Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 24.11.10, 11:42 / Powrót

Nie wierzmy sondażom

Za nami wybory samorządowe i kolejny sprawdzian firm badających opinię publiczną. O sondażowym szaleństwie pisałem po wyborach prezydenckich - blamaż był wielki, dane o poparciu kandydatów z sufitu. Byłem ciekawy, czy firmy wyciągną z tego wnioski i śledziłem sondaże przedwyborcze. Wszystko wskazuje na to, że znowu były one niewypałem, bo nie sądzę, żeby ostateczne dane PKW znacząco różniły się od podanych w poniedziałek.
Jeśli chodzi o wybory do sejmików wojewódzkich najbliższa prawdy była firma Homo Homini. W sondażu dla Polskiego Radia z 12 listopada przeszacowała wprawdzie o blisko 6 pkt proc. wynik PO, a niedoszacowała PSL, ale w porównaniu z innymi „przestrzeliła” stosunkowo najmniej. SMG/KRC, CBOS oraz GFK Polonia zgodnie przewidywały, że PSL i SLD osiągną gorsze wyniki niż w rzeczywistości – PSL nawet przeszło 2-krotnie niższe, natomiast PO i PiS lepsze. Najbardziej pomyliła się GFK Polonia – w przypadku PO aż o 16 pkt. proc., w przypadku PiS i SLD (w różnych kierunkach) – o 8 pkt proc. , a w przypadku PSL o 7 pkt proc., co czyni ją kompletnie niewiarygodną. Zarówno SLD, jak i PSL zdobyły poparcie 2-krotnie większe niż 2 tygodnie przed wyborami wróżyła im (chyba z fusów?) na łamach „Rzeczpospolitej” ta sondażownia.
Jedno z czym trafili wszyscy, to kolejność na mecie, ale to akurat było łatwe.
Wstępnie można ocenić, że spisał się (ale tylko częściowo) OBOP, który w sondażu dokonanym w dniu wyborów (exit polls) podał wyniki niemal zgodne z tymi, które ogłosiła PKW dla połowy okręgów wyborczych (jedynie PiS zostało przeszacowane).
Jeśli chodzi o wybory na prezydentów miast, rozbieżności między sondażami a rzeczywistymi wynikami są ogromne i dotyczy to zarówno badań przed wyborami, jak i w niedzielę. Największa porażkę poniósł w Krakowie chwalony wyżej OBOP, który wskazał jako zwycięzcę I tury kandydata PO, Stanisława Kracika. Komentując wyniki sondażu pan Kracik zwrócił się z ofertą do kandydata PiS, Stanisława Dudy, że jeśli ten chciałby być wiceprezydentem, to on bardzo chętnie by na taką opcję przystał, bo w PiS ma bardzo wielu przyjaciół. Komentatorzy i politycy też snuli w telewizji rozważania na ten temat. Stefan Niesiołowski poszedł chyba najdalej oceniając, że obecny prezydent przegrywając z kandydatem PO został ukarany przez wyborców. Rano okazało się, że zwycięzcą i to zdecydowanym, choć dojdzie do II tury, jest jednak Majchrowski. I co pan na to, panie marszałku? Od dawna powtarzam: sondażom nie należy wierzyć. Zastanawiam się nawet, czy te najbardziej rażąco odbiegające od rzeczywistości nie powinny być karalne. Politycy niby się zgadzają, ale…tylko wtedy, gdy sondaże są dla nich niekorzystne.
Wynik Majchrowskiego stosunkowo trafnie prognozowała dla „Gazety Wyborczej” PBS, cóż jednak z tego skoro w przypadku Kracika pomyliła się in minus o kilkanaście punktów procentowych.
Pracownia ta chyba generalnie miała kłopot z oszacowaniem wyniku drugich w kolejności kandydatów. Np. w Warszawie trafnie przewidziała wynik Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale w przypadku Czesława Bieleckiego pomyliła się in minus 2-krotnie. To dla tej zasłużonej pracowni powinno być powodem do poważnej refleksji. W Białymstoku pomyłka na niekorzyść kandydata PiS była jeszcze bardziej rażąca (15 pkt proc.). Podobnie w Gdańsku. Nie jest to jednak jakaś prawidłowość wymierzona w PiS, bo np. w Bydgoszczy kandydat PO uzyskał o 20 pkt proc. więcej głosów niż wieszczyła PBS. W Katowicach podobnie. Tam zresztą Piotr Uszok (własny komitet), który wygrał w I turze, też został niedoceniony. Tak więc te pomyłki nie były skutkiem jakiejś stronniczości.
Dobre i to.
Reasumując, aktualne są wnioski, które wysunąłem po wyborach prezydenckich: Potrzebna byłaby jakaś instytucja, np. Rada ds. Badania Opinii Publicznej, przy której sondażownie musiałyby się akredytować. Rada ta kontrolowałaby ich pracę czuwając nad przestrzeganiem pewnych ustalonych standardów (w tym opatrywania komunikatów z badań opisem, w jaki sposób je przeprowadzono i jak obliczono wyniki) oraz oceniała ich wiarygodność. W przeciwnym razie demokracja w Polsce stanie się igraszką w rękach mediów lub sondażowni, a opinia publiczna będzie urabiana a nie rzetelnie informowana.
Marek Borowski

Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 24 listopada 2010


Powrót do "Wiadomości" / Do góry