Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Publikacje / 27.04.05 / Powrót

Trochę optymizmu, Bolek!
Dział: O polityce i politykach

Sejm oglądany w telewizji jest na ogół albo kłótliwy - na granicy wojny wszystkich ze wszystkimi, albo nudnawy. Ma on jednak także inne oblicze. Otóż, bywa również zabawny.
Te zabawne momenty telewizja czasem też wychwytuje - jeśli dochodzi do nich w trakcie bezpośredniej transmisji - nie oddaje jednak ich pełnego smaku, bowiem nie jest w stanie zarejestrować głosów z sali. Mikrofony ich nie wyłapują. Tak było np. z wpadką marszałka Józefa Zycha, któremu posłowie przerwali wygłaszanie słynnego już zdania: "Nie po raz pierwszy staje mi..." okrzykami: "Nam też", "Gratulacje", "No, no", "Kto by pomyślał" itp. wywołując jego zakłopotanie i wesołość sali. Próby naprawienia lapsusu: "Przychodzi stawać mi przed Izbą" oraz "Staje mi w pamięci pan poseł Iwiński..." dolały oliwy do ognia, ale też przyniosły marszałkowi oklaski.
Słynne, dzięki telewizji, stało się też pytanie posła Antoniego Stryjewskiego, czy godzi się w Wysokiej Izbie reklamować importerów pomarańczy (leżały na stole prezydialnym jako symbol rewolucji ukraińskiej) oraz odpowiedź Józefa Oleksego, wówczas marszałka Sejmu: "Widzę je u wielu posłów. A poza tym zachęcam do spożywania; wyglądałby pan bardziej krzepko, gdyby pan jadł...". A poseł Stryjewski z Samoobrony jest rzeczywiście człowiekiem bardzo mikrej postury.
Takich żartobliwych momentów podczas obrad plenarnych jest więcej i dzięki nim Sejm wydaje się bardziej normalny, uczłowieczony, a nawet chwilami sympatyczny. "Co on gada?" - dziwi się jeden z posłów. "Czy można głośniej jeszcze, panie kochany?" - denerwuje się inny, któremu gwar na sali przeszkadza przemawiać. "Same kłamstwa. Nie ma szacunku" - komentuje ktoś z rezygnacją. "Trochę optymizmu, Bolek!" - proponuje jeden z kolegów Bolesławowi Piesze z PiS, który pastwi się właśnie nad bałaganem w służbie zdrowia. "Nie uspokajają mnie, pani poseł, zapewnienia rządu, że jakoś sobie poradzimy /.../ bardzo dawno temu mówiono, że rząd się sam wyżywi albo rząd się sam wyleczy /.../ brzmi mi to tak, jak kiedyś" - kontynuuje niezrażony poseł Piecha. "Rząd jest zdrowy" - protestuje anonimowy oponent.
Posłowie potrafią być dla siebie pełni życzliwości - no może lekko zaprawionej złośliwością, nie są to jednak inwektywy rzucane bez pardonu z trybuny sejmowej po to, żeby zarejestrowała je telewizja. "Panie pośle, pięknie pan fantazjuje" - pada z sali. "Wulkan intelektu..." - dodaje ktoś z westchnieniem. "Mądrze, panie marszałku" - to Gabriel Janowski, który ma dość charakterystyczny głos, jest więc na ogół rozpoznawalny dla osób opracowujących stenogramy, do Tomasza Nałęcza. Są też uprzejmi: "Panie pośle, jeśli pan pozwoli..." - marszałek, który prowadzi obrady zwraca się do przeszkadzającego mu posła. "Pozwalam" - pada łaskawe.
Czasem posłowie zdają się protestować przeciw zbyt daleko ich zdaniem idącym pochlebstwom: "Pan poseł Dorn jest historykiem, łączy mnie z nim profesja. Świetnie wiemy..." - mówi Tomasz Nałęcz. "Jestem socjologiem" - wtrąca Ludwik Dorn. "Socjologiem? Ale mówił pan mądrze jak historyk" - dziwi się marszałek. Kiedy indziej sam jednak uważa się za ofiarę pomyłki. "Pochlebia mi pan minister Wagner, że myli mnie z Agnieszką Kublik, bo to bardzo atrakcyjna kobieta, ale nie jestem do niej podobny" - mówi z żalem. Potrafią też być ugodowi: "Kota ma Ala" - twierdzi stanowczo poseł Pęk. "Panie pośle Pęk, Asa też ma" - odparowuje Tomasz Nałęcz. - " Będę kontynuował jednak, a polemikę na temat elementarza z panem posłem Pękiem odłożę do kuluarów" - decyduje.
W innym miejscu marszałek odnotowuje z satysfakcją: "W tym roku ton pokrzykiwania (debata dotyczy Instytutu Pamięci Narodowej) jest już bardziej umiarkowany i stonowany". "Spokojnie...nie chwalmy" - studzi Antoni Stryjewski.
Jeszcze innym obszarem aktywności posłów nieprzeznaczonym dla widzów telewizji są oświadczenia, odczytywane na ogół późną nocą. (Jest to zazwyczaj ostatni punkt obrad). Tu prawdziwe, te bardziej ludzkie oblicza posłów objawiają się w swoistym wyznaniu grzechów. "Chcę oświadczyć, że w głosowaniu nad wotum dla rządu pomyłkowo głosowałam za. Moją intencją było głosowanie przeciw". Albo odwrotnie.
Taki też jest polski Sejm.

Źródło: TEMI Galicyjski Tygodnik Informacyjny

Powrót do "Publikacje" / Do góry