Debata była bardzo pouczająca. Oprócz wystąpień w imieniu klubów, było wiele pytań, na które minister Radosław Sikorski udzielał rzeczowych odpowiedzi, a także polemizował z posłami, w tym z niżej podpisanym.
Podstawowe pytanie brzmi: kogo i przed czym tarcza ma chronić? Według mnie miała ona nie tyle bronić Stany Zjednoczone przed atakiem rakiet balistycznych, jak głosiła oficjalna wersja (wciąż nie wiadomo, kto miałby je wystrzelić), ile ułatwić USA tzw. atak prewencyjny na Iran.
W amerykańskiej prasie podawano nawet konkretne plany takiego ataku. Przy okazji George Bush chciał spłacić dług, jaki zaciągnął w wyborach wobec koncernów zbrojeniowych. Jeśli chodzi o Polskę, podkreślanie roli tarczy w zapewnieniu naszemu krajowi bezpieczeństwa zmusza do postawienia pytania, czy NATO, któremu przewodzą przecież Stany Zjednoczone, nagle przestało gwarantować to bezpieczeństwo?
Radosław Sikorski przyznał, że prezydentura Busha jest kontrowersyjna (bardzo dyplomatycznie to ujął), ale zagrożenia ze strony Iranu nie należy lekceważyć. Nadal jednak nie wyjaśnił, po co Iran miałby ni stąd ni zowąd wystrzelić rakietę w Europę (do USA nie doleci).
Zdaniem min. Sikorskiego, to czy NATO gwarantuje Polsce bezpieczeństwo, nie jest oczywiste. Czym innym jest teoretyczna gwarancja, czym innym współpraca wojskowa. Lepiej jest mieć kilka polis bezpieczeństwa niż jedną.
Racja panie ministrze, tylko że w wielu krajach nie ma żołnierzy amerykańskich, a mimo to nie czują się one zagrożone. Wystarczą im gwarancje NATO.
Stwierdził też, że choć tarcza nie jest systemem ofensywnym, to „systemem defensywnym też można zmieniać kalkulacje obronne graczy. I w tym sensie odpowiedź nie jest tak krystalicznie jasna, jakby to się niektórym wydawało”.
Brzmi to tajemniczo, ale odniosłem wrażenie, że przyznał mi rację.
Zgoda na instalację tarczy była dla ministra Sikorskiego, jak to określił, najbardziej skomplikowaną decyzją w jego profesjonalnym życiu, a to ze względu na ilość niewiadomych.
Właśnie o te niewiadome wciąż chodzi!
Zapytałem min. Sikorskiego o ratyfikację umowy w sprawie tarczy. Czy polski rząd, który już raz popełnił ogromny błąd podpisując umowę z ustępującą administracją Busha, znowu będzie chciał wybiec przed szereg, czy też poczeka na stanowisko nowego prezydenta? Na marginesie, w Czechach ratyfikację szykuje się dopiero na wiosnę.
Zdaniem min. Sikorskiego rząd nie popełnił błędu , liczył bowiem na to, iż od ustępującej administracji, która się spieszy, łatwiej uzyska w trakcie negocjacji większe ustępstwa. Była to więc przemyślana taktyka. Nowej administracji, która będzie miała kolosalny kredyt zaufania i dla której projekt tarczy jest mniej istotny (minister zaapelował do posłów o realizm) znaczniej łatwiej byłoby odrzucić polskie postulaty.
Jeśli chodzi o ratyfikację, nasza praktyka legislacyjna wymaga, aby do umowy głównej były dołączone rozporządzenia wykonawcze i umowy towarzyszące, a to trochę potrwa, bo są to skomplikowane kwestie techniczne.
Podziękowałem ministrowi Sikorskiemu za wyczerpujące wyjaśnienia i rzetelną polemikę. Przebieg debaty potwierdził, że powinniśmy ją odbyć znacznie wcześniej. W sumie, rząd okazał się twardym negocjatorem, wykonał solidną robotę, ale mam nadzieję, że nie będzie ona nikomu potrzebna: tarcza nie powstanie, a polityka światowa, która dzisiaj kształtowana jest w głównym stopniu przez Stany Zjednoczone, ulegnie zmianie zgodnie z zapowiedziami Baracka Obamy. Siła nie będzie więcej szła przed prawem, skończy się ze wskazywaniem „osi zła” i wpędzaniem nas w bezsensowne wojny, jak ta z Irakiem.
Czy świat może taki być, czy możemy to osiągnąć? Min. Sikorski na to pytanie nie odpowiedział. Ja mogę tylko odpowiedzieć słowami, które dzisiaj stały się nadzieją dla setek milionów, a może miliardów ludzi na świecie: Yes, we can...
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry