Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 30.01.03 / Powrót

Wyszehrad do Unii
Dział: O polityce i politykach

Marek Borowski

Niedawno odbyło się w Budapeszcie spotkanie szefów parlamentów państw Grupy Wyszehradzkiej. Jego celem była refleksja nad sensem współpracy regionalnej po Kopenhadze. Uzgodnienie warunków przystąpienia naszych krajów do Unii Europejskiej wypełniło bowiem podstawowe przesłanie, które legło u podstaw Deklaracji Wyszehradzkiej z 1991 roku.
W latach 90. spoiwem Grupy było wspólne dążenie do NATO i UE. 1 maja 2004 cele te zostaną definitywnie osiągnięte. Sprawdziła się formuła "trójkąta" a potem "czworokąta" jako forum regionalnej współpracy. Nasze kraje wchodzą do Unii równocześnie. Oczywiście nasze starania o powrót do Europy trwałyby i bez oglądania się na regionalnych partnerów. Razem było jednak nam łatwiej, mimo że czasem duchowi kooperacji towarzyszył nie zawsze potrzebny duch rywalizacji.
Co dalej? Jest oczywiste, że nie przestajemy być sąsiadami. Zniesienie ceł i kontroli granicznej nie oznacza, że nasze kraje się rozejdą. Wręcz przeciwnie, staniemy się bliżsi sobie. Warto zauważyć, że wyszehradzka czwórka w minionym dziesięcioleciu rozbudowywała przede wszystkim swoje kontakty z krajami Europy Zachodniej w układzie Wschód - Zachód. Teraz oczywiste i potrzebne staje się umocnienie różnorodnych więzi pionowych, na osi Północ - Południe. Współpraca taka nie przeczy logice Unii Europejskiej. Istnieją w niej przecież mniej lub bardziej sformalizowane grupy współpracy regionalnej, takie jak Beneluks, czy kraje skandynawskie. Ale trzeba też pamiętać, że w instytucjach unijnych gra interesów odbywa się także, a może nawet przede wszystkim, ponad geografią, w układzie kraje duże - kraje małe. Pokusa udziału w tej grze - interesująca zwłaszcza dla kraju sporego jak Polska - nie powinna przeważyć nad korzyściami, jakie może nam przynieść wspólne działanie - połączonymi siłami całej wyszehradzkiej czwórki.
Kontynuacja współpracy środkowoeuropejskiej wymaga dziś ponownego przemyślenia celów i zasad. Z inicjatywy polskiego premiera podjęto już pracę nad nowym sformułowaniem generalnej deklaracji określającej w nowych czasach i nowych okolicznościach misję Wyszehradu. W tej misji jest też, w moim przekonaniu, miejsce dla parlamentów.
Do Unii i co dalej
Zasadne w tym miejscu jest pytanie, jaki zatem jest dziś nasz wspólny interes i jakie będzie nowe spoiwo grupy wyszehradzkiej. Na to pytanie musimy, jak sądzę, odpowiedzieć w dwóch perspektywach czasowych. Pierwszej - do końca kwietnia 2004 roku, do przystąpienia do Unii i drugiej - na pierwsze lata członkostwa. Mamy w tym czasie w Unii, wobec "starych" członków, pewne wspólne sprawy do załatwienia. Wspólne zresztą nie tylko dla nas, ale i dla innych nowych członków UE z Europy Środkowej - Litwy, Łotwy, Estonii i Słowenii. Kraje "wyszehradzkie" jako największe spośród zaproszonych do Unii mają w moim przekonaniu szczególny obowiązek kontynuowania współpracy.
Cóż zatem mają do zrobienia w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy nasze parlamenty? Powinniśmy przede wszystkim wspólnie działać na rzecz ratyfikacji w krajach Piętnastki traktatu akcesyjnego. Warto, w moim przekonaniu koordynować terminy, tematy i obszary szczególnego zainteresowania. Sprawa, zapewniam, nie będzie bezproblemowa. Możemy się bowiem liczyć z próbami formułowania różnorodnych oczekiwań pod naszym adresem ze strony różnych środowisk politycznych czy grup nacisku w krajach członkowskich, jak to przed paru miesiącami było w Holandii. Czeka nas oczywiście także udział w przygotowaniu naszych społeczeństw do członkostwa. Warto tu nadal wymieniać się doświadczeniami. Inne sprawy w krótkiej perspektywie - to dostosowywanie prawa wewnętrznego do unijnego i udział przedstawicieli parlamentów w dyskusji Konwentu o przyszłości Unii. Rozpoczynamy też równolegle pracę nad ordynacją wyborczą do Parlamentu Europejskiego, przygotowujemy narodowych kandydatów na stanowiska w instytucjach Unii.
Parlamentarzyści naszych krajów żyją już przygotowaniami do referendów europejskich. Na Węgrzech i Słowacji referenda odbędą się wcześniej niż u nas, a w Czechach - prawdopodobnie nieco później. W Polsce naszym celem jest zarówno zdobycie poparcia większości opinii publicznej dla warunków akcesji, jak i osiągnięcie frekwencji ponad 50 proc. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że postawa naszych sąsiadów i przyjaciół z Grupy Wyszehradzkiej będzie miała dla Polaków znaczenie. W tej sytuacji decyzja o kaskadowej sekwencji podejmowania decyzji przez nasze kraje jest rozwiązaniem optymalnym.
Kwestią najważniejszą bo o strategicznym znaczeniu, będzie koordynacja działań po 1 maja 2004 roku. W szczególności jednolite stanowisko naszych krajów będzie istotne podczas wypracowywania perspektywy finansowej Unii na lata 2007-2012. Bez wątpienia bowiem najbardziej oczywistą cechą wspólną krajów Europy Środkowej jest ich zapóźnienie gospodarcze i cywilizacyjne w stosunku do reszty UE. Wspólnym pierwszoplanowym celem powinno być zatem jak najszybsze zlikwidowanie tej luki. Najważniejszy będzie dostęp do funduszy strukturalnych i funduszy spójności. Musimy wywalczyć dla siebie równoprawną pozycję. Zarówno nasze regiony jak i całe sektory gospodarki powinny uzyskać swoją szansę.
Nowe sąsiedztwo
Oczywiście kraje wyszehradzkie nie przystępują do Unii same. Rzeczą naturalną byłoby kontynuowanie naszej współpracy w szerszym gronie ośmiu państw środkowoeuropejskich. Powinniśmy zarazem prezentować solidarną postawę z naszymi południowymi sąsiadami, a zarazem przyszłymi członkami Unii - Bułgarią, Rumunią i Chorwacją.
Kraje wyszehradzkie staną się, i przez zapewne dłuższy czas będą, krajami granicznymi Unii. Nakłada to na nas pewien szczególny rodzaj odpowiedzialności - nie tylko wobec Unii i tzw. Strefy Schengen, ale także wobec naszych sąsiadów, którzy do Unii ( na razie ) nie wchodzą. W interesie Polski i innych nowych członków Unii nie jest budowanie nowych linii podziału Europy wzdłuż naszych wschodnich i południowych granic.
Dla nas, Polaków, wyjątkowe znaczenie ma sąsiedztwo z Ukrainą. Trzy spośród krajów wyszehradzkich mają z nią granicę. Sukces demokracji w tym kraju, zachowanie jego suwerenności politycznej i gospodarczej są rzeczą nie do przecenienia dla całego kontynentu, a zwłaszcza dla krajów naszego regionu.
Jestem przekonany, że cała nasza czwórka będzie aktywnie uczestniczyć w kreowaniu polityki UE wobec "nowego sąsiedztwa". Historyczne doświadczenia predestynują nas niemal "z urzędu" do współtworzenia wymiaru wschodniego Unii Europejskiej.
Miejsce dla parlamentu
Osobną sprawą jest rola parlamentów w polityce europejskiej. Wydaje mi się, że ta kwestia przez wiele lat była niedoceniana. Deficyt demokracji w instytucjach europejskich próbowano przezwyciężać rozszerzając uprawnienia Parlamentu Europejskiego. To nie wyczerpuje zagadnienia. Zwłaszcza w krajach Europy Środkowej, gdzie jesteśmy tak bardzo przywiązani do suwerenności, gdzie tak niedawno nasze parlamenty odzyskały autentyczność. Dlatego tak ważne jest włączenie parlamentów krajowych do spraw europejskich. Nie można doprowadzić do ich wyalienowania z tej problematyki. Doprowadzić by to mogło do swoistego monopolu rządu na reprezentowanie kraju w Unii, a parlament narodowy zostałby wtedy siłą rzeczy ustawiony w swoistej systemowej opozycji wobec integracji.
Szczególną rolą parlamentów powinno być monitorowanie i kontrola wykorzystania funduszy strukturalnych. Już obecnie w Sejmie przystąpiliśmy do tworzenia specjalnych stałych podkomisji, które zajmą się analizą przygotowania do absorpcji środków Unii.
W każdym kraju członkowskim istnieją specyficzne metody kontroli stanowisk zajmowanych przez dany kraj w organach Unii. Osobiście uważam, że należy szukać takich rozwiązań, które dawałyby parlamentowi narodowemu szeroki zakres wpływu. Sądzę także, że u nas w Polsce komisje sejmowe powinny mieć prawo opiniowania przedstawicieli narodowych na stanowiska w organach Unii. Zwiększyłoby to poczucie opinii publicznej, że Sejm - reprezentacja całej sceny politycznej w kraju - ma istotny wpływ na europejskie decyzje rządu. W ten sposób będzie można w przyszłości upewniać obywateli, że Unia jest projektem przyjaznym dla nich i dla naszych narodów.
Jednym z pomysłów umacniających rolę parlamentów krajowych mogłoby być organizowanie wspólnych posiedzeń komisji Parlamentu Europejskiego i odpowiadających im komisji parlamentów narodowych. Celem takich spotkań byłby przegląd wdrożenia dyrektyw, ocena konkurencyjności danego sektora w układzie globalnym, ocena realizacji wspólnych polityk i zasady subsydiarności (decyzje powinny być podejmowane na możliwie najniższym szczeblu - red. ), informacja o projektach nowych dyrektyw. Tutaj też krajom Europy Środkowej opłacałoby się występować wspólnie.
Czy więc Grupa Wyszehradzka zyska szansę na nową młodość po Kopenhadze i po akcesji? To zależy od naszych krajów. Polska konsekwentnie, przez cały czas od 1991 roku, była rzecznikiem środkowoeuropejskiej współpracy regionalnej. Dziś, w nowych okolicznościach, trzeba znaleźć dla niej nowe tematy zainteresowania i nowe zadania. Najważniejsza praca przypada tu bez wątpienia naszym rządom. Udział parlamentów potrzebny jest, by przybliżyć te problemy głównym siłom politycznym i opinii publicznej. Dlatego uważam, że powinniśmy dziś zachęcać do współpracy także parlamentarne grupy polityczne w krajach wyszehradzkich. Taka jest logika działania parlamentarnego. Taka jest też struktura organizacyjna Parlamentu Europejskiego, w którym będziemy obecni jako obserwatorzy już od momentu podpisania traktatu akcesyjnego, czyli za kilka miesięcy.
Wyszehrad ma szansę na drugą młodość i warto ją wykorzystać.

Tekst jest nieco zmienioną wersją wystąpienia marszałka Marka Borowskiego podczas spotkania szefów parlamentów państw Grupy Wyszehradzkiej w Budapeszcie 13 stycznia br.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Powrót do "Publikacje" / Do góry