Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 02.06.10, 11:04 / Powrót

Historyczne spotkanie

W ubiegłym tygodniu odbyło się w Sejmie pierwsze wspólne posiedzenie komisji spraw zagranicznych polskiego i rosyjskiego parlamentu. Śmiało można je nazwać historycznym i szkoda tylko, że fakt ten przeszedł przez polskie media, zajęte jak zwykle bardziej sensacyjnymi tematami, niemal niezauważenie - pisze Marek Borowski w TEMI. Rosyjska Duma praktykowała do tej pory wspólne posiedzenia komisji spraw zagranicznych z parlamentami Stanów Zjednoczonych i Niemiec. Jest to zatem dość wyjątkowa forma kontaktów.
Między Polską a Rosją nawiązane one zostały w tragicznych okolicznościach, po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, ale impulsem do tego były wcześniejsze wydarzenia. Zaczęło się od listu szefa Komitetu do Spraw Międzynarodowych Dumy, Konstantina Kosaczewa, do Andrzeja Halickiego, przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych. List był odpowiedzią na uchwałę przyjętą przez Sejm 17 września 2009 r., w 70. rocznicę agresji ZSRR na Polskę, w której padły m.in. słowa, że w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow "dokonano IV rozbioru Polski", a mord na polskich oficerach w Katyniu określono jako "zbrodnię wojenną", która ma "znamiona ludobójstwa". Oczywiście list nie był specjalnie kurtuazyjny, bo nie mógł być, ale część polityków rosyjskich domagała się w tej sprawie ostrej rezolucji Dumy, do czego m.in. Kosaczew nie dopuścił. Uznałem wtedy, że jest to „światełko w tunelu” i zaproponowałem pos. Halickiemu, by zamiast odpowiadać listownie, zaprosić rosyjskich posłów do Polski i tak się stało.
Spotkanie, w którym ze strony rosyjskiej uczestniczyło obok Konstantina Kosaczewa dwóch wiceprzewodniczących komisji, wpisało się w ogólne ocieplenie stosunków polsko-rosyjskich. W Sejmie też było ono widoczne. W dyskusji podzielonej na 5 bloków tematycznych rozmawialiśmy o problemach historycznych, gospodarczych, kulturalnych, społecznych, bezpieczeństwie europejskim i ogólnoświatowym.
Szczególnie interesująca była dla mnie część historyczna, w której referentami byli prof. Adam Rotfeld, współprzewodniczący grupy ds. trudnych, dr Andrzej Kunert, Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a ze strony rosyjskiej deputowany Walerij Bogomołow. Do tej pory problemem w naszych stosunkach było to, że Rosjanie w swoich mediach i w Internecie kwestionowali wiele faktów, a nawet obciążali Polaków winą za różne wydarzenia. W ostatnich wypowiedziach prezydenta Miedwiediewa i premiera Putina padły sformułowania, których się nie spodziewaliśmy. Rzecz nie w przyznaniu, iż Katyń to była zbrodnia stalinowska, bo to usłyszeliśmy już z ust Jelcyna, ale w nazwaniu rządów Stalina reżimem totalitarnym, który wyrządził wiele krzywd krajom socjalistycznym i fałszował historię. Dla Rosjan był to ogromny cios. Historia Rosji jest bardzo tragiczna: carat, rewolucja bolszewicka, kolejne wojny i kilkadziesiąt lat komunizmu naznaczone były milionami ofiar. Przeciętnemu człowiekowi trudno przyjąć do wiadomości brak pozytywnych elementów w dziejach własnego kraju, dlatego mit Stalina jako zwycięskiego wodza wojny ojczyźnianej jest tak żywy. Tymczasem Miedwiediew powiedział, że wojnę wygrał naród, a nie Stalin. I miał rację, bo Stalin wymordował własną kadrę dowódczą, zamknął 2 mln ludzi w obozach i nie przygotował kraju do wojny z Hitlerem, choć miał na to czas. Dlatego było tyle ofiar i strat po stronie rosyjskiej.
Uważam, że gdy Rosja uwolni się od mitu Stalina, wejdzie na ścieżkę rozwoju i psychicznej równowagi.
Jeden z rosyjskich deputowanych apelował, by historię zostawić historykom, bo zbyt często nagina się ją do potrzeb politycznych. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że politycy uznają ustalenia historyków. Jeśli polsko-rosyjska komisja ds. trudnych stwierdziła, że zbrodni w Katyniu dokonała NKWD na rozkaz Stalina, to czołowi politycy rosyjscy, posłowie do Dumy, nie mogą dalej utrzymywać, że była to zbrodnia niemiecka.
Było to jedyne małe „spięcie” między nami. Rosyjscy deputowani nie wypominali Polakom wymordowania jeńców rosyjskich w 1920 r., co często ma miejsce w tego typu dyskusjach i w sumie udowodnili, że przyjechali po to, byśmy mogli sobie nawzajem różne rzeczy wyjaśnić i lepiej się zrozumieć. Następne spotkanie jeszcze w tym roku, w Rosji.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 2 czerwca 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry