Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 09.06.10, 10:47 / Powrót

Po co te patrioty?

Podczas pierwszego wspólnego posiedzenia komisji spraw zagranicznych polskiego i rosyjskiego parlamentu, o którym pisałem tydzień temu ograniczając się do problemów historycznych, najwięcej różnic poglądów pojawiło się wokół kwestii związanych z bezpieczeństwem w Europie i na świecie. Szef Komitetu do Spraw Międzynarodowych Dumy, Konstantin Kosaczew, domagał się m.in. odpowiedzi na pytanie, po co Polsce są rakiety patriot, a w szczególności dlaczego stacjonują w Morągu, blisko granicy rosyjskiej.
Akurat nie jestem ich zwolennikiem, podobnie jak wcześniej amerykańskiej tarczy antyrakietowej, ale uznałem, że nie pora i miejsce, by toczyć polemiki z polskimi kolegami, którzy trochę motali się w wyjaśnieniach. Powiedziałem więc, że wielu Polaków chciało, żeby na terytorium Polski byli amerykańscy żołnierze, a bez niczego przecież by do nas nie przyjechali. Przywieźli więc patrioty, ale są one niegroźne. Życie dopisało zabawną puentę do tego dialogu. Przeczytałem, że władze Morąga zamierzają uczynić z patriotów atrakcję turystyczną. Na razie czynną tylko raz na kwartał przez 30 dni, bo tyle czasu bateria i jej obsługa będzie spędzać w Morągu, ale i tak można na tym zarobić.
Okresowe przebywanie w Polsce amerykańskich patriotów może być trudne do zrozumienia dla rosyjskiej opinii publicznej i - jak podkreślali rosyjscy deputowani - komplikować proces budowy zaufania między naszymi państwami. Oczywiście jednak głównym problemem jest to, że Polska należy do NATO, z którego według wielu Rosjan wciąż „wieje grozą”. W istocie, jak tłumaczył Kosaczew, nie chodzi o samo istnienie Sojuszu, lecz o to, że chce on pełnić dominującą rolę w świecie i przyznaje sobie prawo do interwencji wojskowej w dowolnym punkcie globu, w myśl zasady, że obrona bezpieczeństwa NATO zaczyna się poza granicami NATO.
To prawda, że w ostatnich latach niektóre z tych interwencji były kontrowersyjne. Krytykowano je również w państwach członkowskich NATO i w rezultacie nie wszystkie w nich uczestniczyły. Obecnie trwają prace nad nową koncepcją strategiczną Sojuszu. Propozycje złożyła tzw. Grupa Mędrców, w której skład wchodzi prof. Adam Rotfeld. Jego zdaniem, jest szansa, by rozwinąć partnerstwo z Rosją (propozycje były z nią konsultowane, uwagi zostały uwzględnione) i stworzyć coś bardziej kreatywnego. Jedna rzecz nie ulega wszak dla mnie wątpliwości: jeśli gdzieś poza granicami NATO szykuje się akcja terrorystyczna, która może ugodzić w państwa natowskie, to trudno się dziwić, że NATO chce tam interweniować nie czekając aż będą ofiary w tych państwach.
Oczywiście, jest pytanie o to, co jest a co nie jest terroryzmem oraz o metody interwencji. Rosja miała złe doświadczenia z terroryzmem, dlatego uważam, że może i powinno dojść do porozumienia w tej kwestii. Postępowanie Rosji, która zastrzega sobie prawo obrony Rosjan żyjących poza jej obecnymi granicami, też jednak musi się zmienić. Po rozpadzie ZSRR Rosjanie są wszędzie. Wydaje mi się, że Rosja powinna absolutnie wykluczyć użycie siły w ich obronie (chyba, że dochodzi do ewidentnych morderstw), a także środków nacisku ekonomicznego, np. wstrzymywania - pod pretekstem wymagań sanitarnych, czy rzekomej awarii - dostaw podstawowych surowców.
Kolejna rzecz, która niepokoi Rosję, to próby rozszerzenia NATO, zwłaszcza o Ukrainę i Gruzję. Są to niepodległe kraje. Będą chciały wejść do Sojuszu, to wejdą, ale muszą wcześniej osiągnąć stabilizację polityczną, co potrwa w ich przypadku kilkanaście lat. NATO nie przyjmuje do swego grona niestabilnych krajów. Nie chodzi więc o grożenie Rosji, lecz poszerzenie strefy stabilizacyjnej NATO.
Dyskutowaliśmy też o Afganistanie. Podobnie jak prof. Rotfeld uważam, że gdyby nie interwencja radziecka w 1979 r. kraj ten nie byłby dziś beczką prochu, z czym deputowani Dumy oczywiście się nie zgodzili.
Nie starczyło już czasu, by omówić problemy regionu Kaukazu, piractwa i terroryzmu morskiego, handlu ludźmi i narkotykami, choć mieliśmy to w planie. Zaproponowałem więc, by nasze następne spotkanie w całości poświęcić kwestiom bezpieczeństwa. Polska nie jest wprawdzie globalnym graczem, ale ze względu na sąsiedztwo Rosji wszystkie globalne problemy na nas się odbijają.
Marek Borowski
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 9 czerwca 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry