Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 27.10.10, 11:01 / Powrót

W politycznym dołku

Polska polityka utknęła w dołku, a politycy zamiast pomóc sobie wzajemnie z tego dołka się wydostać, spychają się weń coraz głębiej - pisze Marek Borowski w Galicyjskim Tygodniku Informacyjnym TEMI.
Tuż po katastrofie smoleńskiej wydawało się, że jesteśmy na drodze do porozumienia, że krytykując się wzajemnie i dyskutując potrafimy ułożyć pokojowe stosunki między sobą. Okazało się, że nie. Doszło do pogłębienia podziałów, podgrzania atmosfery i wykopywania nowych rowów.
Po zbrodni w biurze poselskim PiS w Łodzi, chociaż – jak wynika z dotychczasowych ustaleń - mogła się ona wydarzyć w innym miejscu, innym czasie i dotknąć inne ugrupowanie polityczne, obserwujemy, niestety, podobne reakcje i skutki.
Jak wyrwać się z tego „polskiego piekiełka” i czy to jest w ogóle możliwe? Patetyczne słowa i apele nie pomogą. Podczas sejmowej debaty nad informacją premiera na temat wydarzeń w Łodzi zaproponowałem, by wspólnie zastanowić się, co konkretnie zrobić, żeby naprawić życie polityczne.
Oczywiście, najwięcej mają tu do zrobienia główne strony konfliktu, czyli PiS i rząd wraz ze swoim zapleczem politycznym, czyli PO, ale inni też nie mogą pozostać bierni.
Moim zdaniem, jeśli chodzi o PiS, to jego kierownictwo i działacze muszą po pierwsze przyjąć do wiadomości, że ich linia polityczna, koncepcje mogą nie znajdować poparcia u większości społeczeństwa, mogą zostać negatywnie ocenione, czy nawet ostro skrytykowane. Trudno. Wszystkim partiom się to zdarza. Krytyka nie jest jednak nagonką i nie powinno się jej tak traktować. Tymczasem PiS zdaje się mylić te dwa pojęcia i zamiast na krytykę odpowiadać merytorycznie, bezpardonowo atakuje krytykujących nierzadko rzucając na nich ciężkie oskarżenia. Dobrym przykładem jest tu stosunek do Unii Europejskiej. Ci, którzy myślą w tej sprawie inaczej niż PiS, w tym rząd, premier, oskarżani są o zdradę interesów narodowych. Takich słów nie wolno używać. Nie wolno przeciwnikom politycznym przypisywać złych, złowrogich intencji. Inne partie też mają na swoim sumieniu grzech czy grzechy tego rodzaju, ale słowo zdrada pada – i to nader często – tylko ze strony PiS. A to już jest język nienawiści.
Po drugie, PiS musi uznać demokratyczną decyzję społeczeństwa. Bronisław Komorowski został wybrany na prezydenta w uczciwych, demokratycznych wyborach, bez żadnych manipulacji. Niezależnie więc od tego, czy się go lubi, czy nie, pozostaje się z tym pogodzić i jeśli występuje on z inicjatywami spotkań, rozmów, porozumień, to nie wolno takich inicjatyw odrzucać. Z tych rozmów może wprawdzie niewiele wyjść – i niestety, chyba na to się zanosi - ale to jest inny temat. Natomiast odmowa oznacza, że w gruncie rzeczy nie chce się porozumienia. Nie da się bowiem postawić warunku: prezydent Komorowski musi odejść i dopiero wtedy będziemy rozmawiać. Co więcej, od prezydenta oczekujemy takich inicjatyw. Gdyby ich nie podjął, mielibyśmy o to do niego słuszne pretensje.
Jeśli chodzi o rząd, musi on przede wszystkim przeciwdziałać miałkości naszej debaty politycznej. Nie można w kółko dyskutować o tym, co kto powiedział, mnożyć komentarze do komentarzy, a są w Polsce dziennikarze, którzy za takie programy dostają nagrody. Nie zmienimy mediów prywatnych, które się tabloidyzują i raczej nie ma na to rady, ale możemy zmienić media publiczne. Zamiast telewizji lubującej się w pyskówkach potrzebna jest nam telewizja edukująca, ucząca myślenia oraz właściwych form i metod porozumiewania się i dyskusji. To jest wielkie, długofalowe zadanie rządu, które wymaga też zwiększenia finansowania telewizji. Ale akurat na tym nie powinno się oszczędzać.
Zadaniem rządu jest też inicjowanie ważnych debat. Pakiet klimatyczno-energetyczny, bezpieczeństwo energetyczne, rośliny modyfikowane genetycznie, kondycja polskiej nauki (brak polskich patentów), starzenie się społeczeństwa, to tematy, o których dyskutuje się u nas powierzchownie, bez odpowiedniego przygotowania, materiałów, analiz itd. Tymczasem rząd dysponuje wszelkimi materiałami, jest odpowiedzialny za przyszłość Polski i może te debaty inicjować i przygotować. A wtedy krzykacze, którzy jedyne, co w polityce potrafią, to rzucić się do gardła przeciwnika, po prostu zejdą na margines, bo nie będą mieli w tych sprawach nic do powiedzenia.

Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 27 października 2010

Powrót do "Wiadomości" / Do góry