawy dość odległe. Przykładem takiej polityki jest np. ustalanie z krajami, które zezwoliły Polakom na legalną pracę, warunków tej pracy. Ma też zapewnić – w różnych aspektach - bezpieczeństwo kraju i obywateli.
Wymaga to wszystko działań pozytywnych, zwiększających nasz wpływ na to co się będzie działo w Europie i na świecie. Tymczasem takich działań nie widać.
Jednym z celów polskiej polityki zagranicznej było zwiększenie wiarygodności i umocnienie pozycji międzynarodowej Polski poprzez obecność naszych wojsk w różnych punktach zapalnych świata u boku Stanów Zjednoczonych. Żołnierzy wysłaliśmy, ale nic z tego nie wynika, bo w kontaktach z partnerami nie umiemy tak postępować, żeby się z nami liczono. Nie wiadomo po co nadal jesteśmy w Iraku. Amerykanie nie konsultują z Polską dalszej strategii swojego tam pobytu. Do Afganistanu posłaliśmy kontyngent właściwie za nic. Bodajże Zbigniew Brzeziński powiedział, że stajemy się sojusznikiem już nie drugiej, ale trzeciej kategorii.
Równocześnie na kilku frontach walczymy z Rosją. Obawiamy się szantażu energetycznego i protestujemy przeciwko embargu na mięso z Polski. Nasze obawy i sprzeciw są uzasadnione, ale jeśli chcemy zlikwidować te zagrożenia, a w pojedynkę nam się to dotąd nie udawało, to trzeba działać wspólnie. Czyli poszukiwać sojuszników.
To oczywiście wymaga poważnego wysiłku. Zamiast od razu występować z rewelacyjnymi pomysłami i prezentować twardą, niezłomną postawę, trzeba odwiedzić kilkanaście stolic, porozmawiać, upewnić się, kto nas wesprze, być może wysłuchać innych propozycji i zmodyfikować własne stanowisko, by osiągnąć cel. My jednak wciąż postępujemy na odwrót. Niepowodzenie z tzw. „Paktem muszkieterów” dotyczącym bezpieczeństwa energetycznego niczego nas nie nauczyło. Projekt, który Polska zaproponowała (jeden za wszystkich, wszyscy za jednego) z nikim się wcześniej nie konsultując, miał liczne wady, w tym wyraźne ostrze antyrosyjskie i w dodatku angażował w całą sprawę, nie wiedzieć czemu, Stany Zjednoczone. Nic dziwnego, że inne kraje grzecznie nam odpowiedziały, byśmy sobie dali spokój, bo nie tędy droga.
Jeśli chodzi o walkę z embargiem Rosji na import mięsa z Polski, znowu wybraliśmy złą drogę. Bez wcześniejszej ofensywy dyplomatycznej, prób dogadania się z unijnymi krajami, zablokowaliśmy rozmowy Unii Europejskiej z Rosją w sprawie podpisania nowej umowy o partnerstwie i współpracy. Powiedzieliśmy twardo: „nie” żądając, by inni nas poparli, bo mamy rację.
Nie twierdzę, że akurat w tej kwestii racji nie mamy. Unijne inspekcje potwierdziły, że embargo na polską żywność nie miało podstaw weterynaryjnych. Problem tylko w tym, że Polska, kwestionując ideę integracji europejskiej, będąc stale nieufna i podejrzliwa wobec unijnych partnerów, nie może jednocześnie domagać się wsparcia Unii Europejskiej w sporze z tak ważnym dla Unii krajem, jakim jest Rosja.
Reasumując, polską politykę zagraniczną cechują rozmaite fobie i nieprofesjonalizm. Co na to rządzący? Właśnie zapowiedzieli czystki wśród dyplomatów. Tak jakby to oni byli wszystkiemu winni. Znamy takich szefów: sami nieudolni, wpędzają zarządzaną przez siebie firmę w kłopoty, a atakowani przez właścicieli, zwalają całą winę na personel. Polska to też rodzaj firmy. Jej właścicielem jest społeczeństwo. Właśnie w wyborach samorządowych dało ono żółtą kartkę rządzącym. Mimo że ci wciąż powtarzają jak zaklęcie, iż winni są agenci i III RP, jeszcze trochę takiej polityki i właściciel odwoła zarząd.
Marek Borowski

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry