Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 06.12.12, 12:00 / Powrót

Przepraszam, czy tu biją?

Przemoc w rodzinie. Przez wiele lat temat tabu - pisze Marek Borowski w "Mieszkańcu". Może czasami ktoś tam komuś przylał, ale to tylko w nerwach, a tak naprawdę, moja pani, to wszystko z miłości. Stan świadomości społecznej oddawały także przysłowia: „jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije” czy „rózeczką Duch Święty dziateczki bić radzi”.
Od pewnego czasu nie wypada już jednak chwalić się znajomością tych ludowych porzekadeł. Parlament uchwalił ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz o zakazie bicia dzieci. W szczególności ta ostatnia wywołała wiele kontrowersji, domagano się prawnej dopuszczalności klapsa, jako środka wychowawczego. Prawo musi być precyzyjne, więc już widzę odpowiednie artykuły ustawy: „Art. 1. Zakazuje się bicia dzieci. Art. 2. Klaps nie jest biciem. Art. 3. Klapsem nazywamy uderzenie otwartą ręką w pośladki. Nie wolno uderzać kantem dłoni. Art. 4. Siła uderzenia nie może przekraczać 1N (jednego niutona). Art. 5. Minister Edukacji w drodze rozporządzenia określi szczegółowe warunki wymierzania klapsa, a w szczególności ich dopuszczalną liczbę, zarówno jednorazową, jak dzienną i tygodniową”… itd., itp. Na szczęście nie poszliśmy tą drogą. A czy są efekty? Pewnie za wcześnie jeszcze na ogłaszanie sukcesu, ale pierwsze jaskółki już są. W styczniu br. na posiedzeniu senackiej komisji d.s. Rodziny i Polityki Społecznej jeden z senatorów szczerze wyznał: „Jestem tradycjonalistą, kocham swoją rodzinę. Kilka razy zlałem moje córki i one są mi do dzisiaj za to wdzięczne. Ale pogodziłem się z tą ustawą.” Trudny jest los senatora-tradycjonalisty, ale jak widać i jego można przekonać, że bicie dzieci to nie jest dobra tradycja, nawet jeśli córeczki same o to proszą.
Przyjęte ustawy spowodowały wielki ruch w samorządach. Powstały specjalne zespoły do walki z przemocą w rodzinie, ofiarom i sprawcom zakłada się tzw. „niebieskie karty”, które zobowiązują odpowiednie organy do podjęcia działań, jest telefoniczna „niebieska linia”, gdzie przyjmowane są powiadomienia od ofiar lub świadków przemocy. A jak to wszystko działa w praktyce, mogliśmy dowiedzieć się na ciekawej konferencji, przygotowanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Burmistrza Pragi-Południe.
Wypowiadali się urzędnicy, prawnicy, policjanci i społecznicy, ale „hitem” konferencji okazało się zaproszenie sześciu pań, ofiar przemocy, które odważnie pokazały swoje twarze, opowiedziały o swojej gehennie, o tym, kto im pomógł, a kto nie i w jaki sposób wyzwoliły się i przerwały przemoc. Ich oceny były surowe, ale sprawiedliwe. Mówiły o dzielnicowych, którzy z zaangażowaniem pomagali, ale i o posterunku, na którym dyżurny radził wrócić do domu i zrobić mężowi kolację. O prokuratorze, który nie chciał podjąć dochodzenia, bo…nie było świadków(!). i o takim, który zapewnił dyskrecję i wykazał się wrażliwością w trakcie przesłuchania. O prawnikach, którzy poświęcają ofierze 5 minut, a potem kierują do swojej prywatnej kancelarii i o innych prawnikach, np. tych z Fundacji Pomocy Kobietom i Dzieciom, kierowanej przez p. Krystynę Żytecką, którzy wysłuchają, napiszą pismo procesowe i jak lew walczą w sądzie, nie pozwalając sprawcy się wymigać.
Konferencja wykazała, że ofiary przemocy w rodzinie mogą tę przemoc przerwać.
Stworzony system pomocy ofiarom i karania sprawców nie jest jeszcze sprawny, ale przynajmniej wiadomo, co szwankuje. Jest jeszcze jeden warunek: nie odwracajmy głowy, gdy jesteśmy świadkami przemocy. Telefon na policję to nie donos – być może właśnie uchroniliśmy kogoś od utraty zdrowia, a nawet życia.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI


Powrót do "Wiadomości" / Do góry