Nie sprawdziły się czarne scenariusze dotyczące m.in. zalania polskiego rynku tanią żywnością z UE, masowego upadku małych i średnich przedsiębiorstw, pogorszenia sytuacji polskich rolników czy też obawy, że będziemy dokładali do unijnego przedsięwzięcia. Pierwszy rok pełnoprawnego współuczestnictwa w Unii Europejskiej przyniósł nam rozszerzenie katalogu praw i możliwości, jak np. swobodę podróżowania, większą, choć z ograniczeniami w niektórych krajach, swobodę podejmowania pracy i nauki.
Wielu Polaków, mimo iż generalnie popiera członkostwo Polski w UE (77 proc.) twierdzi wprawdzie, że ich życie nie uległo zmianie, można jednak przypuszczać, iż myślą o wzroście własnych dochodów, co nie jest możliwe w krótkiej perspektywie członkostwa.
Wraz z wejściem do Unii przyspieszyła polska gospodarka (wzrost PKB w 2004 r. był najwyższy od 1997 r. i wg GUS wyniósł realnie 5,3%), rośnie eksport i systematycznie poprawia się nasz bilans handlowy z państwami UE. Polska żywność z powodzeniem podbija wymagające rynki zachodnioeuropejskie. Wystąpiły pewne niekorzystne zjawiska, jak np. wzrost cen. Nasi europrzeciwnicy rozpętali wokół tego wielką awanturę. Okazało się jednak, że był to skok jednorazowy, dotyczący tylko niektórych produktów.
Mamy dodatni bilans przepływów finansowych z UE (na poziomie 1,5 mld euro), a jeszcze 1,5 roku temu w Polsce najbardziej obawiano się, że to my będziemy dokładać do bogatych krajów i unijnej kasy.
Nastąpił ogromny wzrost znaczenia Polski, zwiększyła się jej wiarygodność międzynarodowa, czego efektem jest m.in. to, iż w 2004 r. w modernizację polskiej gospodarki zostało zainwestowanych ponad 8 mld USD. Niewątpliwie na wzrost naszej pozycji w Unii wpłynął w największym stopniu udział Polski w rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie oraz potwierdzenie w praktyce, że nasze władze lokalne są zdolne do profesjonalnego przygotowania przedsięwzięć, projektów i wniosków o środki unijne w stopniu gwarantującym bardzo wysoki poziom absorpcji unijnych funduszy pomocowych.
Do osiągnięć włączyć należy przekonanie polskich rolników do Unii. Mimo swojego głębokiego sceptycyzmu i ogólnej nieufności, uwierzyli oni, że dzięki dopłatom bezpośrednim i innym instrumentom wspólnej polityki rolnej można skuteczne modernizować polską wieś. Rolnicy wzięli 7 mld zł – więcej niż wynoszą dotacje do rolnictwa z budżetu w każdym roku. Do tej pory nie były one wyższe niż 4-5 mld zł, a tu nagle 7 mld. Zdążyliśmy też – wbrew katastroficznym zapowiedziom - na czas opisać i obmierzyć to co trzeba, by te pieniądze otrzymać.
Dzięki wzmocnieniu pozycji Sejmu i Parlamentu Europejskiego, w którym polscy posłowie zajmują kluczowe stanowiska (2 wiceprzewodniczących PE, szereg przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji PE) wzrosła nasza rola i możliwość aktywnego oddziaływania w procesie decyzyjnym UE. Za nasze osiągnięcie, dowód zaufania do Polski, należy też uznać decyzję o ulokowaniu w Polsce agencji do spraw granic zewnętrznych UE.
Teraz najważniejsze zadanie to doprowadzenie do stworzenia wspólnej polityki zagranicznej UE, ze szczególnym uwzględnieniem polityki wschodniej. Sprawa druga to stopniowe likwidowanie barier - które tak naprawdę wynikają z naszej konkurencyjności - stawianych nam przez niektóre kraje. Chodzi o możliwość podejmowania przez Polaków pracy w krajach UE czy o dyrektywę w sprawie usług. Kolejną kwestią jest jak najlepsze wykorzystanie unijnych funduszy. Narodowy Plan Rozwoju musi stać się tematem bieżącym dla wszystkich, którzy zajmują się w Polsce polityką i gospodarką – samorządową i krajową. Na dłuższą metę - w perspektywie 30 lat – najważniejszy jest jednak nacisk na dobrą edukację w Polsce, na finansowanie jej z pieniędzy unijnych i z budżetu oraz jak proponuje SDPL, przez specjalną fundację, która czerpałaby środki z darowizn (wpłacający mieliby ulgi podatkowe) oraz z wpływów z prywatyzacji.
Źródło: TEMI Galicyjski Tygodnik Informacyjny
Powrót do "Publikacje" / Do góry