Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 23.04.08 / Powrót

Wyścigi (nie)polityczne
Dział: Inne

Choć tym razem nie o polityce, to niestety z politykami w tle. Ale taka to już nasza polska specyfika, że nawet losy wyścigów konnych spoczywają w rękach polityków. Wahałem się, czy poruszać ten temat na łamach TEMI, przyszłość Torów Wyścigów Konnych na warszawskim Służewcu wydaje się bowiem sprawą odległą od problemów, którymi żyją mieszkańcy regionu tarnowskiego. Czy jednak faktycznie tak odległą? Czyż nie hoduje się na tych terenach koni, nie działają kluby jeździeckie, nie ma gospodarstw agroturystycznych i miłośników tych pięknych zwierząt? A hodowla i wyścigi to naczynia połączone. Bez tych drugich, tej pierwszej grozi upadek. Poza tym jedną mamy stolicę i jeden taki tor wyścigowy, według wielu opinii – najpiękniejszy pod względem architektonicznym w Europie, zabytek, którego wartość jest trudna do oszacowania.
Zamiast się nim chlubić i pokazywać turystom z całego świata, musimy się go wstydzić. Sypią się od dawna nieremontowane stajnie, straszy (konie i ludzi) zdewastowany tor roboczy, z trzech trybun czynna jest jedna, najmniejsza. Największą, na której w latach świetności wyścigów zasiadało 5,5 tys. ludzi, odgrodzono starą siatką z drutu. Wszystko to robi przygnębiające wrażenie.
Wyścigi konne na Służewcu, które przetrwały najgorsze lata stalinowskie, a w latach 70. i 80. wręcz rozkwitały, mimo nieefektywnej przecież gospodarki socjalistycznej, walczą dziś o przetrwanie. Tor, którego właścicielem pozostał skarb państwa, popada w ruinę, bo nie zarabia na siebie, co jest o tyle dziwne, że na całym świecie jest inaczej. Jak pisze prasa, we Francji wyścigi konne generują 8,5 mld euro, w Wielkiej Brytanii to drugi najpopularniejszy sport po piłce nożnej. W Japonii derby ogląda nawet 200 tys. osób. W Czechach i na Słowacji sport ten też przynosi ogromne zyski.
Nie musimy zresztą sięgać po przykłady tylko za granicę. Tor na wrocławskich Partynicach też ma się dobrze i właśnie zainaugurował tegoroczny sezon wyścigowy, tyle że jego gospodarzem i właścicielem jest miasto, a oprócz wyścigów konnych odbywają się tu liczne masowe imprezy sportowo–rekreacyjne.
Dlaczego w Warszawie się nie udaje? Jedni mówią o nieudolności, inni o celowym działaniu ministerialnych urzędników. Nie brak pogłosek o planach sprzedaży całości lub części służewieckiego obiektu (138 ha) deweloperom, którzy chcą tu postawić kolejne apartamentowce. Faktem jest, że w istniejącej formie organizacyjno–prawnej i bez wsparcia finansowego Tory Wyścigów Konnych na Służewcu nie mają szans na rozwój. Właściwie nawet nie bardzo wiadomo, kto obecnie nimi rządzi. Kompetencje się rozmywają. Właścicielem obiektu jest, jak już wspomniałem, skarb państwa, ale użytkownikiem wieczystym, z mocy ustawy z 2001 r., (która notabene miała uzdrowić wyścigi, a przyspieszyła ich upadek) Polski Klub Wyścigów Konnych. Ówże użytkownik nie może sam organizować gonitw, lecz musi szukać ich organizatora. Nie może jednak zawrzeć z nim (ani np. z inwestorem strategicznym) umowy dotyczącej wydzierżawienia części toru. Muszą na to wyrazić zgodę ministrowie skarbu, rolnictwa i finansów. Nawet prezesa klubu zatwierdza minister rolnictwa i rozwoju wsi. W rezultacie od paru lat co roku ważą się losy wyścigów konnych na Służewcu, bo zainteresowani (choć nie jestem pewny, czy jest to w tym wypadku właściwe słowo) nie mogą dojść do porozumienia. Nikt nie wie, czy sezon w ogóle się odbędzie, a jeśli tak, to kiedy się rozpocznie, kto będzie organizatorem gonitw, a kto zajmie się totalizatorem, z którego zyski można by przeznaczyć na pilne inwestycje.
Nie znam się na hodowli koni, nigdy też nie pasjonowałem się ich wyścigami, ale jako warszawiakowi nie jest mi to wszystko obojętne. Ubolewam nad tym, że nie szanujemy zabytków szeroko rozumianej kultury. Wielką wagę przywiązujemy do murów – kościołów, katedr, barbakanów, a nie potrafimy kultywować pięknych tradycji i obyczajów. Bywalcy Służewca wiele by mogli o nich opowiedzieć. Warszawa ma niewiele atrakcji: Rynek Starego Miasta, Pałac Kultury, Łazienki, Wilanów. Wyścigi konne, w dawnym wydaniu i oprawie (te kapelusze!) mogłyby stać się taką atrakcją. Skierowałem do ministra skarbu zapytanie w sprawie ich organizacji. Czekam na odpowiedź.

Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI

Powrót do "Publikacje" / Do góry