Marek Borowski: Nie stać nas na zaangażowanie militarne w Libii - podejmiemy działania humanitarne, kiedy przyjdzie na to czas.- Z tą interwencją jest trochę tak, jak z tragedią grecką. Powinna mieć miejsce wcześniej, ale po podobnych doświadczeniach, potrzebny był mandat ONZ - mówi
Marek Borowski w rozmowie z
Piotrem Gursztynem z
"Radia dla Ciebie". Temu z kolei przeciwstawiały się Chiny i Rosja. Działania, które w ogóle miały jeszcze sens rozpoczęły się w ostatniej chwili, czyli tuż przed wejściem wojsk Kadafiego do Bengazi. Przywódca Libii mógłby osiągnąć zwycięstwo wojskami lądowymi - dlatego interwencja musi być rozszerzona, państwa nie mogą ograniczyć się jedynie do zakazu lotów. Zamieszki w Libii rozpoczęły się od demonstracji pokojowych, do których Kadafi otworzył ogień. Kiedy tamci zaczęli się bronić, użył lotnictwa. Widać zatem, że nie cofnie się przed niczym. Gdyby w tej walce odniósł zwycięstwo totalne, jego zemsta na ludziach byłaby dramatyczna.
P.Gursztyn: Jaka w tym wszystkim jest rola Polski? Pojawiają się głosy, że jesteśmy za bardzo wycofani. Tuż przed szczytem w Paryżu, Donald Tusk wypowiadał się na temat interwencji bardzo zachowawczo. - Stopień wstrzemięźliwości u premiera był różny - początkowo można było odczuć wrażenie, że jest przeciwko działaniom w Libii. Na szczycie jednak polska poparła inicjatywę. Nie jesteśmy krezusem finansowym i militarnym. Poparcie działań humanitarnych - jak najbardziej. Trzeba jednak znać swoje miejsce w szeregu - podkreśla Marek Borowski.
"Radio dla Ciebie" - 21 marca 2011Powrót do "Wiadomości" /
Do góry