Marek Borowski stwierdził, że nie ma miernika, który potrafiłby zbadać, czy w polityce kadrowej jest lepiej czy gorzej. Na pewno jednak by nie powiedział, że jest gorzej. A czy jest lepiej? W jego ocenie na niektórych stanowiskach, zwłaszcza tych wyższych, w spółkach skarbu państwa, więcej dziś widać ludzi fachowych – niezależnie od tego, co się pisze o ich znajomościach, powiązaniach itd. Natomiast wiele przykładów pokazuje, że na szczeblu średnim, np. w fundacjach i agencjach podlegających ministerstwom i marszałkom, poprawy nie ma.
Na szczeblu samorządowym sprawa też trochę lepiej wygląda, bo samorządy, po pierwsze, już się nauczyły działania. Poza tym ludzie bardziej precyzyjnie umieją oceniać działania samorządowe, wiedzą, czego mogą się domagać. I wreszcie, poczynania samorządów są bardziej widoczne. Ludzie zatrudniani na stanowisku szefa jakiegoś biura czy wydziału, są generalnie znani społeczności, zwłaszcza w mniejszych samorządach i przypadki nepotyzmu, czy kolesiostwa, są łatwiej wychwytywane.
Czy PSL jest partią najbardziej chciwą na stanowiska? Zdaniem Marka Borowskiego, padają tu oceny nacechowane sympatią czy antypatią raczej do określonych ludzi, liderów partii. PSL rzeczywiście zawsze „dbało” o swoich, ale inni też dbali. Tyle tylko, że PSL było w tym względzie zawsze bardziej szczere. To znaczy, kiedy było za to atakowane, udzielało rozbrajających, ale szczerych odpowiedzi.
Marek Borowski przypomniał, że porażka rządu SLD Leszka Millera wzięła się przede wszystkim z polityki kadrowej - kumoterstwo, klientelizm były rozwinięte na szeroką skalę, pojawiały się też nagminnie zjawiska korupcyjne. Tak więc dzisiaj każdy lider polityczny partii, które istniały, działały, rządziły powinien być bardzo wstrzemięźliwy w krytyce i raczej proponować rozwiązania. - To jest choroba, która dręczy naszą demokrację i wszyscy musimy szukać na nią lekarstwa.
Czy komitet nominacyjny złożony z ludzi powszechnie znanych, powoływanych przez premiera byłby takim lekarstwem? (Projekt takiej ustawy pojawił się w ubiegłej kadencji Sejmu, złożyła go Rada Gospodarcza przy premierze, ale nie był wówczas rozpatrywany). Jak stwierdził Marek Borowski, wszystkie rozwiązania, które czynią ten proces transparentnym, przejrzystym i dostępnym dla opinii publicznej są potrzebne. Swego czasu Socjaldemokracja Polska zaproponowała, żeby wszyscy członkowie rad nadzorczych spółek skarbu państwa byli uwidaczniani na stronach internetowych Ministerstwa Skarbu z krótką charakterystyką, kto to jest, skąd się wziął itd. Za rządów Marka Belki to było praktykowane, potem zniknęło. To jest mała rzecz, ale pozwala każdemu zobaczyć, kto został powołany. Dziennikarze mogą "prześwietlić" takiego człowieka. Dzisiaj trzeba tych informacji szukać w spółkach, prowadzić "śledztwo" dziennikarskie. Taki komitet byłby więc postępem w stosunku do obecnej sytuacji.
Marek Borowski uważa też, że bardziej przejrzyste powinny być konkursy na stanowska. Dziś różnie z nimi bywa, zdarza się, że są ustawione pod określoną osobę. Jeśli byłaby pełna przejrzystość tych konkursów, informacja także np. o kandydatach, którzy odpadli – bez nazwisk (nie każdy przegrany chce, żeby jego nazwisko figurowało), ale z podaniem np. kwalifikacji tych, którzy byli na krótkiej liście - to by to dawało większą pewność, że ludzie, którzy o tym decydują, kierują się kryteriami merytorycznymi.
Sugestia, a da się ją odczuć czasami w prasie, żeby uchwalić ustawę zakazującą członkom partii politycznej pracy w sektorze publicznym, jest według Marka Borowskiego nie do przyjęcia. To byłby absurd. Wytykanie komuś, że jest członkiem partii i tylko dlatego zajmuje określone stanowisko, jest bardzo ryzykownym postępowaniem. - Nasze partie polityczne wzorowe nie są, dość mało zajmują się dyskusjami merytorycznym i programowymi, ale to nie znaczy, że tam są same głąby, które do niczego się nie nadają -podkreślił senator.
Marek Borowski stwierdził, że potrzebne są szybkie działania rządu i Donalda Tuska w celu wyjaśnienia tych spraw oraz zaproponowanie rozwiązań, najgorsze dla rządu jest bowiem połączenie ciężkiej sytuacji gospodarczej i zjawisk nepotyzmu, kumoterstwa. Wiadomo to z praktyki SLD, który przejął kraj w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Ludzie mogą zrozumieć problemy gospodarcze, ale to jest mieszanka wybuchowa i w tym momencie powiadają: Mamy dość.
Dzisiaj można powiedzieć, że kryzys idzie do Polski - w tym sensie, że od momentu, kiedy Polska przyjęła zasady gospodarki rynkowej, otworzyła się na Europę i świat w sensie ekonomicznym, a w szczególności po wstąpieniu do Unii Europejskiej, nie jest odłączona od tego, co się dzieje w innych krajach. Widać to także po podstawowych wskaźnikach ekonomicznych. Stosunkowo wysokie wskaźniki wzrostu gospodarczego, jakie występowały w przeszłości, już takie nie będą, a z tym jest powiązany wzrost bezrobocia. Zdaniem Marka Borowskiego, nie można wykluczyć, że osiągnie ono 14%. Dobrze więc, że minister Jacek Rostowski zdecydował się odblokować przynajmniej 500 mln zł z Funduszu Pracy na walkę z bezrobociem. To był już ostatni dzwonek, bo trzeba podjąć działania odpowiednio wcześniej. Być może Polska będzie w dalszym ciągu najlepsza, czy jedna z najlepszych w Europie, ale już z poważniejszymi problemami wewnętrznymi.
Radio TOK FM - 24 lipca 2012
Powrót do "Wiadomości" / Do góry