Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 23.08.07 / Powrót

W oczekiwaniu na czarną owcę
Dział: O prognozach gospodarczych

Rok 2006 okazał się porażką naszych prognostów. Wszyscy okazali się pesymistami - pisze w ósmym już rankingu prognostów ekonomicznych Marek Borowski
Widać gołym okiem (tabela 1.), że w 2006 r. inwestycje i PKB rosły wyraźnie szybciej (w niektórych przypadkach ponaddwukrotnie szybciej!) niż przewidywali progności. Znacznie szybciej od oczekiwań prognostów spadało też bezrobocie. Polska gospodarka zachowała się jednak w sposób niepodręcznikowy - mimo silnego ożywienia koniunktury średnioroczna inflacja, zamiast rosnąć, spadła i była wyraźnie niższa od przewidywań ekspertów. Wtajemniczeni mówią, że przyczyniła się do tego tzw. globalizacja, a mówiąc po ludzku import taniejących towarów z krajów o niskich kosztach wytwarzania oraz możliwość łatwego przenoszenia miejsc pracy za granicę, która ogranicza żądania płacowe pracowników.

Zanim przejdziemy do wyników tegorocznego rankingu jeszcze jedno generalne spostrzeżenie. Nasi czytelnicy bez trudu dostrzegą, że w przypadku PKB, bezrobocia i inwestycji oraz, w mniejszym stopniu, również w przypadku inflacji przewidywania naszych prognostów nie różniły się istotnie. Jak trafnie ujął to jeden z amerykańskich ekonomistów, "instynkt stadny wśród prognostów ekonomicznych sprawia, że owce wyglądają jak niezależni myśliciele". Widać, że nasi progności, formułując swoje prognozy, dobrze czują się w gromadzie i rzadko istotnie różnią się od tego, co fachowcy nazywają "konsensusem rynkowym". Dobre wyniki w naszym rankingu mogą więc osiągać tylko ci, którzy będą mieli odwagę stać się czarną owcą. W tym roku czarnej owcy nie było, ale może pojawi się w przyszłym roku.

Wróćmy jednak do rankingu, którego proste zasady pokrótce przypomnę. Od ośmiu lat konsekwentnie uznaję za akceptowalne odchylenie wartości prognozowanej od wartości rzeczywistej o 20 proc. W takim przypadku przyznaję sto punktów ujemnych. Jeżeli różnica była mniejsza lub większa, punktów daję proporcjonalnie mniej lub więcej. Im punktów mniej, tym lepsze prognozy. W przypadku tempa wzrostu nakładów inwestycyjnych, które w gospodarkach na dorobku charakteryzuje się znaczną zmiennością i w związku z tym prognozuje się trudno, przyjmuję 40 proc. jako odchylenie akceptowalne. Przypomnę, że rok temu w granicach przyzwoitości (sto punktów ujemnych) zmieścił się tylko jeden podmiot (CASE). Spójrzmy, jak wygląda punktacja za prognozy na 2006 r. (tabela 2.)

Jak widać, nieźle, choć znacznie gorzej niż w zeszłorocznym rankingu, wypadły jedynie prognozy stopy bezrobocia, którą niemal wszyscy progności przewidzieli z błędem mieszczącym się w granicach przyzwoitości. Z pewnością słyszeli już oni powtarzany w podziemiu IV RP dowcip: "Czym się różni IV RP od PRL-u?". Odpowiedź: "W PRL-u naród był w kraju, a rząd w Londynie". Najwyraźniej odbywający się na dużą skalę exodus naszych rodaków z IV RP, który wraz z przyspieszającym wzrostem gospodarczym przyczynił się do obniżenia stopy bezrobocia, został przez prognostów dostrzeżony i właściwie uwzględniony w prognozach tej kategorii.

Słabo wypadły prognozy inwestycji. Tylko trzy z ośmiu podmiotów przyzwoicie przewidziały tę kategorię, co w pewnym stopniu wynika z bardziej liberalnego traktowania przeze mnie odchyleń prognoz dynamiki inwestycji od ich realizacji. Dynamikę inwestycji w Polsce prognozuje się szczególnie trudno, gdyż w krajach o niskim poziomie PKB na głowę mieszkańca tempo wzrostu inwestycji jest zwykle wysokie i bardziej zmienne. W efekcie, ocena wpływu na inwestycje takich czynników jak napływ zagranicznych inwestycji bezpośrednich, napływ funduszy unijnych, oczekiwania dotyczące przyszłego popytu czy też pełzający rozpad koalicji rządowej w Polsce to niemal alchemia. Prognostom, którzy nie zmieścili się ze swoimi prognozami inwestycji w granicach przyzwoitości, dedykuję tę znaną wśród ekonomistów maksymę: "Ekonomista jest ekspertem, który będzie wiedział jutro dlaczego to, co prognozował wczoraj, nie wydarzyło się dzisiaj". Jeśli naszym prognostom uda się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pomylili się w swoich prognozach inwestycji, to będzie to już pół sukcesu.

"Produkcja rośnie, a inflacja spada" - tak z pewnością spuentowałby zeszłoroczny wzrost PKB i inflację znany w Polsce i w świecie minister finansów. Nam jednak wcale nie do śmiechu, gdyż prognozy PKB okazały się kompletnie nietrafione, a błędy prognoz inflacji osiągnęły monstrualne rozmiary. Pewnym usprawiedliwieniem dla nietrafionych przewidywań PKB jest nietypowy przebieg cyklu koniunkturalnego w Polsce w ostatnich latach. Od 2002 r. następowało w Polsce stopniowe przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Jednak w ostatnich trzech latach dynamika PKB podlegała znacznym wahaniom. W 2004 r. na fali tzw. boomu przedakcesyjnego tempo wzrostu PKB przekroczyło 5 proc. W 2005 r. tempo wzrostu PKB wyraźnie się obniżyło (do 3,6 proc.), by w 2006 r. osiągnąć przyzwoite 6,1 proc. Takiego rollercoastera na PKB nie pamiętają najstarsi górale.

Jeśli ktoś myśli, że za względnie mały błąd prognozy inflacji Ministerstwu Finansów należy się pochwała, to jest w błędzie. Niska, w porównaniu z innymi ośrodkami, inflacja prognozowana przez MF to niemal kanon, o czym świadczą rankingi prognostów z poprzednich lat. Mniej zorientowanym w tematyce finansów publicznych podpowiem, iż niższa zakładana inflacja to niższe dochody budżetu i możliwość zrobienia budżetowych "zaskórniaków" (dochodów budżetu wyższych niż prognozowane) w sytuacji, gdy inflacja będzie wyższa od prognozowanej. To taki mechanizm obronny przed politykami, którzy w sejmowych pracach nad budżetem śrubują dochody budżetowe, by móc sfinansować np. remont peronu we Włoszczowej. Nie można jednak wykluczyć, że Ministerstwo Finansów miało jakiś przeciek od NBP, który na prognozowaniu inflacji zjadł zęby. To stawia obie te instytucje w kręgu podejrzeń, a sprawa musi być pilnie wyjaśniona, najlepiej poprzez konfrontację.

Tegoroczny ranking po raz pierwszy wygrał Tadeusz Chrościcki, który nieźle prognozował bezrobocie i inwestycje. Za swoje osiągnięcia na polu prognostycznym otrzymał on od włodarzy IV RP szczególny prezent - likwidację Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, które reprezentował od początku publikacji rankingu prognostów. Tuż za Chrościckim uplasowało się Ministerstwo Finansów, które przyzwoicie wyprognozowało jedynie bezrobocie. Na pudle znalazł się również Paweł Durjasz z PTE PZU, któremu mimo wielu lat spędzonych w NBP nie najlepiej wyszła prognoza inflacji. Żaden z prognostów nie uzyskał jednak przeciętnego wyniku na poziomie, który uzasadniałby przyznanie Kryształowej Kuli.

Przejdźmy teraz do zbiorczego rankingu po ośmiu latach. Dla uszeregowania prognostów policzyłem średnią dla miejsca zajmowanego we wszystkich dotychczasowych rankingach.

Mimo tegorocznej wpadki po ośmiu rankingach nadal prowadzi CASE. Za jego plecami trwa ostra rywalizacja o miejsca na podium pomiędzy Markiem Misiakiem (zawodnik niestowarzyszony - brawo!), IBnGR i Pawłem Durjaszem (PZU), którzy obronili swoje zeszłoroczne pozycje. Używając języka komentatorów kolarstwa, można powiedzieć, że reszta prognostów utraciła kontakt z peletonem. Nie oznacza to jednak, że na końcu stawki nie dzieje się nic ciekawego. Oto Ministerstwo Finansów przesunęło się z pozycji ósmej na siódmą. Jak wspomnieliśmy wyżej, przyczyny tego awansu trzeba dogłębnie zbadać. Mam jednak nadzieję, że to początek trwałej tendencji, bo dla wzmocnienia konkurencji przewietrzenie peletonu w naszym rankingu bardzo by się przydało (tabela 3.).

Zgodnie z tradycją przedstawiam również prognozy wszystkich ekspertów na rok 2007 (tabela 4.). Za rok ocenimy ich trafność. Może ktoś wreszcie zasłuży na Kryształową Kulę?


Tab. 1. Prognozy na 2006 r. a rzeczywiste wykonanie

AUTOR PROGNOZY
PKB
Bezrobocie
Inwestycje
Inflacja średnioroczna
Tadeusz Chrościcki (RCSS)
4,2
17
11
1,5
Paweł Durjasz (PZU)
4,5
16,9
11
1,7
Marek Misiak
(publicysta ekonomiczny)
3,9
16
8
2,1
Witold Orłowski
(NOBE)
4,2
16,5
10,2
2,7
Władysław Welfe (LIFEA)
4,6
18
9,3
2,3
CASE
4,3
16,8
7,5
2,3
IBnGR
4,5
16,8
8,1
2,3
Ministerstwo Finansów
4,3
16,9
8,7
1,5
WYKONANIE RZECZYWISTE
6,1
14,9
16,5
1

Tab. 2. Punktacja

AUTOR
PKB
Bezrobocie
Inwestycje
Inflacja średnioroczna
Średnio
Tadeusz Chrościcki (RCSS)
156
70
83
250
140
Paweł Durjasz (PZU)
131
67
83
350
158
Marek Misiak (publicysta ekonomiczny)
180
37
129
550
224
Witold Orłowski (NOBE)
156
54
95
850
289
Władysław Welfe (LIFEA)
123
104
109
650
247
CASE
148
64
136
650
249
IBnGR
131
64
127
650
243
Ministerstwo Finansów
148
67
118
250
146

Tab. 3. Miejsca w rankingu w poszczególnych latach

AUTOR
1999
2000
2001
2002
2003
2004
2005
2006
Średnio
Miejsce
CASE
1
3
5
2
1
2
1
7
3,1
1
Marek Misiak
1
5
3
1
5
4
3,8
2
IBnGR
6
1
4
1
4
4
3
5
4,0
3
Paweł Duriasz (PTE PZU)
4
2
6
7
2
3
2
3
4,1
4
Tadeusz Chorścicki
3
5
3
5
7
7
8
1
5,6
5
Witold Orłowski (NOBE)
2
6
1
4
8
5
7
8
5,9
6
Ministerstwo Finansów
7
7
8
3
5
8
4
2
6,3
7
Władysław Welfe (LIFEA)
5
4
7
8
6
6
6
6
6,9
8

Tab. 4. Prognozy na 2007 r.

AUTOR PROGNOZY
PKB
Bezrobocie
Inwestycje
Inflacja średnioroczna
Tadeusz Chrościcki (RCSS)
5
14
11,5
2,2
Paweł Durjasz
(PZU)
5,1
13,6
12
2,4
Marek Misiak
(publicysta ekonomiczny)
5
13,2
14,5
2,5
Witold Orłowski (NOBE)
4,9
14,2
12,4
2,8
Władysław Welfe (LIFEA)
4,8
14,4
12
2,4
CASE
IBnGR
4,7
14,7
14,2
2,4
Ministerstwo Finansów
4,6
14,1
10
1,9


Źródła:

T. Chrościcki, P. Durjasz, M. Misiak, W. Orłowski, W. Welfe - „Nasz rynek kapitałowy”, nr 12/2006

MF ustawa budżetowa

IBnGR - "Kwartalne prognozy makroekonomiczne", nr 52 (IV kw. 2006)


Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Powrót do "Publikacje" / Do góry