Na szczęście otrzeźwienie przyszło teraz i to nawet wcześniej niż przypuszczałem. Gdy w grudniu ubiegłego roku dyskutowaliśmy nad kodeksem wyborczym i decydowaliśmy o ograniczeniu możliwości reklamowania kandydatów na billboardach (tak jak we Francji będą tylko plakaty, i to w wyznaczonych miejscach) wyraziłem żal, że Sejm nie poszedł o krok dalej i nie zabronił również płatnych reklam telewizyjnych. W gruncie rzeczy odgrywają one rolę ruchomych billboardów, a przy tym są znacznie droższe i premiują ugrupowania, które mają więcej pieniędzy. W dodatku bardzo często wprowadzają w błąd. Miałem nadzieję, że kiedyś to zmienimy i dwa miesiące później zmieniliśmy. Klub PJN przedstawił odpowiednią nowelizację Kodeksu wyborczego, która przy sprzeciwie PiS została uchwalona. Czy będzie obowiązywać już w tych wyborach? PiS zapowiedziało złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego, bo nowela została uchwalona i podpisana, zanim kodeks wyborczy wszedł w życie, w okresie vacatio legis. Chce się też zwrócić w tej sprawie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, Parlamentu Europejskiego, OBWE i Rady Europy, gdyż jego zdaniem zakaz reklamy jest zamachem na wolność słowa i wolność obrotu gospodarczego, oznacza „kneblowanie” opozycji i „putynizację” polskiej polityki.
O ile niedociągnięcia legislacyjne i fakt, że nowelizacja ustawy została uchwalona w tak krótkim czasie mogą stanowić podstawę do jej zaskarżenia – choć nie widzę najmniejszego powodu, by czekać z dobrym rozwiązaniem jeszcze 4 lata - o tyle pozostałe zarzuty są absurdalne. Zakładają też istnienie jakiegoś tajnego porozumienia (spisku?) między PJN jako wnioskodawcą nowelizacji i PO, być może z udziałem SLD. Ciekawe tylko, że gdy Sejm głosował nad zakazem reklam na wielkich bilboardach PiS nie grzmiało o ograniczaniu demokracji i było za.
Z demokracją jest tak, że jeśli w jakichś sytuacjach nadużywa się, na przykład wolności słowa, to naturalną reakcją, także w ustroju demokratycznym, jest zastosowanie pewnych hamulców, czy barier, których gdyby nie było nadużyć, nie trzeba byłoby stosować.
Projekt PJN przewidywał zakaz publikacji płatnych ogłoszeń i audycji wyborczych we wszystkich środkach masowego przekazu, jednak Sejm opowiedział się za poprawkami zaproponowanymi przez PO, by partie mogły publikować płatne ogłoszenia w prasie i w internecie. Uważam to za słuszne. Z badań wynika, że gazety czyta dziś ok. 10% obywateli. Można powiedzieć, że w przeciwieństwie do telewidzów są oni świadomymi odbiorcami reklam. Decydują się na kupno określonej gazety i zapoznają z wybranymi przez siebie tekstami. Mają możliwość ich analizy i czas na refleksję. Taka reklama jest więc sensowna, poza tym znacznie tańsza. Kosztuje kilka a nie kilkanaście tysięcy złotych, jak spot telewizyjny, więc także mniejsze, biedniejsze partie mogą sobie na nią pozwolić. Z kolei internet ma słabszą siłę rażenia niż telewizja. Zresztą i tak jest możliwość indywidualnego reklamowania się, np. na Facebooku. A telewizja nie dość, że ma największy zasięg, to wciąga jak narkotyk.
Ograniczenie reklam wyborczych to zatem nie ograniczenie demokracji, jak chce Polakom wmówić PiS, lecz wyrównanie szans wyborczych partii.
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry