Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 21.11.07 / Powrót

Idziemy (?) do euro
Dział: O polityce i politykach

Polskie starania o wejście do strefy euro kojarzą mi się z sytuacją chóru w operze, który śpiewa „idziemy” i - jak to chór - cały czas stoi w miejscu. Za poprzednich rządów słyszeliśmy, że wejdziemy do strefy euro wtedy, kiedy to będzie opłacalne, słuszne itp. Teraz od nowej koalicji słyszymy, że trzeba wybrać dobry moment. Co to jednak znaczy – nie wiadomo. W dodatku minister finansów, Jacek Rostowski, który swego czasu zgłosił bardzo oryginalną propozycję jednostronnego zastąpienia złotego przez euro, uważa, że przyjęcie przez Polskę wspólnej europejskiej waluty nie jest obecnie tak pilnym zadaniem, bo gospodarka jest w dobrym stanie. Owszem, ale czy jest sens czekać na zrobienie czegoś, co jest korzystne, opłacalne i w dodatku nieuchronne?
Polska zobowiązała się do przyjęcia euro w Traktacie Akcesyjnym, a Polacy poparli tę decyzję w referendum w sprawie przystąpienia do Unii. Wprowadzenie wspólnej waluty jest pewną prawidłowością, która stopniowo dociera do świadomości poszczególnych społeczeństw. Tak samo było z Unią Europejską, która zaczęła się od kilku krajów i Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a następnie rozszerzała się stopniowo do obecnego stanu. Wspólna waluta upraszcza wiele rzeczy. Już wkrótce na mocy układu z Schengen będziemy poruszali się po niemal całej Europie bez konieczności kontroli granicznych, a po przyjęciu euro także bez konieczności ciągłej wymiany pieniędzy. Skorzysta na tym gospodarka i obywatele. Wszystkie kraje, które przystąpiły do strefy euro, a których gospodarki znajdowały się poniżej średniego poziomu dla Unii Europejskiej, uzyskały dzięki temu dodatkowy bodziec wzrostu. Szacuje się, że w przypadku Polski może on wynieść 0,5 – 1 proc. PKB. Konkretne korzyści to wzmocnienie atrakcyjności inwestycyjnej Polski, uwolnienie przedsiębiorców i kredytobiorców od ryzyka kursowego, zmniejszenie kosztów bieżącej wymiany gospodarczej, obniżenie stóp procentowych, nasilenie konkurencji cenowej oraz zwiększenie wartości transferów środków europejskich. Pozostawanie poza strefą euro to nie tylko rezygnacja z tych korzyści, ale także oddawanie na własną prośbę wpływów politycznych w sytuacji, gdy najważniejsze decyzje dotyczące funkcjonowania europejskiej gospodarki podejmowane są w gronie państw, które przyjęły wspólną walutę.
Przeciwnicy euro straszą Polaków wzrostem cen. Z badań wynika, że w krajach, które przeszły na euro, wzrost cen z tego tytułu nie przekroczył 1 proc. a tempo wzrostu cen spadło. Przykład Słowenii pokazuje, że nadmiernym podwyżkom (przez zaokrąglanie cen w górę) skutecznie zapobiegają podwójne metki – ze starą i nową ceną.
Donald Tusk mówi, że do strefy euro będziemy mogli przystąpić w latach 2012-2013. Jest to realne. Cztery lata, a tyle nowa ekipa będzie prawdopodobnie rządziła, to wystarczający okres - jeśli nie do wprowadzenia w Polsce euro, to do przygotowania naszego kraju do tego kroku. Nie wystarczy jednak podanie daty. Jeżeli dziś nie zaplanujemy ścieżki dojścia do wspólnej waluty, to nigdy tego celu nie osiągniemy. Kryteria traktatu z Maastricht, które musimy wcześniej spełnić, dotyczące m.in. deficytu budżetowego, inflacji, kursu walutowego, są bardzo ostre. Mamy z tym problem. Wiadomo, że musimy zmniejszyć deficyt budżetowy, ale czy można to zrobić jednocześnie rezygnując z dochodów budżetowych? Tymczasem wicepremier Waldemar Pawlak chce znieść tzw. podatek Belki (od zysków z oszczędności), co oznacza ubytek 4 mld zł. Równocześnie, od 1 stycznia 2008 r. budżet będzie musiał dopłacać 10 mld zł do składki rentowej obniżonej przez Zytę Gilowską. Obiecano wzrost płac w sferze budżetowej i dodatki rodzinne (PSL). Nie da się tego wszystkiego pogodzić z zapowiedzią wejścia do strefy euro, czyli zmniejszeniem deficytu budżetowego. W dodatku niepokojąco rośnie inflacja.
Dlatego oczekuję, że w expose premiera Tuska pojawi się nie tylko stwierdzenie, że Platforma Obywatelska i PSL są za wejściem do strefy euro i pracują nad dobrym momentem, ale także szczegółowa informacja o harmonogramie. Co rząd zrobi dziś, co jutro – z budżetem, z wydatkami, z polityką gospodarczą i finansową, zakładając, że najlepszym terminem wprowadzenia euro będzie 2012-2013 rok.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry