Tolerancja, poszanowanie praw wszelkich mniejszości, akceptacja dla kulturowej różnorodności to uniwersalne wartości, na których opiera się europejska wspólnota. Polska oczywiście nie jest krajem islamskim, ale też nie jest prawdą, że przypadki nietolerancji mają u nas marginalny charakter. Co gorsza, wbrew temu, co twierdzą przedstawiciele władz, nader rzadko spotykają się one z oficjalnym potępieniem. Prezydent i premier reagują selektywnie. Atak na naczelnego rabina Polski, Michaela Schudricha, rzeczywiście został przez nich potępiony, ale wypowiedzi np. posła Wierzejskiego, nawołujące do stosowania przemocy wobec mniejszości seksualnych i zapowiadające, że gdy LPR obejmie pełnię władzy, to zdelegalizuje organizacje walczące o prawa gejów i lesbijek – już nie.
W kolejnych instytucjach państwowych zasiadają przedstawiciele ksenofobicznej i antysemickiej Młodzieży Wszechpolskiej, a ministrem edukacji jest spadkobierca najgorszej tradycji polskiej endecji. Prezydent Polski, gdy był prezydentem Warszawy, zabronił zorganizowania Parady Równości. Radio Maryja otwarcie straszy Polaków obcymi i okrasza swoje audycje treściami antysemickimi. Mimo to członkowie rządu niemal nieustannie w nim goszczą, więc najwidoczniej im to nie przeszkadza, choć inne treści im przeszkadzają. Np. tygodnikowi „Nie” odmawia się wywiadów, dlatego że - zdaniem prawicowych polityków – jest to pismo obsceniczne.
Mowa nienawiści już nie jest tylko retoryką z niskonakładowych, skrajnie prawicowych gazetek - zagościła na dobre w oficjalnym języku debaty publicznej. Obraźliwe epitety pod adresem homoseksualistów, typu: pederaści, pedofile, zboczeńcy, chorzy, których trzeba poddać leczeniu – padają z trybuny sejmowej i w mediach z ust polityków LPR, PiS, a nawet PO.
Przedstawiciele Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP alarmują, że nigdy wcześniej polscy Żydzi nie byli zastraszani na taką skalę jak obecnie.
Parlament Europejski stoi na straży przestrzegania podstawowych praw człowieka, które mają charakter uniwersalny. Jeśli nawet w przypadku Polski uderzył w „wielki dzwon”, to lepiej w takich sprawach przesadzić niż nie dostrzec problemu. Ochrona ludzkiej godności i prawa każdego do bycia częścią europejskiej społeczności niezależnie od swego etnicznego pochodzenia, wyznania, światopoglądu i orientacji seksualnej nie może być elementem w grze interesów narodowych. Posłom, którzy wystąpili w obronie tych wartości należy się uznanie. Dobrze, że znaleźli się wśród nich polscy eurodeputowani. Próby organizowania zbiorowego ich napiętnowania są wyjątkowo obłudne. W rezolucji nie ma słowa potępienia wobec Polski (ani innych wymienionych tam państw), jest natomiast wyrażone zaniepokojenie nagannymi zjawiskami. Politycy i partie polityczne, które są winne tych zjawisk bądź przymykają na nie oko, usiłują tymczasem Polakom mydlić oczy. Wmawiają nam, że prawdziwym patriotą jest ten, kto uczy nas szowinizmu i niechęci do innych, natomiast ten, kto to krytykuje i domaga się, by tacy ludzie nie pełnili funkcji we władzach publicznych – zdradza Polskę.
To jest dopiero brak patriotyzmu. Zamiast zabiegać o to, aby Polska stała się krajem nowoczesnym, otwartym i tolerancyjnym robić wszystko, by uważano ją za zacofany i pełen uprzedzeń skansen.
Marek Borowski
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry