Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 19.07.06 / Powrót

Państwo to my
Dział: O rządzie

Mamy nowego premiera. Nie byłoby w tym może nic szczególnie nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że PiS nie potrafi tej zmiany logicznie wytłumaczyć. Partyjni koledzy Kazimierza Marcinkiewicza nie tylko go nie krytykują, ale wręcz śpiewają peany pochwalne na jego cześć. Również nowy premier i zarazem szef PiS, Jarosław Kaczyński wypowiada się o swoim poprzedniku w samych superlatywach. Zresztą jeszcze niedawno twierdził, że jest to premier na cztery lata.
Dobre samopoczucie zdaje się też dopisywać samemu Marcinkiewiczowi. Tuż po dymisji napisał w jednej z gazet list pożegnalny do czytelników, w którym chwali się „swoimi” sukcesami. Cudzysłów nie jest przypadkowy. Za największe osiągnięcie uznaje bowiem członkostwo Polski w Unii Europejskiej i związane z tym korzyści finansowe, chociaż w sprawie wejścia Polski do Unii PiS zajmowało pozycję dwuznaczną – głosiło tzw. eurosceptycym. Gromko też krytykowało poprzedni rząd za rzekomo złe warunki, na jakich wprowadził Polskę do Unii. Ale te warunki się przecież nie zmieniły. Jedyne co udało się Marcinkiewiczowi uzyskać, to dodatkowe ok. 1,5 mld euro do 90 mld, które zostały nam wcześniej przyznane do 2013 r. Warto przypomnieć, że przed premierem Marcinkiewiczem środki unijne dla Polski negocjował Marek Belka i choć wywalczył więcej, PiS uznał, że to za mało i okrzyknął go zdrajcą interesów narodowych. Członkowie Unii nie doszli jednak wtedy do porozumienia co do budżetu i pałeczkę przejął – z gorszym skutkiem - Marcinkiewicz.
Innym sukcesem, który ustępujący premier sobie przypisuje, jest dobry stan gospodarki, tymczasem gospodarka zaczęła się rozwijać 2 lata temu. PiS jedynie niczego w niej nie popsuł – w przeciwieństwie do spraw społeczno-politycznych. Bezrobocie spada, bo setki tysięcy ludzi wyjechało za granicę. Rząd i premier nie zrobili niczego, aby zatrzymać ich w kraju. Minimalną inflację, którą były premier też uważa za swoją zasługę, mamy dzięki NBP.
Prawda jest taka, że Kazimierz Marcinkiewicz rzeczywiste i niekłamane sukcesy odniósł przede wszystkim w autopromocji. Nie zrealizował praktycznie żadnej z obietnic przedwyborczych PiS ani ze swojego expose, ma za to na swoim koncie szereg porażek. Doprowadził np. do niesłychanego bałaganu legislacyjnego. Rząd publicznie zobowiązał się, że w okresie marzec-czerwiec przyjmie ponad 140 ustaw, a nie przyjął nawet połowy tej liczby. Zapowiedziany z wielkim medialnym hałasem program „Tanie państwo” okazał się kompletnym niewypałem. Państwo jest dziś nie tylko droższe niż było, ale także mniej sprawne na skutek utworzenia nowych resortów i zatrudnienia wielu niekompetentnych urzędników i menedżerów. W dodatku rząd stał się federacją resortów, w której każdy minister realizuje swoje partykularne zamierzenia i interesy, dbając głównie o wizerunek medialny.
Marcinkiewicz jest także odpowiedzialny za zgodę na rozszerzenie rządu o przedstawicieli LPR i Samoobrony i zaoferowanie przywódcom tych partii funkcji wicepremiera. Decyzja ta doprowadziła do napięć społecznych w kraju i spowodowała gwałtowne pogorszenie wizerunku Polski zagranicą.
Jaki będzie jego następca? Jarosław Kaczyński co miał pokazać, to już w zasadzie pokazał. Jeśli chodzi o wizję państwa, sprowadza się ona do hasła: „Państwo to ja”, albo – „Państwo to my”, czyli Jarosław i Lech Kaczyńscy. W związku z tym należy się spodziewać dalszych prób zmiany systemu prawnego w taki sposób, aby wszystko co nowy premier będzie chciał przeprowadzić nie natrafiało na żadne przeszkody. Ostatnio mieliśmy np. próbę zwiększenia władzy prezydenta nad Trybunałem Konstytucyjnym. W sferze politycznej czeka nas walka z „układem”, przy czym członkiem układu staje się powoli każdy, kto nie zgadza się z Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli chodzi o gospodarkę, PiS nie miał, nie ma i nie sądzę, żeby miał kiedykolwiek jakiś program gospodarczy. Decyzje w tej dziedzinie zapadają dość przypadkowo. Można mieć jedynie nadzieję, że nowy minister finansów dopilnuje deficytu budżetowego. To jednak nie wystarczy dla osiągnięcia długofalowego wzrostu na poziomie 6-7% rocznie – a taki jest Polsce nie tylko niezbędny, ale i możliwy do osiągnięcia pod warunkiem spójnej i konsekwentnej polityki gospodarczej.

Marek Borowski

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry