Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 17.03.21 / Powrót

JAKIE CZASY, TAKI TUWIM
Dział: O polityce i politykach

Polska jawi się dziś niczym kraina z komedii Gogola: i śmieszno, i straszno. Wiem wprawdzie, że to, co dziś wydaje się śmieszne, jutro może stać się straszne, ale z drugiej strony śmiech ma walory ozdrowieńcze, więc pośmiejmy się trochę. Na początek weźmy „na warstat” Nikodema Dyzmę naszych czasów, czyli Daniela Obajtka. Rzucili się na niego wszyscy, że klnie jak szewc (teraz będzie się mówić: jak Obajtek), że kłamca, że nie wiadomo, skąd wziął milion, jeśli zarobił tylko 100 tys. - a nikt nie zwraca uwagi na język, jakim się posługuje. I nie myślę tu bynajmniej o wulgaryzmach (choć i tu jest twórczy), ale o składni, fleksji i grach słownych, które Obajtek uprawia z wyraźną radością dziecka, które właśnie nauczyło się mówić. Jest to przy tym język nawiązujący do najlepszych tradycji polskiego skeczu i kabaretu, do słynnej w PRL audycji „Dialogi na cztery nogi” Kofty i Friedmanna. Obajtek czerpie także pełnymi garściami z Tuwima. Weźmy np. taki fragment dialogu Daniela z Szymonem: „Najtrudniejsza jest ta formierka, czyli żeby to wszystko ssało, to ta rura musi się zwijać w prążki, a trzeba wyp...lić gewisa, a jak gewisa już nie będzie, to przejść na peszla wzmocnionego 750, a wtedy będzie brał erelki i szerowiec” . Dla porównania fragment skeczu Tuwima pt. „Ślusarz”, w którym wezwany przez Tuwima ślusarz tłumaczy mu, dlaczego nie może od razu przystąpić do naprawy: „Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię” . Dlatego proszę, odczepcie się od naszego Człowieka Wolności, bo jego język zanurzony jest w najlepszej, polskiej tradycji!

I jeszcze jedno, panie Danielu - niepotrzebnie tłumaczy się pan posiadaniem zespołu Tourettea. Jak się jest kandydatem na premiera w rządzie PiS, to jakiś zespół trzeba posiadać! Problem w tym, że po analizie wypowiedzi wójta Obajtka eksperci stwierdzili, że zapewne jest on posiadaczem jakiegoś zespołu, ale nie jest to zespół Tourettea. Dlatego chcąc wspiąć się na premierowski fotel, Daniel Obajtek musi poszukać innego zespołu. Proponuję wykorzystać tzw. zespół Delbrucka. Jego encyklopedyczna definicja to: „Patologiczna zdolność do wprowadzania innych osób w błąd, kłamania, przeinaczania faktów, opowiadania zmyślonych historii, przy jednoczesnym stawianiu własnej osoby w bardzo dobrym świetle. Mitomani bardzo często zapominają, o czym mówili wcześniej, i starają się na szybko stworzyć nową historię”. Oczywiście Daniel Obajtek musi sobie zdawać sprawę, że zamieniając zespół Tourettea na zespół Delbrucka, wkracza na terytorium zajęte już przez premiera (patrz: POLITYKA 11), który wielokrotnie pokazał, na co go stać, i na pewno sporo ma jeszcze w zanadrzu. Myślę jednak, że pan Obajtek nie jest bez szans. Zachwyca się nim przecież sam prezes; ukrywa majątek i przepisuje go na rodzinę, szasta nie swoimi pieniędzmi, potrafi skłamać nawet przed sądem - czyli kwalifikacje na najwyższe stanowiska w Zjednoczonej Prawicy niewątpliwie ma. Panie Danielu, prezesura Orlenu to tylko przystanek w pańskiej karierze. I niech pan nie zwraca uwagi na złe języki - naprzód!

Zespół Delbrucka jest niestety w polskiej polityce przypadłością dość rozpowszechnioną. Oto Łukasz Mejza, radny sejmiku woj. lubuskiego, kandydat z listy PSL w wyborach do Sejmu w 2019 r., zapytany, czy przyjmuje mandat po zmarłej posłance Jolancie Fedak, odpowiedział, jak przystało na męża stanu: „Tak, czas wprowadzić trochę świeżości, nowej jakości w polskim parlamencie”. Podobno ma wstąpić do klubu PiS. Powiało świeżością.

Źródło: Polityka - 17.03.2021

Powrót do "Publikacje" / Do góry