Marek Borowski: - Jeżeli ktoś mnie chce popierać, to nie będę się wzbraniał. Niezależność polega na tym, że nie jestem podporządkowany instrukcjom partyjnym. Głosuję i wypowiadam się zgodnie z własną wiedzą i doświadczeniem. Chęć kandydowania zgłosiłem na pół roku przed wyborami z własnego komitetu. SLD, jak i PO zdecydowały później, że nie wystawią własnych kandydatów.
- Bliżej panu do SLD czy do PO?
- Mam poglądy lewicowo-centrowe. W sensie kulturowym – lewicowe, zaś w odniesieniu do gospodarki – bliżej mi (choć nie we wszystkim) do obecnej polityki rządu. Lokuję się więc między SLD a PO.
- Dobrze, że Donald Tusk nie odwołał Joanny Muchy? Czy nie przydałoby się, żeby minister miał kompetencje w dziedzinie, za którą odpowiada?
- Ale nie za dach! Są granice bezpośredniej odpowiedzialności ministra.
- Pan powiedział, że nie powinna była zostać dymisjonować za dach. No to za co?
- Premier powinien dokonać całościowej oceny funkcjonowania resortu i minister Muchy. Może czegoś nie wiem, ale po roku od powołania chyba nie tylko ja miałbym trudności w odpowiedzi na pytanie o dokonania pani minister. Odnoszę wrażenie, że resort sportu nie jest jej ulubioną dziedziną.
- Panie senatorze, czy budżet na rok 2013 jest dobry?
- To jest budżet skrojony na miarę czasów, które są trudne. Wielkiego pola do manewru nie ma. Z tego punktu widzenia ostra krytyka tego budżetu przez opozycję jest nieuzasadniona. Niepokoi mnie natomiast co innego: brak długofalowej polityki w takich dziedzinach, jak edukacja, zdrowie czy polityka socjalna. Za szczególnie ważną uważam edukację. Jest niż demograficzny, maleje liczba uczniów, aż się prosi, aby na trwałe obniżyć liczbę uczniów w klasie. A co się robi? Zwalnia się nauczycieli i zmniejsza środki na oświatę. To brak wyobraźni!
- A co z zamrożeniem progów podatkowych?
- Zdecydowana większość Polaków mieści się w pierwszym przedziale i nie przekroczy go. W związku z tym ich to zamrożenie nie dotyczy. Trochę stracą podatnicy o wysokich dochodach (w tym i ja) – ale tak jest sprawiedliwiej.
- Mamy burzliwą dyskusję o in vitro. Pan kilka lat temu powiedział, że zarodek człowiekiem nie jest.
- Potwierdzam. To jest życie, ale jeszcze nie człowiek.
- To pytanie filozoficzne.
- To prawda. O człowieku można mówić wtedy, gdy wykształci się jego mózg, a to następuje po 14-16 tygodniach. Tak się uważa w większości krajów europejskich, a to przecież nie są „mordercy dzieci”. Dlatego w tych – cywilizowanych przecież - krajach dopuszcza się przerwanie ciąży do 12.-14. tygodnia. Tym wszystkim, którzy uważają inaczej i twierdzą, że to, co mówię, jest herezją, chcę przypomnieć, że np. św. Tomasz z Akwinu twierdził, że zarodek staje się człowiekiem dopiero wtedy, jak ma duszę, a duszę uzyskuje dopiero po kilkunastu tygodniach. Potem Kościół odszedł od tej doktryny.
-Czyli jest Pan za aborcją na żądanie?
- To niewłaściwe sformułowanie. Decyzja o przerwaniu ciąży jest dla kobiety bardzo trudna, wręcz traumatyczna, ale nie powinno się zmuszać jej do rodzenia. Można zadbać, żeby nie była to decyzja pochopna. Np. w Niemczech wymaga to wizyty u psychologa, u dwóch lekarzy, którzy rozmawiają z kobietą. Zresztą kobieta, która nie chce urodzić i tak przerwie ciążę: za granicą lub nielegalnie w Polsce. Nasi posłowie moraliści udają, że tego nie widzą.
- Ale czy potrzebujemy teraz dyskusji o aborcji i nowej ustawie, czy też tę, która jest, można uznać za kompromis, który powinien zostać?
- Jak już powiedziałem, uważam tę ustawę za zbyt surową, ale w tym Sejmie jest więcej chętnych do jej zaostrzenia, niż do zliberalizowania. W tej sytuacji lewica nie powinna zgłaszać projektów jej liberalizacji, bo są one – po całkowicie jałowej dyskusji – z miejsca odrzucane. W ten sposób przepadają również zawarte w tych projektach propozycje wprowadzenia edukacji seksualnej w szkołach i zapewnienia dostępności środków antykoncepcyjnych. Trzeba się skupić wyłącznie na tych dwóch postulatach, bo mają one zdecydowanie większe poparcie społeczne.
- Czy nie żałuje pan, że odszedł z SLD? Pamięta pan, co zrobił Miller? Odszedł i startował z list Samoobrony, potem wrócił do SLD. Pan odszedł do swojego ugrupowania i, proszę wybaczyć, też panu nie wyszło.
- Tak bywa. Chcieliśmy odnowić i naprawić lewicę, ale nie udało się. W polityce trzeba czasem wykazać się odwagą i zaryzykować. To wielka satysfakcja, że w ostatnich wyborach wyborcy docenili taką postawę, wybierając mnie do Senatu w okręgu jednomandatowym. A co do Millera – no cóż, start z list Samoobrony niekorzystnie wpłynął na jego wiarygodność jako polityka. On zresztą wie, że popełnił wielki błąd.
- Nie jesteście w dobrych stosunkach?
- Mówimy sobie dzień dobry i podajemy rękę. Od pewnego czasu Leszek nie zaczepia mnie także publicznie. Ale pytał pan, czy żałuję. Ani przez chwilę. To, czego mi żal, to nie wyjścia z SLD, bo dziś widać, że to było słuszne posunięcie...
Jak to słuszne? Nie udało się panu jako szefowi nowego ugrupowania!
- Opuściliśmy SLD, bo nie widzieliśmy szans na naprawę partii od wewnątrz. I nie myliliśmy się – dzisiejsze poparcie dla SLD jest równie niskie, jak osiem lat temu. SLD nie jest dziś alternatywą. Ruch Palikota zresztą – z innych powodów - też nie. Dziś to problem całej lewicy.
- Trochę się zmienia: PO słabnie, PiS ma też duży elektorat negatywny.
- Nie lekceważyłbym PiS-u!
- A gdyby Miller do pana przyszedł i przedstawił jakąś rozsądną ofertę?
- Zawsze jestem gotów porozmawiać, a poproszony o radę – udzielić jej, jeśli potrafię. Ale porozumienie wymaga podobnego poglądu na funkcjonowanie SLD i lewicy. Jeżeli tego nie ma, to wszystko skończy się ponownym konfliktem.
- A nie jest pan w stanie znaleźć płaszczyzny porozumienia z ważnymi ludźmi z SLD?
- Myślę, że z niektórymi byłoby to możliwe. Bo w SLD w dalszym ciągu są ludzie, którzy oczekują innej polityki Sojuszu. Ale nie mają tam wiele do powiedzenia.
- Powiedział pan: „część polityków SLD myśli tylko o tym, jak utopić mnie w łyżce wody”.
- Nadal tak jest. Ale, doprawdy, nie to jest problemem, tylko to, czy właściwie rozumiemy rolę i zadania lewicy w polskim społeczeństwie.
Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|