W przypadku radarów analiza powinna dotyczyć m.in. liczby i przyczyn wypadków, miejsc, w których do nich dochodzi, wpływu istniejących już radarów na poprawę bezpieczeństwa drogowego itd. Tego wszystkiego nie ma - podkreślił senator. Dodał, że min. Nowak pytany na konferencji prasowej o przyczyny znaczącego spadku w ubiegłym roku liczby ofiar śmiertelnych na drogach w porównaniu z 2011 r. odpowiedział, że nie wie, trzeba to dopiero zbadać. - Dlaczego więc nie zbadał? A co z pijanymi kierowcami? Ilu z nich powoduje wypadki? Ich fotoradary nie złapią.
Marek Borowski zwrócił uwagę, że mamy ciągle wiele dróg o jednej jezdni, na których często dochodzi do wypadków i jakaś ich część wynika rzeczywiście z nadmiernej prędkości. Trudno zaprzeczyć, że tam, gdzie ta nadmierna prędkość jest rozwijana, kontrola radarowa spowodowałaby, że wypadków byłoby mniej. Jeśli jednak nie ma analiz, które by pokazały, ile z prawie 4 tys. wypadków śmiertelnych na drogach o jednej jezdni spowodowali pijani kierowcy, czy też np. przyczyną ilu z nich było wymuszenie pierwszeństwa przez kogoś, kto wyjechał z bocznej drogi, to ta kontrola nie przyniesie oczekiwanych skutków.
Jak stwierdził senator, nie dość, że przedstawia się ludziom nagły pomysł, to w dodatku dowiadują się, że radary mają przynieść do budżetu 1,5 mld zł przychodu z mandatów, chociaż do tej pory ten przychód wynosił trzydzieści parę milionów. Nic dziwnego, że rodzi to u kierowców podejrzenie, iż chodzi wyłącznie o zdarcie z nich pieniędzy, a nie poprawę bezpieczeństwa na drogach, zwłaszcza że często radary są ustawiane tam, gdzie ograniczenie prędkości jest niczym nieuzasadnione.
Powrót do "Wiadomości" / Do góry