Problem z Białorusią ciągnie się już całe lata. Co pewien czas następują tam różnego rodzaju zwroty, przełomy, zmiany. Rodzą się nadzieje na liberalizację, które potem się rozwiewają. Tym razem rozwiały się chyba na dobre. Po wyborach prezydenckich reżim Łukaszenki wyraźnie zmierza do tego, żeby wybić z głowy obywateli jakiekolwiek myślenie opozycyjne. Do aresztów trafiło około 700 osób, które brały udział w demonstracji przeciwko sfałszowaniu wyborów, w tym m.in. pięciu kontrkandydatów Łukaszenki do funkcji prezydenta. Grożą im dotkliwe kary finansowe, a niektórym od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. Niedawno w procesie jednego z demonstrantów zapadł wyrok 4 lat kolonii karnej za to, że – jak napisano w jednej z białoruskich gazet - pięścią oraz nogami uderzał w barierkę, w związku z czym dopuścił się bardzo poważnego naruszenia prawa. Prokurator żądał dodatkowo w przeliczeniu na złote polskie ok. 1 mln zł grzywny.
Nie zgadzam się, że to, co dziś dzieje się na Białorusi, dowodzi, iż rację mieli przeciwnicy udzielania Łukaszence jakiegokolwiek kredytu zaufania. Uważam, że dzięki polityce dialogu nasze stosunki z Białorusią w różnych dziedzinach mogły być szersze i łatwiejsze również dla samej Białorusi. Z drugiej strony zaowocowała ona tym, że w świadomości społecznej Białorusinów opozycja w ogóle zaistniała. Wprawdzie jest ona rozbita, podzielona, co ułatwia Łukaszence jej dyskredytowanie i tłumienie. W Sejmie gościliśmy przedstawicieli aż 8 partii. W wyborach na prezydenta wystartowało 10 kandydatów, a 19 zgłosiło taką chęć, tyle że nie wszystkim udało się zebrać podpisy. Ta mnogość nie robiła dobrego wrażenia, ale wiemy, że tradycji demokratycznych na Białorusi jest niewiele. Niemniej jednak było to jak powiew świeżego powietrza. Białorusini mogli zobaczyć, że są ludzie myślący inaczej niż przywódca ich kraju, a Łukaszenka poczuł się tym chyba mocno zagrożony, skoro zdecydował się na tak ostrą, przekraczającą jakiekolwiek nasze standardy i kompletnie nieprzystającą do skali wykroczeń reakcję.
Zatem w długim okresie musimy być przygotowani na konfrontację z Łukaszenką i uchwała Sejmu wychodzi temu naprzeciw. Jest ona wyważona. Mówi o tym, czego oczekujemy od władz białoruskich. A więc natychmiastowego uwolnienia aresztowanych i zaprzestania represji politycznych, co oczywiście może być tylko pobożnym życzeniem. Ale mówi też o tym, czego oczekujemy od naszych władz i w gruncie rzeczy trochę od siebie samych, a także od innych krajów europejskich, czyli izolowania osób odpowiedzialnych za represje (sankcje dyplomatyczne) i jednocześnie otwarcia na białoruskie społeczeństwo. Obywatele Białorusi powinni mieć dostęp do zasobów i możliwości, jakie daje Unia Europejska w zakresie podróżowania, rynku pracy, edukacji, nauki i kultury. Polska zniosła dla nich opłaty wizowe i mamy nadzieję, że inne kraje zrobią to samo. Potrzebna jest też pomoc finansowa. Z inicjatywy Polski 2 lutego w Warszawie odbyła się Międzynarodowa konferencja donatorów „Solidarność z Białorusią”, w której wzięły udział delegacje rządowe oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych z krajów UE, kandydujących do UE, Stanów Zjednoczonych, Kanady i krajów Partnerstwa Wschodniego (wyłączając Białoruś). To pokazuje, że nasze działania zaczynają być pełniejsze, szersze. Ważna będzie jednak ich koordynacja. Jeśli każdy z krajów, które zadeklarowały określone środki, będzie je sam wydawał na cele, które uzna za stosowne, nie będzie to efektywne. Należy powołać fundację, która by się tym zajmowała. Uważam, że to Polska powinna prowadzić tę koordynację, powinna nad tym czuwać.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 2 marca 2011
Powrót do "Wiadomości" / Do góry