Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 24.09.99 / Powrót

SLD i podatki 2000
Dział: O podatkach

W czerwcu tego roku rząd skierował do Sejmu pierwsze projekty ustaw zmieniające polski system podatkowy. Dotyczą one podatku dochodowego od osób prawnych i fizycznych, podatku od towarów i usług oraz podatku akcyzowego.

Zmiany motywowane są chęcią zwiększenia inwestycji, a tym samym liczby miejsc pracy, uproszczenia systemu podatkowego oraz uszczelnienia przepisów.

Bardziej szczegółowa analiza tych projektów pokazuje jednak, że w wyniku ich realizacji zamierzone cele nie zostaną osiągnięte lub też zostaną osiągnięte w niewystarczającym stopniu.

Obniżenie podatków a inwestycje

Głównym lejtmotywem rządowych propozycji jest zwiększenie oszczędności i inwestycji, czemu ma służyć obniżenie stawek podatku dochodowego. Przyjrzyjmy się zatem problemom, jakie są do rozwiązania, gdy idzie o inwestycje. Po pierwsze, słabnie ogólne tempo inwestowania. Po drugie, inwestycje, zwłaszcza zagraniczne, rozkładają się bardzo nierównomiernie na terenie kraju. Jak stwierdziła specjalna grupa badawcza powołana przez Międzynarodowe Biuro Pracy w Genewie do oceny społecznych aspektów transformacji w Polsce, aż 40 proc. zagranicznych inwestycji lokowanych jest w Warszawie. Gdy uwzględnimy również inne metropolie, okaże się, że prawie wszystkie inwestycje powstają tam, gdzie nie ma bezrobocia lub jest ono stosunkowo małe. Mało inwestuje się również na terenach, na których panuje ukryte bezrobocie, tzn. na wsi. Czy obniżenie stawek podatkowych pozwoli ożywić tempo inwestowania?

Efektu takiego można by oczekiwać, gdyby kwoty, które pozostaną w kieszeniach przedsiębiorców, były znaczące. Tymczasem nie będą. Zaproponowane przez rząd Jerzego Buzka obniżenie stawek podatkowych dla podmiotów gospodarczych zwiększy oszczędności firm o nie więcej niż 0,15 proc. PKB w 2000 r. i dalsze 0,35 proc. PKB w 2001 r. - razem nie więcej niż o 0,5 proc. PKB! Jest to wielkość znikoma, a i to nie wiadomo, czy w pełni zamieni się w inwestycje. Proponowana równocześnie przez rząd podwyżka niektórych stawek odpisów amortyzacyjnych pomyślana jest jako rekompensata likwidacji ulg inwestycyjnych, więc nie przyniesie przedsiębiorstwom więcej pieniędzy. (Do kwestii amortyzacji jeszcze wrócę.) Zatem by ożywić inwestycje, trzeba by dokonać znacznie większej obniżki stawek podatkowych, powiększając ryzyko - istniejące już przy propozycjach rządowych - że zaoszczędzone środki w jakiejś części nie zostaną przeznaczone na inwestycje, lecz na konsumpcję.

Z kolei ubytek 0,5 proc. PKB - a faktycznie okazałby się on większy, gdyż trzeba tu jeszcze uwzględnić obniżenie stawek podatku dochodowego od osób fizycznych o skromnych dochodach, które całość obniżki podatku przeznaczą na konsumpcję, a nie na oszczędności - byłby dla budżetu znaczący. Za tę kwotę można by np. sfinansować większą część reformy edukacji.

Premia podatkowa dla wybranych

Zastanówmy się teraz, kto tak naprawdę skorzysta z obniżenia podatków od osób fizycznych i czy tą drogą rząd może osiągnąć zwiększenie inwestycji i liczby miejsc pracy. Przypomnę, że od 2001 r. jako model docelowy proponuje się dwuszczeblową skalę podatkową o stawkach 18 proc. i 28 proc. W ten sposób, w stosunku do stawek dzisiejszych, stawka podatkowa dla osób o najniższych dochodach obniży się o 1 pkt proc., dla osób z drugiego przedziału skali o 2 pkt proc. i dla osób najlepiej sytuowanych o 12 pkt proc. W przyszłym roku dla osób o najniższych dochodach nie przewiduje się obniżki stawki, dla osób z drugiego przedziału skali podatkowej ma być ona niższa o 1 pkt proc., a dla najzamożniejszych - niższa o 4 pkt proc.

Rozwarstwienie dochodów w Polsce przekroczyło już europejskie obyczaje i wciąż się pogłębia. Liczba podatników w trzeciej, najwyższej grupie dochodowej od trzech lat waha się w granicach 1 - 1,2 proc., ale o ile w 1996 r. dostarczyli oni 15,75 proc. ogółu podatków, to w 1997 r. 19,77 proc., a w 1998 r. już 23,06 proc.! Rząd zamierza te rozpiętości powiększać. Taki jest aspekt społeczny tych propozycji. Ale jest i wymiar polityczno-gospodarczy. Obniżkę stawki z 40 do 28 proc. przedstawia się jako krok w kierunku małych i średnich przedsiębiorstw rodzinnych, dzięki czemu sektor małych i średnich przedsiębiorstw szybko się rozwinie i stworzy nowe miejsca pracy. Jest to argument wyjątkowo demagogiczny. Spośród osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą i wykonujących wolny zawód (ponad 2,4 mln osób), prawie 1,1 mln było w ub.r. opodatkowanych podatkiem dochodowym na zasadach zryczałtowanych (karta podatkowa albo ryczałt ewidencjonowany) i tych podatników ruchy skali podatkowej nie interesują. Z pozostałych 1,3 mln firm ok. 140 tys. opłacało podatek w trzeciej grupie podatkowej i skorzysta z obniżki. Tak więc propozycje rządowe - wbrew zapowiedziom - pomijają prawie 95 proc. (!) wszystkich małych firm. A ponieważ łączna liczba podatników w trzeciej grupie podatkowej wynosi 284 tys., oznacza to, że również ok. 140 tys. osób nie prowadzących działalności gospodarczej otrzyma sowity prezent od rządu, przy czym twierdzenie, że zamienią go na bankowe oszczędności, które z kolei banki pożyczą inwestorom, to tylko hipoteza. Równie, a może nawet bardziej prawdopodobne jest, że wzrośnie konsumpcja, i to z importu.

Ulga inwestycyjna - dla wszystkich

Opracowana przez SLD - zamiast obniżania stawek podatkowych (z wyjątkiem przewidywanej na przyszły rok obniżki stawki dla osób prawnych z 34 do 32 proc.) i zmodyfikowana w stosunku do obecnie obowiązujących koncepcja ulg inwestycyjnych lepiej rozwiązuje zarysowane problemy związane z inwestycjami. W przeciwieństwie do obniżek stawek podatkowych, które stanowią premię dla wybranych, ulga inwestycyjna przysługiwałaby bez względu na przedział podatkowy i zasadę opłacania podatku. Stanowiłaby zatem powszechną zachętę do inwestowania.

Zniechęcałaby także do transferu zysków za granicę. Ożywienie inwestycyjne mogłoby być (jeśli inne warunki - np. popytowe - zostaną spełnione) dzięki temu znacznie większe w porównaniu z tym, jakie można by osiągnąć - nawet w najbardziej optymistycznym wariancie - w wyniku realizacji projektów rządowych. Ulgą byłyby przy tym objęte tylko te inwestycje, na których państwu szczególnie zależy, a więc w regionach dotkniętych lub zagrożonych wysokim bezrobociem strukturalnym oraz na terenach wiejskich. Ponadto z ulg inwestycyjnych korzystaliby eksporterzy, czyli firmy o określonym udziale eksportu w sprzedaży lub kwocie tego eksportu - bez względu na miejsce prowadzenia działalności, ale z wyjątkiem eksporterów surowców. Państwo wspierałoby zatem rozwój sił wytwórczych w tych przedsiębiorstwach, które udowodniły, że potrafią ulokować na rynku zagranicznym przetworzone produkty, a więc generalnie firmach dobrych i bardzo dobrych, wytwarzających nie tylko nowoczesne i wysokiej jakości wyroby, ale także dobrze zarządzanych i mających sprawne służby marketingowe. W ten sposób ulgi służyłyby nie tylko wzrostowi eksportu, ale również wzmacnianiu i rozwojowi konkurencyjności polskiej gospodarki.

Wyciągnęliśmy wnioski z krytyki obowiązującego do tej pory systemu ulg inwestycyjnych i znacznie łagodzimy warunki, które pozwalają przedsiębiorstwom z tych ulg korzystać. Rezygnujemy więc np. z wymogu uzyskania określonej normy rentowności, odstępujemy od ograniczeń w zakresie amortyzacji środków trwałych, z którymi związane są ulgi, nie cofamy też prawa do ulgi, gdy u podatnika wystąpią zaległości w opłacaniu podatków i składek na ubezpieczenia - pod warunkiem że ureguluje zaległości w określonym terminie.

Proponowane przez rząd w zamian za ulgi inwestycyjne podwyżki niektórych stawek odpisów amortyzacyjnych nie stanowią dla przedsiębiorstw istotnej rekompensaty. Po pierwsze, skutki amortyzacji rozłożone są na wiele lat, a ulgi niemal natychmiastowe. Po drugie, podwyżka stawek jest niewielka (od 0,5 do 1,5 pkt proc.) i czysto mechaniczna, nie uwzględniająca np. postępu technicznego. W dodatku rząd ucieka od przeszacowania środków trwałych, a zatem i podwyższenia podstawy obliczania odpisów amortyzacyjnych, stawiając przedsiębiorstwa w bardzo trudnej sytuacji. Możliwość taką wręcz wykreślił z projektu ustawy! Warto sobie przy tej okazji uświadomić, że w ten sposób zaniżana jest wartość księgowa majątku narodowego, także przeznaczonego do prywatyzacji.

Dla przypomnienia, tylko raz w ostatnim dziesięcioleciu, w okresie gdy rządziła koalicja SLD -PSL, była zarządzona pełna aktualizacja wyceny środków trwałych. Było to w 1995 r., z rozliczeniem skutków podatkowych za 1995 r. do końca 1997 r. Od tamtego czasu do dzisiaj środki trwałe zdeprecjonowały się co najmniej o 40 - 50 proc.

Nie wylewać dziecka z kąpielą

Taka jest zasadnicza oś sporu między SLD a rządem, jeśli chodzi o wpływ zmian podatkowych na inwestycje. Spór ten ma jednak głębszy podtekst. Nasza zgoda na obniżenie podatków, bez gwarancji, że w ślad za tym obniżeniem nastąpią inwestycje w odpowiedniej skali oraz w pożądanych miejscach i sektorach, oznaczałaby, że godzimy się na zmniejszenie budżetu państwa. Tymczasem lansowana przez rząd teoria małego budżetu jest bardzo szkodliwa, zwłaszcza że Polska już teraz ma jeden z najmniejszych budżetów w Europie, a może nawet w szerszej skali. Taka polityka wyklucza inwestowanie w człowieka (edukacja, nauka) i w infrastrukturę gospodarczą - a na tym właśnie powinniśmy się skoncentrować.

Jako uzupełnienie systemu ulg inwestycyjnych chcemy zgłosić regulacje dotyczące leasingu i forfaitingu. Chodzi o stworzenie rzeczywistych preferencji dla inwestowania przez leasing, w tym znaczne uproszczenie podatkowych rozliczeń skutków umów leasingu. Problem forfaitingu, który jest ściśle powiązany z leasingiem, nie jest w ogóle uregulowany w przepisach podatkowych. Zamierzamy też wesprzeć, poprzez złagodzenie przepisów podatkowych, organizacje pozarządowe, uzupełniające, a nierzadko zastępujące państwo w finansowaniu celów użytecznych społecznie.

Jeśli chodzi o upraszczanie systemu podatkowego, to jesteśmy jak najbardziej "za", domagamy się jednak, by cele realizowane do tej pory dzięki ulgom podatkowym, likwidowanym przez rząd w imię owego upraszczania, były nadal realizowane, tyle że lepiej, a więc z uwzględnieniem potrzeb i sytuacji ludzi o średnich i niskich dochodach. Dotyczy to zwłaszcza budownictwa mieszkaniowego. Jeśli nie ma alternatywnych rozwiązań (a akurat w przypadku budownictwa mieszkaniowego nie ma), ulga powinna pozostać.

Co do uszczelniania przepisów, też jesteśmy "za", pod warunkiem że nie wylejemy dziecka z kąpielą, a to nam grozi w przypadku likwidacji ulg dla przedsiębiorstw zatrudniających osoby niepełnosprawne. Stracą na tym nie przedsiębiorstwa, a niepełnosprawni. Pracujemy obecnie nad rozwiązaniami, które zapobiegną nadużywaniu tych ulg.

Chcemy też zlikwidować luki w prawie podatkowym umożliwiające dokonywanie fikcyjnych darowizn na rzecz Kościołów - wymaga to m.in. odpowiednich zmian - ich projekt przygotowaliśmy - w tzw. ustawach kościelnych.

Źródło: "Rzeczpospolita"

Powrót do "Publikacje" / Do góry