Sejm przyjął przez aklamację uchwałę w 70. rocznicę agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. Podkreślono w niej, że w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow "dokonano IV rozbioru Polski". Ponadto mord na polskich oficerach w Katyniu określono jako "zbrodnię wojenną", która ma "znamiona ludobójstwa".
Zanim doszło do konsensusu nie obyło się bez awantury. PiS chciało nazwać zbrodnię katyńską „ludobójstwem”, na co nie było zgody innych klubów. Ale uchwała i tak wywołała ostre reakcje w Rosji. Mało brakowało, a rosyjska Duma zareagowałaby swoją rezolucją, do czego nawoływała część polityków. Bowiem tak jak my mamy PiS, które proponując tego typu uchwały buduje swoją tożsamość i swoje miejsce w polityce - a dziś desperacko walczy o zachowanie topniejącego poparcia - tak oni mają swoich radykałów, którzy w tym samym celu podbijają narodowi bębenka nacjonalizmu. Po obu stronach są też wysługujący się politykom historycy i dziennikarze oraz wykorzystywana jest każda nadarzająca się okazja, by zademonstrować własną „twardość”. Kraj jest w gruncie rzeczy obojętny. Dla Władimira Żyrinowskiego i podobnych mu „jastrzębi” równie wygodnego pretekstu do buńczucznych wystąpień mogłaby dostarczyć i dostarcza Litwa, Ukraina czy USA, a dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS – Niemcy, a także USA, bo przecież Obama „zdradził” Polskę.
Do czego prowadzi takie wzajemne nakręcanie się i spirala oskarżeń pokazuje informacja, którą podzielił się z sejmową komisją spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Otóż w związku z doniesieniami rosyjskiego wywiadu, że polski przedwojenny minister spraw zagranicznych, Józef Beck był agentem wywiadu niemieckiego o mały włos nie doszło do odwołania w ostatniej chwili wizyty premiera Putina na Westerplatte 1 września. Domagał się tego prezydent Kaczyński. Tymczasem „rewelacja”, iż Beck był agentem niemieckiego wywiadu, wisi na stronie internetowej rosyjskiego wywiadu nie od kilkunastu dni (jak to przedstawiano w polskich mediach), lecz od... 11 lat. Jak zaznaczył min. Sikorski, „nie czyni to informacji o Becku mniej skandaliczną, ale zmienia jej kontekst polityczny”.
Dobrze, iż nasz rząd okazał wstrzemięźliwość. Godna odnotowania jest też ewolucja min. Sikorskiego, który swego czasu porównał budowę gazociągu omijającego Polskę z paktem Ribbentrop-Mołotow.
Ale emocje zdołali też powściągnąć Rosjanie. Zamiast ostrej rezolucji Dumy w związku z uchwałą Sejmu, mamy list rosyjskiej Komisji Spraw Zagranicznych do naszej Komisji Spraw Zagranicznych, zapewne nie kurtuazyjny – media zresztą przytaczały jego fragmenty – ale jest to inna jakość. Zaproponowałem, by zamiast odpowiadać kolejnym listem, zaprosić rosyjskich posłów do Polski i porozmawiać z nimi oko w oko. Jak ludzie, którzy chcą się wzajemnie zrozumieć, a nie tylko na siebie krzyczeć. Mam nadzieję, że ta propozycja zostanie przyjęta i Sejm odegra w końcu pozytywną rolę w kształtowaniu stosunków polsko-rosyjskich. Bo nawet jeśli się z politykami rosyjskimi nie zgodzimy, będzie to krok naprzód.
Rosjanom trzeba mówić prawdę o ich przeszłości, ale nie ma powodu ich drażnić stwierdzeniami, że pobicie przez nich Niemców nie było wyzwoleniem Polski. To prawda, że żołnierze Armii Czerwonej nie przynieśli nam takiej wolności, jakiej oczekiwaliśmy, ale gdyby nie ich zwycięstwo nad hitlerowcami, losy Polski z całą pewnością wyglądałyby koszmarnie. Uchwałami sejmowymi nic nie zdziałamy, tym bardziej że jest ich tyle, iż ulegają inflacji. W rocznicę 17 września i Katynia w zeszłym roku też przyjęliśmy uchwałę – w sprawie upamiętnienia ofiar "Golgoty Wschodu". Są w Rosji organizacje (np."Memoriał") i ludzie, którzy odważnie przeciwstawiają się zamazywaniu stalinowskich zbrodni i niegodziwości. Zamiast uchwał, dostarczajmy im dokumenty i opracowania, które pozwolą im skuteczniej docierać do umysłów milionów zwykłych Rosjan, bo to na nich właśnie powinno nam najbardziej zależeć!
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 30 września 2009
Powrót do "Wiadomości" / Do góry