Nie zgadzam się z taką oceną wyroku strasburskiego i byłem wśród 40 posłów – głównie lewicy, ale też kilku z PO – którzy głosowali przeciw uchwale. Paradoksalnie jednak dzięki inicjatywie jej podjęcia (choć sprawa ta Polski nie dotyczy), posłowie mieli rzadką okazję do poważnego, spokojnego porozmawiania na temat, który rzadko pojawia się w publicznej debacie, a jeśli już to w atmosferze wojny. Szkoda tylko, że była to rozmowa tak krótka i formalnie ograniczona przedmiotem uchwały. Myślę, iż nie byłoby źle, gdyby z polskiego Sejmu wyszła idea cyklu spotkań, podczas których spróbowalibyśmy dojść do porozumienia, co tak naprawdę oznacza zapisana w konstytucji neutralność światopoglądowa państwa oraz gdzie demonstracja religijna może mieć miejsce, a gdzie zwyczajnie nie powinna.
Sejm podkreślił w swojej uchwale, że zarówno jednostka, jak i wspólnoty mają prawo do wyrażania własnej tożsamości religijnej i kulturowej, która nie ogranicza się do sfery prywatnej. Oczywiście, pełna zgoda. Konstytucja (art. 53) mówi o publicznym uzewnętrznianiu swojej religii. Nasuwa się jednak pytanie, czy o każdą sferę publiczną tu chodzi. Czy można do niej zaliczyć państwowe szkoły oraz urzędy, które są przecież instytucjami dla wszystkich – wierzących, niewierzących, wierzących w innego Boga itd.? Uważam, że w szkole można sobie wyobrazić dialog i kompromis w tej kwestii. Mamy zresztą takie przykłady. W jednym z gimnazjów w odpowiedzi na protest grupy rodziców przeciwnych obecności krzyża w klasie wyodrębniono specjalną salę katechetyczną. Krzyż został tam przeniesiony i konflikt zażegnano. Natomiast w urzędach państwowych w ogóle nie powinno być, moim zdaniem, symboli religijnych. Nie wystarczą bowiem uzgodnienia między pracownikami, dlatego że urzędy nie są dla pracowników, lecz dla obywateli, którzy tam przychodzą.
Te i podobne sprawy należałoby więc spokojnie rozważyć, a nie narzucać i przegłosowywać jedynie słuszny punkt widzenia. W dialogu, w którym strony szanują wzajemnie swoje poglądy, można wiele osiągnąć. Najlepszym dowodem preambuła do konstytucji, którą pisałem razem z Tadeuszem Mazowieckim, w której znalazło się sformułowanie dotyczące wierzących w Boga jako źródła prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielających tej wiary, a wywodzących te uniwersalne wartości z innych źródeł. W konstytucji są też inne fragmenty napisane w tym duchu. Niestety, w uchwale sejmowej tego ducha zabrakło. Jej autorom nie przeszkadza mówić z jednej strony o tolerancji, respektowaniu wolności myśli, sumienia i wyznania, a z drugiej – jednoznacznie popierać tylko jedno wyznanie i stwierdzać, że znak krzyża jest dla wszystkich – bez względu na światopogląd – jednakowo ważny, budzi te same skojarzenia, wyraża te same wartości.
Cenne jest w uchwale wezwanie parlamentów państw członków Rady Europy do wspólnej refleksji nad sposobami ochrony wolności wyznania. Taka refleksja na pewno nie zaszkodzi. Tym bardziej, że mamy ostatnio w Europie do czynienia z faktami, które budzą wątpliwości, jak np. referendum szwajcarskie w sprawie minaretów. Jednak wzywając innych do refleksji Sejm także powinien się na nią zdobyć, bo inaczej ten apel brzmi fałszywie. Jest niewiarygodny.
Co się stanie we Włoszech, nie wiem. Wyrok, który zapadł w Strasburgu, od którego z pewnością będzie odwołanie, wywołał tam falę protestów. Najgorsze byłoby to, gdyby pod osłoną nocy ktoś zdejmował krzyż, a ktoś inny go wieszał, tak jak to miało miejsce w polskim Sejmie. To nie przynosi chluby tym wszystkim, którzy mają szacunek dla krzyża.
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry