Utrudnieniem było również to, że Jarosław Kaczyński robił wszystko, żeby zamienić telewizyjne debaty obu kandydatów - zresztą przy pomocy niektórych dziennikarzy - w rozliczenie rządu Platformy. A rządu trudno jest bronić, łatwo zarzucić mu błędy, niedociągnięcia, wypomnieć niespełnione oczekiwania.
Obu kandydatom udało się zmobilizować dodatkowych wyborców w dość sporej liczbie. Mimo wszystko większość społeczeństwa nie dała się nabrać na nową twarz Jarosława Kaczyńskiego. Nie przekreślam jego przemiany, ale poczekajmy na konkretne działania lidera PiS, które to potwierdzą.
Genialny plan młodego lidera lewicy, żeby zniechęcić wyborców do oddania głosu, co przechyliłoby szalę na korzyść Kaczyńskiego, chyba się nie powiódł. Napieralski w swoich wypowiedziach stawiał obu kandydatów na jednej płaszczyźnie. Oburzyłem się, gdy usłyszałem z jego ust, że Kaczyński i Komorowski w równym stopniu budowali IV RP. Powiedzieć, że to krzywdzące, byłoby mało, bo to kłamstwo. Miał to być sygnał dla lewicowych wyborców: zostańcie w domu.
"Gazeta Wyborcza" - 6 lipca 2010
Powrót do "Wiadomości" / Do góry