Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 09.02.11, 12:23 / Powrót

Proste jak cep

Koalicja PO-PSL obroniła szefa obrony narodowej, Bogdana Klicha, przed wotum nieufności i jest to dobra wiadomość - pisze Marek Borowski w TEMI. Nie dlatego, że Bogdan Klich jest szczególnie dobrym ministrem – jak niemal każdy ma na swoim koncie plusy i minusy - lecz dlatego że próba odwołania go była typową akcją polityczną PiS wymierzoną nie tyle w samego ministra, ile w premiera. Dziwi mnie tylko, iż SLD ochoczo wpisał się w ten scenariusz.
Zarzuty stawiane szefowi MON – te merytoryczne, bo były też niemerytoryczne - można podzielić na dwie grupy. Pierwsza obejmuje czas sprzed katastrofy smoleńskiej i dotyczy kiepskiego stanu naszej armii, jej niskiej sprawności, niedostatecznego wyposażenia i uzbrojenia, a także przejęcia przez Polskę pełnej odpowiedzialności politycznej i militarnej za prowincję Ghazni w Afganistanie. Czy jednak wszystkie zaniedbania lub błędne decyzje można przypisywać Bogdanowi Klichowi? Faktem jest, iż nie odbywają się przetargi na sprzęt wojskowy i w wielu miejscach panuje kompromitujący bałagan organizacyjny. Faktem jest jednak także, że wyprowadził polskich żołnierzy z Iraku, zlikwidował pobór, sprofesjonalizował armię oraz poprawił uzbrojenie kontyngentu w Afganistanie. Zatem trochę dobrze, trochę źle, na dwoje babka wróżyła, ale poważnych podstaw do odwołania ministra nie ma. Gdyby kierować się takimi przesłankami, trzeba by odwoływać po kolei wszystkich ministrów i to w każdym rządzie.
Druga grupa zarzutów wiąże się z katastrofą w Smoleńsku. Poprzedziła ją cała seria wypadków lotniczych. Do pierwszego doszło w Mirosławcu na początku urzędowania min. Klicha. Podczas lądowania samolotu CASA śmierć poniosło 20 wysokich rangą oficerów lotnictwa. Zdaniem PiS, z katastrofy tej nie do końca wyciągnięte zostały wnioski. Jak stwierdził poseł Ludwik Dorn, niezrzeszony, który w imieniu PiS uzasadniał przedłożenie o wotum nieufności, minister Klich podjął „działania rutynowo-biurokratyczne i pogrążył się w samozadowoleniu”. Dlatego „można sądzić, że istnieje związek skutkowo- przyczynowy między działaniami i zaniechaniami pana ministra a tą czarną serią katastrof”. A nawet jak go nie ma i minister po prostu miał pecha, to „istnieje i powinien być rozwiązany” problem odpowiedzialności politycznej. Otóż wszystko to są domniemania i podejrzenia. Ludwik Dorn snuł przypuszczenia i dywagacje, że minister Klich mógł coś zrobić, ale nie zrobił, bo zabrakło mu energii, charakteru, siły woli, wyobraźni itp. Wprawdzie wydał odpowiednie zalecenia i instrukcje, ale osobiście nie dopilnował, by zostały wdrożone, nie „przepchnął ich kolanem”, dał się wprowadzić w błąd przez podwładnych, wykazał beztroską.
Może tak, może nie. Przyczyny katastrofy w Smoleńsku bada komisja Jerzego Millera i także tę sprawę wyjaśnia. Rezultaty jej pracy poznamy już niedługo, więc obciążanie Bogdana Klicha jest przedwczesne. Tak naprawdę jednak żądanie jego odwołania miało uderzyć w kogoś innego. PiS nie musi czekać na ustalenia komisji Millera, bo przecież już dawno wskazał, kto jest odpowiedzialny za katastrofę w Smoleńsku: Rosjanie i polski rząd. Usiłuje więc różnymi sposobami atakować premiera Tuska, a ponieważ trudno go dosięgnąć bezpośrednio, wzięło najpierw na cel jego ministra. Gdyby został on zdymisjonowany, jego winami można by obciążyć również szefa rządu. Bo też czegoś co najmniej nie dopilnował.
Zamysł był prosty jak budowa cepa, zastanawiam się tylko, czy nie było błędem powierzanie Ludwikowi Dornowi tak odpowiedzialnej roli w jego realizacji. Były marszałek Sejmu przemawiał ponad godzinę często powtarzając się, odbiegając od tematu i wyraźnie upajając się własnymi słowami. Rzeczywiście przypominało to momentami, jak zauważył minister Klich, bajkopisarstwo, z którego zresztą Ludwik Dorn jest znany i nie ma w nim nic złego. Tyle że Wysoka Izba to nie miejsce do jego uprawiania.
PiS poparli PJN oraz SLD. Posłowie SDPL, mimo zastrzeżeń wobec Bogdana Klicha głosowali przeciw albo (niżej podpisany) wstrzymali się od głosu. Postawa PJN nie dziwi – partia ta ma coraz większe problemy z własną tożsamością, ale SLD idący ręka w rękę z PiS mocno bulwersuje. Podstawową zasadą lewicy powinno być niewspółpracowanie z PiS. SLD kolejny raz tę zasadę łamie.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 9 lutego 2011

Powrót do "Wiadomości" / Do góry