Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 24.04.07 / Powrót

Euro 2012 ponad podziałami
Dział: O polityce i politykach

Przez wszystkie media przechodzi fala entuzjazmu. Organizowanie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w Polsce i na Ukrainie jest nie tylko ogromną szansą rozwojową dla tych dwóch krajów. Jest także politycznym gestem ze strony UEFA.

W ten sposób włodarze europejskiego futbolu pokazali, że Ukrainie bliżej do Unii Europejskiej niż w objęcia rosyjskiego niedźwiedzia. Reakcje mediów rosyjskich wskazują, że Rosjanie też tak zrozumieli tę decyzję. Widać, że sport trudno jest dzisiaj wyraźnie oddzielić od polityki.

Z decyzji UEFA trzeba wyciągnąć wnioski także dla polityki krajowej. PiS już traktuje decyzję UEFA jako sukces swojej partii. Apolityczna z założenia telewizja publiczna w programie poświęconym tej decyzji zgromadziła wielu polityków, w tym także ministrów z tej partii. Nawet komentatorzy zapomnieli, że pomysł organizacji ME w Polsce i na Ukrainie wyszedł z rządu Marka Belki, przy sporym udziale ówczesnego ministra sportu, a dzisiejszego szefa stołecznego sportu - Wiesława Wilczyńskiego. Swoje poparcie zadeklarował wówczas także prezydent Kwaśniewski.

Nie o to jednak chodzi, aby szukać historycznych zasług kogokolwiek. W tej chwili trzeba odpowiedzialnie spojrzeć w przyszłość. Trzeba przełamać niemoc towarzyszącą budowie infrastruktury komunikacyjnej, trzeba już dziś zadbać o to, aby stadiony i hotele nie były wykańczane w pośpiechu tuż przed samym otwarciem. Trzeba pokazać wszystkim krytykom decyzji UEFA, że Polacy potrafią zorganizować wielką, sportową imprezę, że mogą zorganizować cały proces w sposób perfekcyjny.

W tym celu kwestie związane z organizacją ME powinny zostać wyłączone z walki politycznej. Różni mnie z PiS prawie wszystko. Ale mimo to uważam, że wszyscy powinniśmy zadbać o to, by mistrzostwa okazały się sukcesem.

Dlatego rząd powinien zaprosić opozycję do procesu przygotowania ME, włączyć jej kompetentnych przedstawicieli do różnego rodzaju zespołów przygotowawczych, a w odpowiedzi opozycja powinna jasno zadeklarować, że projekty i propozycje rządu, których celem jest sprawna organizacja ME, oceniać będzie wyłącznie merytorycznie, nie czyniąc z nich przedmiotu walki politycznej. Myślę, że LiD byłby gotów do podpisania takiego porozumienia.

Kolejnym celem, który mógłby zostać osiągnięty dzięki organizacji Mistrzostw Europy w 2012 r. byłoby przyjęcie euro w 2012 r. Oczywiście wymagałoby to włączenia złotego do mechanizmu kursowego ERM II już dwa lata wcześniej. Z kolei zanim złoty zostanie włączony do tego mechanizmu, należałoby spełnić kryteria z Maastricht. To wymaga mobilizacji przede wszystkim ze strony Ministerstwa Finansów i posłów uchwalających budżet. Ale gra jest warta świeczki, a koniunktura wyjątkowo sprzyjająca.

Nie chcę już powtarzać wszystkich argumentów, które dotychczas padały w dyskusjach dotyczących wspólnej waluty europejskiej. Wiemy, że Polacy zdecydowali o tym już w referendum. Wszelkie dostępne i poważne badania sugerują, że będzie to korzystne dla naszego kraju.

Ta propozycja ma nie tylko charakter symboliczny, ale także bardzo praktyczny. Otóż wszyscy zgodzimy się chyba, że łatwiej wydaje się walutę, w której się zarabia. Jeśli w 2012 r. w Polsce będzie można płacić euro, to z pewnością suma pieniędzy, jakie zostawią w Polsce setki tysięcy kibiców z Europy, będzie większa. Na przyjęciu euro jeszcze przed ME powinno więc zależeć wszystkim hotelarzom, handlowcom, właścicielom restauracji i pubów, producentom napojów i żywności nie tylko w miastach, w których rozgrywane będą mecze, ale w całej Polsce. Nie wszyscy kibice przylecą przecież samolotami. Część będzie podróżowała przez Polskę samochodami. Nawet jeśli tylko autostradami, to przecież gdzieś będą się zatrzymywać, coś zjedzą.

Pomysł ten ma swoich przeciwników, którzy wysuwają argumenty ekonomiczne i polityczne. Te pierwsze polegają na tym, że EURO 2012 pociąga za sobą zwiększone wydatki budżetowe, a w związku z tym osiągnięcie kryteriów z Maastricht może być utrudnione. Nie widzę takiego niebezpieczeństwa. Po pierwsze, boom inwestycyjny zwiększy dochody do budżetu, a po drugie, trzeba zweryfikować dotychczasowe zamiary w zakresie polityki finansowej.

Wystarczy zrezygnować z chybionego i nieefektywnego, a przez to marnotrawnego pomysłu obniżenia składki rentowej i 20 mld zł będzie można przeznaczyć na cele związane z Mistrzostwami Europy. Argument polityczny sprowadza się do niechęci obecnej ekipy do wspólnej waluty i zamiaru jej wprowadzenia dopiero w 2013 roku, albo i później. Na to z kolei można odpowiedzieć, że jeden rok szybciej nie robi chyba wielkiej różnicy, a korzyści - o których wyżej - są oczywiste. Gorzej z pokonaniem cokolwiek irracjonalnej niechęci, ale i tu można sobie poradzić. W końcu, jeżeli o.Rydzyk przełamał się i zaakceptował nie tylko Unię, ale i euro (załatwił już sobie w Brukseli spore dotacje), to może i bracia Kaczyńscy się przełamią.
Marek Borowski

Źródło: "Dziennik"

Powrót do "Publikacje" / Do góry