Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 27.10.09, 21:27 / Powrót

Od podsłuchowiska do pośmiewiska

Polska stała się jednym wielkim podsłuchowiskiem - pisze Marek Borowski w TEMI. Politycy i biznesmeni nagrywają się wzajemnie na magnetofony i śledzą przez ukryte kamery. Dziewięć(!) służb specjalnych podsłuchuje, nagrywa i prowokuje obywateli do czynów przestępczych, a te, które takich uprawnień jeszcze nie uzyskały, czują się z tego powodu mocno pokrzywdzone. Chociaż nagrania i podsłuchy są „ściśle tajne”, możemy o nich ze szczegółami poczytać w gazetach albo obejrzeć je w telewizji.
Z oświadczenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dowiedzieliśmy się, że istnieje podsłuch operacyjny, kiedy materiały się niszczy oraz procesowy, kiedy się nie niszczy. Może to i prawda, ale nie cała, przynajmniej odkąd powołano Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wprowadziło ono bowiem do praktyki trzeci rodzaj podsłuchu: prewencyjny. Polega on na tym, że podsłuchuje się na wszelki wypadek (a nuż coś ciekawego się usłyszy), a potem przesyła do prasy stenogramy - wszystkie albo tylko co bardziej pikantne fragmenty. Jeśli nie można oficjalnie ich przesłać, nadaje się im gryf: "Tajne", po czym rozsyła do marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu, a także innych ważnych osób w państwie. Gwarantuje to, że zostaną ujawnione i naród nie będzie żył w nieświadomości. Ten ostatni rodzaj podsłuchu CBA opracowało, wdrożyło i twórczo rozwinęło np. w sprawie stoczniowej.
Staliśmy się nie tylko wielkim podsłuchowiskiem, ale także pośmiewiskiem reszty Europy. Nie ma innego cywilizowanego i demokratycznego kraju, w którym co chwila media zamieszczałyby treść ściśle tajnych nagrań i podsłuchów. W Polsce działa również „najbardziej zawadiacki i słodki” – jak pisze o nim brytyjski „Times” - agent Europy Wschodniej, odpowiednik Jamesa Bonda. Słynny agent Tomasz, z którego szydzą Brytyjczycy, został wyposażony przez CBA - niestety, za nasze i to spore pieniądze - w luksusowy samochód, motocykl, najdroższe garnitury i platynowe karty kredytowe. Wszystko po to, by wabić i namawiać do złego słabe kobiety. Widać uznano, że jego ponoć nieodparty urok osobisty to za mało.
Kontrola podsłuchów, prowokacji i innych tego typu metod operacyjnych jest iluzoryczna. Prokuratorzy i sędziowie, nie chcąc być oskarżani o blokowanie śledztwa albo o polityczne intencje, na wszystko łatwo wyrażają zgodę.
W sumie sytuacja jest chora i zmierzamy ku coraz większej paranoi. Media nie zawracają już nam głowy takimi nudnymi tematami, jak krytyczna sytuacja budżetu państwa, narastający dług publiczny, zapaść w służbie zdrowia czy wyjątkowa mizeria w budownictwie mieszkaniowym. Jesteśmy wszyscy zmuszeni zajmować się tylko jednym: podglądaniem innych przez dziurkę od klucza.
Do przerwania tych praktyk mogłaby przyczynić się powoływana właśnie komisja śledcza do zbadania tzw. afery hazardowej. Powinna ona nie tylko dociec szczegółów kontaktów Zbycha z Rychem, Mirem itd., ale także zaproponować zmiany legislacyjne, które sprawią, że uzyskanie zgody na założenie podsłuchu będzie trudniejsze. Np. w przypadku polityków wysokiego szczebla taką zgodę powinien wyrażać sędzia Sądu Najwyższego, a nie rejonowego.
Komisja powinna też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ustawa dotycząca automatów o niskich wygranych, która zabrania grania na nich dzieciom oraz określa warunki, w jakich te automaty mogą być użytkowane, była przez wiele lat powszechnie nieprzestrzegania. Czy wynikało to ze zwykłego niedbalstwa organów państwa, przede wszystkim Ministerstwa Finansów, czy też z nacisków lobbystycznych, z tego, że właściciele automatów zaczęli robić na nich duże pieniądze i w ich interesie był brak kontroli. Czy były w tej sprawie jakieś ostrzeżenia, wnioski, kto się nimi zajmował, dlaczego je lekceważył? Wyjaśnienie tego pozwoli wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Warunkiem jest jednak, by komisja sama nie zamieniła się w wielkie pośmiewisko, a debata nad jej powołaniem pokazała, że jest to realne zagrożenie. Słowem, które najczęściej w niej padało, była „prawda”. Oczywiście, to że wszystkie kluby i posłowie chcą dociec prawdy, jest optymistyczne. Tyle że z argumentów, które stały za tą przemożną wolą dociekania, wynikało, że prawda jest tylko ozdobnikiem. Chodzi o to, żeby dołożyć przeciwnikowi politycznemu.

Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 28 października 2009

Powrót do "Wiadomości" / Do góry