Jeśli odpowiedź brzmi: "nie", dziennikarz ripostuje: - Ależ to krańcowa nieod-powiedzialność. Kraj jest w potrzebie! Jeśli natomiast polityk odpowiada pozy-tywnie, to wówczas pada chytre pytanie: - A co powiedzą na to wyborcy? Na-stępnie ukazuje się tłustym drukiem, na pierwszej stronie, informacja o tym, że partia X chce ratować budżet kosztem emerytów, nauczycieli, dzieci, niepełno-sprawnych itd. Zgroza. Tymczasem podstawowym pytaniem jest, ile trzeba znaleźć pieniędzy. Jeżeli rodzina dowiaduje się, że w następnym roku zabraknie jej 100 tys. zł i nie ma ich skąd wziąć, to decyduje się sprzedać mieszkanie i przenieść do pokoju ze ślepą kuchnią. Trudno. Ale jeżeli już po sprzedaży okaże się, że niedobór wynosi nie 100 tys., a 10 tys. zł? Tylko pluć sobie w brodę. Je-steśmy obecnie w podobnej sytuacji. Ktoś wycenił nasze długi, nie wiemy jed-nak, na ile jest wiarygodny. Każda liczba, którą operuje rząd, budzi wątpliwości. Podważają je także ekonomiści, których trudno posądzać o niechęć do ekipy rządzącej. Cytuję za "Gazetą Wyborczą": Jerzy Osiatyński: "nasuwają mi się pytania, na które nie znam odpowiedzi", "nie rozumiem tabelki zestawiającej zmiany w dochodach", "dlaczego podatki osób fizycznych rosną tylko o pół mi-liarda". Bogusław Grabowski: "cyfry przedstawione przez Bauca są dla nas za-skakujące", "to nadal nie wyjaśnia, dlaczego przyszłoroczne dochody mają być znacznie niższe", "jak mogło dojść do tego, że dochody w przyszłym roku mają maleć". Krzysztof Rybiński: "Bauc przesadził z tak ogromnym deficytem w przyszłym roku", "mamy do czynienia z manipulacją dochodami i nadmucha-niem wydatków", "w ciągu ostatnich kilku miesięcy Bauc oszukiwał rynki finan-sowe". Wojciech Misiąg: "Ważne, by wydatków nie ciąć nadmiernie, a na tym etapie nie da się tego dokładnie policzyć".
Rozsądni politycy i ekonomiści, zanim przedstawią jakąkolwiek propozycję, muszą najpierw dowiedzieć się, na czym naprawdę stoją. Do wyliczeń Pana Ministra Bauca - o ile to są jego wyliczenia, bo nikt się pod nimi nie podpisał - jakoś nie mam zaufania. Może nie trzeba zaraz sprzedawać domu, lecz najpierw wyprowadzić z niego tego członka rodziny, który pieniędzy do domu nie przy-nosi, a zarobki rodziny marnotrawi i zadłuża się na hipotece.
Marek Borowski
Źródło: "Trybuna"
Powrót do "Publikacje" / Do góry