Powstańcom warszawskim nie było łatwo dożyć dzisiejszych czasów. Nie tylko dlatego, że ginęli w walce, umierali od ran, tracili zdrowie. Wielu z nich musiało jeszcze przeżyć represje stalinowskie. Cudem udało się to Antoniemu Żurowskiemu, dowódcy powstania na Pradze. W 1945 r. zaufał władzy ludowej, ujawnił się i wzywał do ujawnienia swoich podwładnych. W rewanżu został aresztowany i skazany na karę śmierci. Odbity z transportu przez "żołnierzy wyklętych" ukrywał się przez następnych 11 lat (!), aż przyszła październikowa odwilż i został zrehabilitowany. Tego szczęścia nie miał Bronisław Chajęcki, który jako zastępca prezydenta Starzyńskiego dowodził cywilną obroną Pragi. Potem działał w konspiracji, a w 1945 r. zgłosił się do Ludowego Wojska Polskiego, gdzie przeszedł szlak bojowy i dosłużył się stopnia kapitana. Wszystko na nic. W 1948 r. został aresztowany i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano.
Powstanie zakończyło się militarną i polityczną klęską, decyzję o jego wybuchu podjęto w oparciu o błędne rozpoznanie postępów Armii Czerwonej. Ale jeśli spytacie mnie o moje zdanie na temat przywódców Powstania, odpowiem słowami Papieża Franciszka: "A kim ja jestem, aby ich osądzać?". Nie przeżyłem pięciu lat okrutnej okupacji, nie oglądałem śmierci tysięcy ludzi, codziennie mordowanych na ulicach, w więzieniach i podwarszawskich lasach, nie oddychałem powietrzem i atmosferą tamtej Warszawy. Dziś moim obowiązkiem jest być z tymi, którzy przeżyli i poświęcić chwilę zadumy tym, którzy zginęli - żołnierzom i jeszcze liczniejszym cywilom. Tak było, jest i będzie.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
P.S. W składaniu wieńców towarzyszyli nam kibice Legii. Niczego nie skandowali, nie palili rac, za to opiekowali się kombatantami. O kibicach mówi się na ogół nie najlepiej, więc dla równowagi przypominam i taką ich postawę.
"Mieszkaniec" - 8 sierpnia 2013
Powrót do "Wiadomości" / Do góry