Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 23.03.10, 21:01 / Powrót

Harce i swawole w Sejmie

Sejmowa debata nad 2,5-letnią działalnością ekipy Donalda Tuska potwierdziła prawidłowość, która już wcześniej ujawniła się w tego typu dyskusjach. Mianowicie, że żaden rząd nie jest tak dobry, jak sam o sobie mówi, ani tak zły, jak mówi o nim opozycja - pisze Marek Borowski w TEMI. Bardziej jednak niż poprzednie debaty obnażyła słabość opozycji. Nie tylko dlatego, że merytorycznie miała ona stosunkowo niewiele do powiedzenia. Także dlatego, że jak dziecko dała się premierowi i jego ministrom wciągnąć z bezładną bijatykę, w której nawet to „niewiele” ginęło w ogólnym tumulcie.
Zaczęło się od długiej (ok. dwugodzinnej) i wyczerpującej - ale bardziej słuchaczy niż temat - informacji rządu przekazanej przez Donalda Tuska oraz ministrów Rostowskiego i Boniego. Padło wiele liczb, porównań międzynarodowych, szczegółów i szczególików, na które opozycja reagowała nieprzychylnie przy akompaniamencie oklasków koalicji. Premier i ministrowie, zwłaszcza Jacek Rostowski, na tym jednak nie poprzestali zabierając głos także po wystąpieniach opozycji, co dodatkowo rozpalało emocje. Największa burza rozpętała się po przemówieniu posłanki PiS, Aleksandry Natalli-Świat. Zareagowali premier i dwóch ministrów, a na koniec znowu pani poseł. Były nie tylko sprostowania, ale także sprostowania do sprostowań, dialogi z salą, kłótnie i połajanki. Chyba rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby uczestnicy tej polemiki, jak to zaproponował ktoś z sali, umówili się na kawę i wytłumaczyli sobie w bardziej kameralnej atmosferze, co które z nich miało na myśli.
Donald Tusk z jednej strony nawoływał opozycję do współpracy - bo w przeciwnym razie wyginiecie, jak dinozaury - a z drugiej mrugał do publiczności, że „sami państwo widzicie”, oni nie nadają się do rozmowy. Jak zauważył poseł Gosiewski, niektóre dinozaury przetrwały do dziś, choć – to już mój komentarz – niekoniecznie należy się z tego cieszyć. Odparował też premierowi, że jeżeli wraz ze swoimi współpracownikami w porę nie naprawi błędnego postępowania, to zginą jak mamuty z rodzaju trąbowców, które ok. 10 tys. lat temu wymarły zupełnie.
W świetle tej i podobnych wypowiedzi narzekanie, że było za mało czasu na debatę (15 minut dla klubu) brzmi niepoważnie. Nie trzeba go było marnować na wątpliwej jakości filipiki, wymienianie spraw i tematów, o których nie chciałoby się dyskutować (choć nikt nie dyskutował) czy też odparowywanie ciosów, które zadawali opozycji z pełną premedytacją ministrowie w kolejnych wejściach na mównicę. Pokpiwanie z premiera, że gra w piłkę nożną zamiast być w Sejmie, wypominanie Rosoła, który wziął 60 tys. nagrody (więc jemu żyje się lepiej, ale innym Polakom już nie), czy eksponowanie Sobiesiaka jako głównego beneficjenta rządów PO spowszedniało i mało kogo już porusza, a do dyskusji niczego nie wnosi. Niektórzy z mówców ponad miarę przedłużali swoje wystąpienia, także w trakcie zadawania pytań, nadużywając cierpliwości marszałek Ewy Kierzkowskiej, która notabene wykazała się wielkim spokojem i kulturą w prowadzeniu tych obrad.
W sumie posłowie dobrze się bawili. Obok Przemysława Gosiewskiego, który popisał się znajomością paleontologii, błysnął Szymon Giżyński cytując Mrożka, Conrada, Nabokova, Witkacego i Babla. Gratuluję erudycji.
A na serio. Jestem gotów przyznać, że ten rząd ma na swoim koncie sukcesy - mówiłem o nich w wystąpieniu - przede wszystkim umocnienie Polski w Europie, niezłą politykę zagraniczną, może z wyjątkiem Afganistanu, niezłą politykę wschodnią, postęp w budowie dróg, działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego, „Orliki”, jeszcze parę rzeczy. To, że z pewnych obietnic się nie wywiązuje, nie dziwi mnie. Od początku nie do końca w nie wierzyłem, więc nie bardzo też widzę sens, by je rządowi wypominać. Spodziewałem się natomiast, że w tej debacie i rząd, i opozycja odniosą się do wyzwań przyszłości, na najbliższe 20 lat. Powinniśmy o tym rozmawiać, bowiem każdy rząd w czasie swojej kadencji na pewno wielu rzeczy nie zrealizuje, ale musi tworzyć podwaliny pod przyszły rozwój, umożliwić rozwiązywanie przyszłych problemów. Jeżeli tych podwalin nie tworzy, to wobec własnego narodu, własnego społeczeństwa, popełnia śmiertelny grzech.
Do sprawy wyzwań wrócę za tydzień.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 24 marca 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry