Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 28.08.09, 21:49 / Powrót

Prezent dla Putina

Polityk, który będzie uczciwie głosił prawdę, nie wygra wyborów, a Putin chce wybory wygrywać, więc nie mówi prawdy i toleruje jawne kłamstwa i przeinaczenia - pisze Marek Borowski w "Gazecie Wyborczej".
Nic tak nie boli jak to, gdy w oczy mówią ci nieprawdę. Zwłaszcza gdy ta nieprawda niszczy twoją tożsamość, odziera cię z moralnych zalet, lekceważy krzywdy, jakich doznałeś, i za nic ma przyzwoitość, jakiej byłeś wierny. Wobec takiej nieprawdy stajemy często bezradni, upokorzeni, często wściekli. Taka nieprawda rodzi agresję, a ta zamyka drogę do wyjaśnienia czegokolwiek.
1 września. Mija 70 lat. Przez cały ten okres dla nas, Polaków, wszystko było jasne - okrutną wojnę rozpętał Hitler, cios w plecy zadał Stalin. Jedni i drudzy, choć w różnej skali i w różny sposób, wyniszczali obywateli Rzeczypospolitej.

Wydawać by się mogło, że mało jest rzeczy bardziej oczywistych niż te fakty. Historia jest jednak jak plastelina - można z niej ulepić i dobrego króla, i złoczyńcę. Zależy, kto lepi i co chce osiągnąć. Dwa totalitarne reżimy, hitlerowskie Niemcy i stalinowski Związek Radziecki, zatruły świadomość swoich obywateli w takim stopniu, że nawet po 70 latach nie można mówić o całkowitym wyzdrowieniu.

W Niemczech atmosferę zatruwa Erika Steinbach, która "wypędzonych" Niemców usiłuje zrównać z rzeczywiście wypędzanymi przez Serbów Kosowianami czy brutalnie przesiedlanymi przez Stalina Tatarami. Wzywa Polaków do uderzenia się w piersi. Uparcie próbuje dowieść, że naród niemiecki niczemu nie był winien, że narodowy socjalizm był tylko naroślą na zdrowej tkance. Angela Merkel w poszukiwaniu przedwyborczego poparcia powojenne przesiedlenia Niemców (tych nielicznych, którzy pozostali, bo większość uciekła przed nadciągającym frontem) nazywa bezprawiem, ale przynajmniej radzi pogodzić się z tym i nie rozdrapywać ran. Trzeba też przyznać, że zarówno ona, jak i wszyscy inni poważni politycy niemieccy jasno określają odpowiedzialność Niemiec za rozpętanie wojny i zbrodnie narodowego socjalizmu, kłamstwo oświęcimskie podpada pod kodeks karny, a my, Polacy, niejednokrotnie byliśmy świadkami ważnych słów i znaczących gestów wykonywanych przez przywódców RFN (kanclerz Brandt, prezydent Köhler i inni).

Tak, słowa dobiegające czasami zza Łaby bolą, ale to tylko uszczypnięcie.

To natomiast, co piszą i wygadują rosyjskie media, niektórzy historycy i politycy, to jak bicie po twarzy. W każdym cywilizowanym kraju autor wypowiedzi kwestionujących istnienie komór gazowych staje się persona non grata, a nawet może pójść do więzienia. W Rosji bez obaw można publikować pseudonaukowe doniesienia o zbrodni niemieckiej w Katyniu albo o tym, że w Polsce po wojnie z bolszewicką Rosją wymordowano 20 tysięcy jeńców rosyjskich.

70. rocznica wybuchu wojny w sposób naturalny przywołuje pakt Ribbentrop-Mołotow. Okazuje się, że rosyjskim propagandzistom nie wystarcza już argument, że w ten chytry sposób Stalin - zajmując polskie terytorium - wydłużył drogę hitlerowskich dywizji do Moskwy i zyskał dwa lata na przygotowanie się do wojny. Droga rzeczywiście stała się dłuższa, ale przecież zawierając pakt, Stalin nie o wojnie z Niemcami myślał. Dowód? Przez następne prawie dwa lata zajmował się wszystkim, tylko nie przygotowaniami do wojny. Dworscy historycy postanowili więc uderzyć mocniej - to Polska knuła z Niemcami, jak wspólnie zaatakować ZSRR. Dla uwiarygodnienia tej tezy opublikowali dokument. Przy bliższym wejrzeniu okazuje się on paktem o nieagresji, który Polska podpisała z Niemcami w 1934 r., ale czytelnik i słuchacz powinien uwierzyć - wystarczy pokazać polskie i niemieckie podpisy.

To wszystko cholernie boli. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że u podłoża tych zjawisk leży swoiste rozdwojenie jaźni. Każdy naród chce w swojej historii znaleźć uzasadnienie dla swego istnienia. Miliony Rosjan mają słuszne poczucie dumy, że oni lub ich ojcowie za cenę straszliwych ofiar pokonali nazistowskie Niemcy, uratowali dziesiątki milionów istnień ludzkich. Przekonanie o sensie tych ofiar ulega zachwianiu, gdy mówi się im, że dowodził nimi zbrodniarz (i to nie jeden), a sukces został zmarnowany. Polityk, który będzie uczciwie głosił prawdę, nie wygra wyborów, a Putin chce wybory wygrywać, więc nie mówi prawdy i toleruje jawne kłamstwa i przeinaczenia.

Co zatem mamy robić my, Polska i Polacy? Piszę to wszystko po obejrzeniu pierwszej płyty CD "II wojna światowa - za zamkniętymi drzwiami" wydanej przez "GW", a przygotowanej przez BBC. Każdy kadr tego filmu - drastyczne wypowiedzi oficerów KGB, relacje niemieckich uczestników wydarzeń, wstrząsające wspomnienia ofiar, autentyczne stare kroniki - jest jak gwóźdź wbijany w nieprawdy głoszone w Rosji, a i nieobce Zachodowi. Nie odbierajmy zwykłym Rosjanom, ale także Białorusinom, Ukraińcom, Kazachom poczucia dumy z pokonania hitlerowskich Niemiec - bo czasami zachowujemy się tak, jakbyśmy sami wygrali tę wojnę. Jednocześnie twardo i konsekwentnie mówmy swoje. Film BBC może tu być bardzo pomocny. Powinniśmy rozpropagować go jak najszerzej w Europie. A w Rosji? No cóż, tam możliwości na razie są ograniczone, ale na razie Donald Tusk mógłby go dać Władimirowi Putinowi w prezencie. W końcu to nie my go nakręciliśmy. Może obejrzy?
"Gazeta Wyborcza" - 28 sierpnia 2009 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry