Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 13.01.10, 11:31 / Powrót

Co dalej z IPN?

Sejm zdecydował, że Instytut Pamięci Narodowej nie zostanie zlikwidowany, jak tego chciał SLD, postanowił natomiast – wbrew stanowisku PiS - pracować nad zmianami w jego funkcjonowaniu, które zaproponowała PO - pisze Marek Borowski w TEMI.
Preambuła do ustawy o IPN zaczyna się od słów: „Mając na względzie zachowanie pamięci o ogromie ofiar, strat i szkód poniesionych przez naród polski w latach II wojny światowej i po jej zakończeniu, patriotyczne tradycje zmagań narodu polskiego z okupantami, nazizmem i komunizmem, czyny obywateli dokonywane na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego i w obronie wolności oraz godności ludzkiej, obowiązek ścigania zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodni wojennych, a także powinność zadośćuczynienia przez nasze państwo wszystkim pokrzywdzonym przez państwo łamiące prawa człowieka…”. Uważam, że te zadania nie zostały jeszcze wykonane, dlatego IPN nie należy likwidować. Domaganie się tego może stwarzać wrażenie, że nowoczesna polska lewica nie jest zainteresowana rzetelnymi badaniami i publikacjami na temat PRL. A przecież ten okres, poza wszelkimi innymi mankamentami i nieszczęściami, był dla lewicy - przedwojennej, patriotycznej, niepodległościowej, socjalistycznej – fatalny, wręcz traumatyczny. Dzisiaj mamy w Sejmie sale imienia Pużaka i Daszyńskiego, ale ta bogata tradycja jest kontynuowana w nieznacznym stopniu, co stanowi wielki problem dla ludzi, którzy chcą odbudować etos tej formacji.
Badania trzeba dalej prowadzić, ale uczciwie, w sposób odpolityczniony, bez uprzedzeń, czy narzucania własnych przekonań. Dzisiaj działalność IPN jest, delikatnie mówiąc, niepełna. W 20. rocznicę obalenia muru berlińskiego IPN praktycznie nie zaprezentował publikacji, które podkreślałyby wkład „Solidarności” w to najważniejszego wydarzenie w historii współczesnej Europy. Ukazała się natomiast głośna publikacja o uwikłaniu Lecha Wałęsy w kontakty ze SB. A potem się dziwimy, że Europa nas nie docenia.
IPN musi służyć pamięci narodowej i państwu polskiemu, a nie realizowaniu politycznych ambicji kierujących tą placówką ludzi.
Czas też zakończyć lustrację, polegającą na składaniu deklaracji o współpracy lub jej braku. Badanie prawdziwości tych deklaracji już się przeżyło, żeby nie powiedzieć skompromitowało. Akta powinny być jawne w stosunku do osób, które mają pełnić funkcje publiczne, z tym że liczbę tych funkcji trzeba ograniczyć - do posłów, senatorów, ministrów i kilkudziesięciu innych ważnych funkcji państwowych. To nie może być kilkadziesiąt tysięcy osób.
Powinna też istnieć możliwość szybkiego oczyszczenia się przed właściwym sądem z postawionych publicznie zarzutów.
PO proponuje m.in. zmiany w zasadach wyłaniania władz IPN, zarówno nadzorujących, jak i bezpośrednio kierujących instytutem. Najkrócej, chodzi o to, by fachowcy wybierali fachowców, a więc naukowcy z uczelni humanistycznych i prawnych oraz z Krajowej Rady Sądownictwa wybierali z własnego grona kandydatów na członków Rady IPN, a ci wskazywaliby, kto ma być prezesem. Dziś we władzach IPN zasiadają m.in. inżynier, socjolog wsi, szef telewizji oraz badacz dziejów górnictwa solnego w Polsce, których trudno uznać za odpowiednich fachowców, nie ma zaś ani jednego prawnika. Nie wiem, dlaczego PiS widzi w propozycji PO jakieś nieszczęście. Występujący w imieniu klubu Zbigniew Girzyński tego nie wyjaśnił, cytował za to obficie poezje Herberta, Asnyka i Norwida.
Posłowie PiS bardzo nerwowo reagowali na krytykę prezesa IPN, Janusza Kurtyki, a także kilku innych „historyków” (trudno tu obyć się bez cudzysłowu), związanych z IPN. Są jednak zachowania, które - niezależnie od tego, czy kogoś lubimy czy nie, albo czy politycznie się z nim zgadzamy - określa się jako niegodne, a bardziej dosadnie jako świństwo. Utrącenie w 2005 r. kandydatury Andrzeja Przewoźnika na szefa IPN było świństwem, w które Janusz Kurtyka, jego konkurent na to stanowisko, był, mówiąc językiem PiS, „uwikłany”. Jako dyrektor oddziału IPN w Krakowie umożliwił bowiem przeciek akt IPN obciążających A. Przewoźnika (miał być agentem SB), które potem okazały się fałszywką. Już sam ten fakt całkowicie go dyskwalifikuje.
Norwidowskie „Ideał sięgnął bruku” zabrzmiało więc w tej debacie w ustach posła Girzyńskiego wyjątkowo fałszywie.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 13 stycznia 2010
.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry