Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 01.03.17 / Powrót

Wszystko (prawie) w rękach Schetyny
Dział: O polityce i politykach

PiS gruntownie zmienia ustrój państwa, niedoskonałą demokrację przekształca w doskonałą demokraturę z klerykalnym piętnem i gdy Polacy odczują jej karzącą rękę, będzie już za późno na zmiany.

Politycy PiS mogą czuć się zadowoleni. Mimo łamania na każdym kroku konstytucji, żenujących bądź wręcz kompromitujących wystąpień publicznych, obsadzania Misiewiczami tysięcy stanowisk – sondażowe poparcie nie spada. No cóż, program 500+ działa, bezrobocie jest niskie, a i budżet jakoś się trzyma. Dług publiczny wprawdzie coś za szybko pęcznieje, a przyszłe emerytury maleją, ale kto by się tym przejmował. Żyjemy tu i teraz, a o to, co będzie za 20 lat, niech się koń martwi – ma dużą głowę. Na dodatek TVPiS wszystkie wpadki rządzących wygładzi albo zatuszuje, sukcesy napompuje albo wykreuje, a przeciwników pognębi. Jest to sytuacja dla opozycji bardzo niekomfortowa. Próbuje wotów nieufności wobec poszczególnych polityków PiS, demonstracji sprzeciwu na sali sejmowej, ostro krytykuje pomysły rządzących, a czasem stara się zmobilizować obywateli do protestów ulicznych, choć kryzys w KOD sprawy nie ułatwia.
Odpadła także ostatnia broń opozycji, jaką zawsze był Trybunał Konstytucyjny. Do obecnego TK skarg kierować nie warto, a nawet – ze względu na jego częściowo nielegalny skład – wręcz nie należy. Całość ma charakter wojny pozycyjnej, czasem kawałek terenu zdobędzie PiS, a czasem opozycja, ale przełomu nie ma. Wiele osób, które nie mogą już znieść arogancji i psucia państwa przez PiS, jest tym zniecierpliwionych. Róbcie coś! – wołają do opozycji i narzekają, że „prawdziwych liderów już nie ma”. Sądzą, że istnieje jakiś cudowny pomysł na skuteczne odzyskanie poparcia większości Polaków oraz że potrzebny jest charyzmatyczny lider, bo ci, co są, to tego czegoś nie mają. Niestety, nie wskazują tego pomysłu ani tego lidera. Nazywam to myśleniem magicznym.

Jeśli chcemy znaleźć odpowiedź na pytanie: co robić?, analiza musi pójść innym torem i ze świadomością, że nic tu nie stanie się tak szybko, jak byśmy tego chcieli. W moim przekonaniu są dwa problemy. Pierwszy to reaktywność działań opozycji. Ogranicza się ona do odpierania pomysłów PiS, które jest w ciągłym natarciu. Co chwila atakuje jakąś pseudoreformą, etykietuje przeciwników bądź rozgrywa (czasami prawdziwe) grzechy poprzedników. Opozycja dzielnie odpiera i krytykuje, ale ton debacie publicznej nadaje nie ona, lecz PiS. Powstaje wrażenie, że PO, Nowoczesna, PSL, a także pozaparlamentarna lewica mają wiele do powiedzenia na „nie”, ale niewiele na „tak” – a to bardzo utrudnia przyciągnięcie nowych zwolenników spośród tych, którzy są niezdecydowani.
No dobrze, powie ktoś: ale niby co mieliby zgłaszać? W populizmie PiS nie przebiją, zresztą sami – i słusznie – krytykują dość niefrasobliwą politykę finansową obecnej ekipy, a innych projektów ustaw nie ma co nawet wnosić – błyskawicznie wylądują w koszu. Racja, ale nie o to chodzi. PiS gruntownie zmienia ustrój państwa, niedoskonałą demokrację przekształca w doskonałą demokraturę z klerykalnym piętnem i gdy Polacy odczują jej karzącą rękę, będzie już za późno na zmiany. Gorzej – być może zobojętnieją i uznają, że nic się nie da zrobić. Jak dosadnie określił to kiedyś Kisiel: „To jasne, że jesteśmy w d..., gorzej, że zaczęliśmy się w niej urządzać”.

Temu niebezpieczeństwu partie opozycyjne mogą zapobiec, podejmując razem prace nad wizją Polski popisowskiej. Powinna to być praca wspólna, bo nie o koncepcje gospodarcze tu chodzi, ale o kwestie ustrojowe, które opozycję raczej łączą. Przykłady? Proszę bardzo. Jak ma być wybierany i funkcjonować Trybunał Konstytucyjny, aby oddalić zarzuty o stronniczość i zapewnić wysoki poziom merytoryczny wyroków? Jak przywrócić etos urzędniczej służbie cywilnej, odpartyjnić ją i zapewnić uczciwy, merytoryczny nabór? Jak zagwarantować pluralizm, bezstronność i misyjność mediów publicznych? Jak skonstruować przepisy tak, aby prokuratura była wolna od nacisków politycznych, ale zarazem nie samowolna? Jak umocnić niezawisłość sędziowską, a zarazem usprawnić pracę sądów? Co zrobić, aby Misiewicze, Obajtki i im podobni fachowcy nie obsiedli stanowisk? Pracom nad tymi i podobnymi kwestiami, prowadzonymi publicznie, z udziałem ekspertów i w konsultacjach z wyborcami, powinna przyświecać dewiza: przywrócimy Polakom demokratyczne i sprawne państwo, wolne nie tylko od pisowskich wynaturzeń, ale także naszych błędów i zaniedbań.

Gdy przedstawiam tę koncepcję politykom z opozycji, często słyszę: ale kogo to interesuje? Traktuję to pytanie jako brak wiary w ludzi. Dlaczego dziś, mimo szybszego wzrostu płac i świadczeń oraz niskiego bezrobocia, sondaże pokazują, że na partie szanujące konstytucję (PO, N, PSL, lewica) nadal gotowych jest głosować więcej wyborców niż na PiS? Nie liczą przecież na żadne materialne korzyści po dojściu opozycji do władzy. Trwają w oporze wobec władzy, bo chcą pluralistycznego, demokratycznego, europejskiego, szanującego prawo i prawa obywateli państwa! Ale mogą się w końcu zniechęcić, jeśli ich reprezentanci nie potraktują tych oczekiwań poważnie.
Koncepcji wspólnej pracy zagraża jednak międzypartyjna rywalizacja – i to jest właśnie ten drugi problem opozycji. Wszelako twarde dane pokazują, że z PiS można wygrać, ale tylko działając wspólnie. Wystawiając wspólne listy, a w wyborach większościowych – wspólnych kandydatów. Dziś wszystkie partie opozycyjne deklarują, że jeśli zajdzie taka potrzeba, porozumieją się przedwyborczo. Brzmi dobrze, ale jeśli wcześniej nie popracuje się nad wspólnymi projektami (a taka praca buduje wzajemne zaufanie), partyjne partykularyzmy potrafią zniszczyć najbardziej oczywiste porozumienie – i wszyscy przegrają.
Rywalizacja międzypartyjna szkodzi współpracy, ale w ostatnich miesiącach coś się w tej kwestii wyjaśniło. Bolid Ryszarda Petru na zakręcie wypadł z toru i choć pokiereszowany kierowca wrócił do wyścigu, musi przyjąć do wiadomości, że bolidu Platformy już nie dogoni. I właśnie dlatego na Platformie spoczywa największa odpowiedzialność za podjęcie wspólnych z innymi partiami prac nad przyszłą wizją ustrojową Polski i za przedwyborcze porozumienia. Ta rola – rola lidera – wymaga samoograniczenia i poszanowania mniejszych partnerów, którzy z kolei muszą przyjąć do wiadomości swój mniejszościowy status.
To trudne, ale stawką po raz pierwszy od 1989 r. nie jest zwykłe przejęcie władzy, ale pokonanie autorytaryzmu i uchronienie Polski przed marginalizacją.


Źródło: Polityka

Powrót do "Publikacje" / Do góry