MAREK BOROWSKI: Jestem zdecydowanym zwolennikiem programu, choć dzisiejsze postrzeganie sytuacji korupcyjnych w Polsce podpowiada, że na pierwszym planie są różnego rodzaju decyzje samorządowe. Mniej ich w wielkich, więcej - w średnich i małych miastach, gdzie kwestia zezwoleń budowlanych, przetargów, zamówień publicznych jest najbardziej narażona na korupcję. Wielkie zakupy, np. na szczeblu rządowym, gdzie kupuje się np. Pendolino, są obserwowane, w związku z tym trudno o łapówkę (choć nie mówię, że nie może się zdarzyć). Przy przetargach na dostawy do urzędów łatwiej o wymuszenie takiego prezentu.
I jeszcze jedno - przy dużych przetargach rządowych, zwłaszcza infrastrukturalnych, warunkiem nieodzownym powinna być obecność przedstawiciela Centralnego Biura Antykorupcyjnego, obsadzonego w roli obserwatora. Bo to -jak sądzę - radykalnie ukraca wszystkie myśli o korupcji.
Jestem więc za programem, choć o szczegółach chciałbym jeszcze poczytać...
Szczegóły są enigmatyczne: podstawowym celem jest zmniejszenie poziomu korupcji w Polsce, poprzez wzmocnienie prewencji i edukacji zarówno w społeczeństwie, jak i w administracji publicznej oraz skuteczniejsze zwalczanie przestępczości korupcyjnej...
Istotnie, to cele ujęte ogólnie...
Program ma wdrażać powołany przez premiera międzyresortowy zespół, kierowany przez ministra MSW, którego zastępcą będzie szef CBA. Zespół będzie spotykał się co najmniej dwa razy w roku. W ramach zespołu mają funkcjonować grupy robocze ds. realizacji poszczególnych zadań.
Zespół będzie przedstawiał sprawozdania Radzie Ministrów.
Dodatkowo we wszystkich ministerstwach i urzędach centralnych realizujących Program zostaną utworzone stanowiska koordynatorów. Wygląda, jakby chodziło o tworzenie posad...
Wszystko zależy od ustawienia i jakości działania. Ale najważniejsze jest uzmysłowienie sobie tego, że walka z korupcją toczy się na dwóch frontach: prewencji i ścigania. Na ogół mówimy o tworzeniu ciał, organów, metod operacyjnych, wychwytujących zachowanie korupcyjne i ukaranie go. Ale drugie pytanie brzmi: co zrobić, by przypadków korupcji było jak najmniej? Doświadczenia innych krajów, np. Hongkongu pokazują, jak ważne są zajęcia szkolne, uczące czym jest korupcja, a później - szkolenia dla urzędników, pokazujące zachowania uważane za korupcyjne. Prewencja polega również na daleko posuniętej jawności dostępu do różnego rodzaju dokumentów. My mamy ustawę o dostępie do informacji publicznej, która powinna być twardo przestrzegana. Jeśli urzędnik wie, że każdy „papier", który wytworzy, zostanie podany do publicznej wiadomości, to powstrzyma się przed działaniami korupcyjnymi.
Miernikiem programu ma być wskaźnik Indeksu Percepcji Korupcji (IPK). W 2012 wyniósł on dla Polski 5,8 punktów na 10 możliwych, co dało nam 41 miejsce wśród 182 ocenianych państw. Dobrze?
Nieźle, ale wiadomo, że trzeba mierzyć nasze miejsce w porównaniu do państw o rozwiniętym systemie demokratycznym, a nie z takimi, gdzie żadnych metod się nie stosuje. Trzeba by jeszcze zmierzyć, czy to nasze miejsce poprawia się, czy nie.
"Trybuna" - 16 lipca 2013
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|