Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 24.01.07 / Powrót

Teczkowe szaleństwo
Dział: O polityce i politykach

Szaleństwo teczkowe zdaje się nie mieć granic. Jego ofiarą może być każdy, kto jakąś część swego dorosłego życia spędził w PRL, a teraz z jakiegoś powodu jest dla obecnych władz niewygodny albo przez nie, powiedzmy, nielubiany. Brak dowodów współpracy ze służbami specjalnymi nie przeszkadza w rzucaniu oskarżeń o agenturalną przeszłość. Wystarczy odpowiedni przeciek z różnych tajnych materiałów do zaprzyjaźnionych lub żerujących na sensacjach mediów, a potem sprawa zaczyna żyć własnym życiem. Obwinionemu pozostaje się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem...
Ostatnio sam znalazłem się w takiej sytuacji. Na podstawie przecieku z raportu o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych zostałem oskarżony o współpracę z cywilnym wywiadem PRL. W raporcie jest podobno informacja o tym, że WSI chciało mnie w 1981 r. zwerbować, ale odstąpiło od tego zamiaru, bo zostało powiadomione, że jestem „na kontakcie” MSW. „Na kontakcie”, czyli agent – okrzyknęło z triumfem „Wprost” (na szczęście tylko „Wprost”).
Nie wiem, czy WSI chciały mnie zwerbować – być może. Natomiast rzeczywiście próbowała to zrobić– w 1983, albo w 1984 r., dokładnie nie pamiętam, w każdym razie już po okresie, o którym mowa w przecieku - Służba Bezpieczeństwa. Odmówiłem i tyle tego kontaktu było. Od dawna nie jest to tajemnicą. Wszystkie dokumenty na ten temat badał w 2005 r. Sąd Lustracyjny, przed którym, jako kandydat na prezydenta, przeszedłem obowiązkową procedurę lustracyjną. Sędziowie, po analizie dokumentów i przesłuchaniu świadków, stwierdzili, że moje oświadczenie, iż nigdy nie współpracowałem ze służbami specjalnymi PRL, jest zgodne z prawdą.
Zainteresowanie SB moją osobą nie było przypadkowe. Zaczęło się po marcu 1968 r. w związku z moim udziałem w protestach przeciwko ówczesnej władzy. Jako organizator strajków w SGPiS (dzisiejsza SGH), zostałem uznany za rewizjonistę, szkodnika itp. i byłem represjonowany. Nie mogłem, jak planowałem, pracować naukowo na uczelni. Dostałem też zakaz pracy w swoim zawodzie, czyli w handlu zagranicznym. Szykanowano mnie jeszcze na inne sposoby. W końcu z trudem znalazłem pracę jako sprzedawca w Domach Towarowych Centrum. Ze sprawy lustracyjnej dowiedziałem się, że gdzieś do 1978 r. byłem inwigilowany – podsłuchiwano mnie, przeglądano korespondencję. IPN przyznał mi status pokrzywdzonego.
Nie ma żadnych nowych dokumentów na mój temat – pokwitowań, meldunków, relacji z rozmów ze mną itp., bo być nie może. Widocznie ktoś jednak uznał, że trzeba spróbować obrzucić mnie błotem, zasiać w opinii publicznej wątpliwości co do mojej osoby jako jednego z liderów Lewicy i Demokratów, by zmniejszyć szanse tej formacji. Kto? Nie wiem, bo nie wiadomo, skąd nastąpił przeciek. Wszyscy się wypierają. A że sąd wydał w mojej sprawie korzystny wyrok? Niestety, Polską rządzi dziś ugrupowanie, które chyba tylko dla niepoznaki przyjęło nazwę Prawo i Sprawiedliwość, bo najwyraźniej za nic ma wyroki sądów. Zdaniem pana Przemysława Gosiewskiego, jednej ze sztandarowych postaci PiS i najbardziej zaufanego człowieka braci Kaczyńskich, sprawa wskazuje na to, że być może Borowski złożył fałszywe oświadczenie lustracyjne i trzeba to wyjaśnić...
Obawiam się, że szaleństwo teczkowe będzie trwało do końca rządów PiS, jest ono bowiem wmontowane w sposób myślenia i działania przywódców tej partii. Zlustrowanych ma być aż 400 tys. ludzi. Jest to recepta na ogólne skłócenie wszystkich ze wszystkimi. Może nas czekać ogólne piekło, w którym Jarosław Kaczyński i jego ludzie czują się jak ryby w wodzie, bo wówczas interweniują, wydają opinie, pouczają... Zamiast uczciwej polityki, zamiast zajmowania się realnymi problemami milionów Polaków, będziemy mieli aż do wyborów nieustanną grę sensacjami i sensacyjkami. Tym bardziej, że teczki, lustracja doskonale się nadają do odwrócenia uwagi publicznej od własnych wpadek i niedotrzymywania słowa, do ukrycia bałaganu, niedoróbek i niekompetencji. Otwarcie archiwów służb specjalnych - a nie ma innego wyjścia – nie ukróci tego szaleństwa, bowiem w Polsce są już całe zastępy polityków, których jedyną specjalnością jest szkalowanie innych. Potraktują archiwa niczym brzytwę, którą będą wymachiwać na prawo i lewo.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry