Pojawiły się też konkrety na temat tego, co za te pieniądze zamierza się zrobić. Jest się z czego cieszyć - sala koncertowa na 1,8 tys. miejsc i siedziba dla orkiestry Sinfonia Varsovia, Centrum Kultury w pałacyku Konopackiego, modernizacja Teatru Baj, wiele inwestycji w infrastrukturę. Brakuje mi jednak odpowiedzi na pytanie, ile właściwie lat potrzeba, by Praga i Targówek zrównały się pod różnymi względami z innymi dzielnicami stolicy, przestały być ubogimi krewnymi? Jaką część potrzeb mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy uda się dzięki programowi rewitalizacji zaspokoić?
Nie na wszystko jest tyle samo czasu. Uważam, że dla prażan kluczowe jest to, jak długo jeszcze ich dzieci będą wypadać na różnych egzaminach dużo gorzej niż ich rówieśnicy z lewego brzegu Wisły, a praskie szkoły będą uchodziły za najgorsze w Warszawie. Podczas konsultacji dzielnicowych 29 kwietnia jedna z uczestniczek zwróciła uwagę, że w programie praktycznie nie wspomina się o rozwiązaniu problemów edukacyjnych Pragi. Ma to się dziać niejako przy okazji zapobiegania i przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, na który to cel przeznacza się znacznie więcej pieniędzy niż dotychczas. Wiele jednak zależy od tego, jak te środki zostaną rozdzielone. Czy szkoły zostaną lepiej wyposażone, dostaną więcej pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne? Ważne jest też, na ile w realizację programu zostaną włączeni partnerzy społeczni, organizacje pozarządowe. Na Pradze i Targówku są one bardzo aktywne. Stowarzyszenia Q Zmianom, Otwarte Drzwi, Mierz Wysoko, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Ulicy im. Kazimierza Lisieckiego, Serduszko dla Dzieci, czy inne, podobne, pomogły wyprostować drogi życiowe wielu dzieciom i dorosłym - skończyć szkołę, rozwinąć zainteresowania, zdobyć zawód, znaleźć pracę, dom, wyjść z osamotnienia i opuszczenia. Pomimo tych zasług, organizacje te borykają się z problemami finansowymi a nawet z szykanami. Np. Stowarzyszeniu Otwarte Drzwi, które prowadzi m.in. ośrodek dziennego pobytu i rehabilitacji osób niepełnosprawnych, cofnięta została dotacja z PFRON-u. Powód? Przekroczono dozwoloną liczbę pracowników administracyjnych, ponieważ jedna z pracownic dostała długoterminowe zwolnienie lekarskie i trzeba było na jej miejsce zatrudnić inną, a kontrolerzy policzyli obie. NGO potrzebne są więc nie tylko pieniądze, ale i ochrona przed różnymi absurdalnymi decyzjami.
Drugą równie istotną kwestią jest to, jak długo jeszcze będą istniały na prawym brzegu Wisły domy, w których nie da się godnie żyć, pozbawione podstawowych wygód i instalacji. Cieszy fakt, że w ciągu ostatnich 7 lat przybyło na Pradze i Targówku 800 mieszkań komunalnych. Wątpliwości moje budzi jednak zapowiedź, że budownictwem mieszkaniowym mają się odtąd zajmować głównie TBS-y. Ma powstać 1700 nowych mieszkań, w tym 675 w kompleksowo zmodernizowanych kamienicach zabytkowych. Czy jednak będą one na kieszeń ludzi, którzy mieszkają dziś w tragicznych warunkach, w budynkach do wyburzenia? Przydałaby się dokładniejsza fotografia stanu zasobów mieszkaniowych na obu Pragach i Targówku, pokazująca, ile budynków jest do remontu, ile do rozbiórki, ile mieszkań nie ma centralnego ogrzewania, ciepłej wody, łazienki, WC itd.
Chodzi o to, byśmy nie epatowali się liczbami, lecz wiedzieli, czy realizując nowy program rewitalizacji robimy wielki skok, czy tylko mały kroczek i w którym miejscu będziemy za 7 lat.
Marek Borowski,
Źródło: "Mieszkaniec"
Powrót do "Publikacje" / Do góry