Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 21.11.13, 17:17 / Powrót

Czy jeszcze pohandlujemy na "Różycu"?

30 października ponad 100-letnia historia Bazaru Różyckiego miała kolejną odsłonę. W ratuszu przy ul. Kłopotowskiego kupcy i włodarze dzielnicy Praga Północ spotkali się, aby rozmawiać o przyszłości targowiska. Szybko okazało się jednak, że do uzgodnienia wspólnych planów daleka droga, bo na przeszkodzie stoi skomplikowana historia tego miejsca.
Otóż okazuje się, że prawa do terenu, na którym funkcjonuje bazar, roszczą sobie zarówno działające obecnie i przed laty organizacje kupców, jak i Miasto. Od 2008 r. wiadomo również, że zwrotem części gruntu są zainteresowani spadkobiercy założyciela bazaru - Juliana Różyckiego. Każdy ma swoje racje, a przed sądami obu instancji toczą się sprawy, które mają rozstrzygnąć, kto na bazarze "rządzi".
Przyzwyczailiśmy się już, że gospodarzem terenu między Targową a Brzeską jest Stowarzyszenie Kupców Warszawskich Bazaru Różyckiego. Przyjęło też ono rolę kustosza historii i tradycji bazaru, mimo że od 2004 r. administruje terenem bezprawnie. Wtedy właśnie wygasła umowa między kupcami, a miastem na dzierżawę bazaru. Powodem jest zadłużenie sprzedawców wobec miejskich instytucji. Decyzję władz stolicy podtrzymuje w 2008 r. sąd pierwszej instancji, a pod koniec 2012 r. wyrok uprawomocnia się. Od tej chwili miasto ma pełne prawo do odebrania stowarzyszeniu terenu i ustanowienia tam swoich zasad zarządzania. I tu pojawia się niemały kłopot, głównie dla urzędników.
Kupcy wcale nie są skorzy do podpisania nowych umów z wydelegowanym do tego Zarządem Praskich Terenów Publicznych, bo wytykają mu brak odpowiedniego umocowania w księgach wieczystych. Jest tam bowiem wpisana, ku zaskoczeniu wszystkich stron, tajemnicza Spółdzielnia Kupców Bazaru Różyckiego. Uważni obserwatorzy wydarzeń na Pradze pamiętają ją z końca lat 90., kiedy to miała na podstawie umowy z Gminą Centrum dzierżawić teren bazaru przez 30 lat i poczynić inwestycje poprawiające urodę i funkcjonalność bazaru. Niestety zamiast inwestycji doszło do zadłużenia względem miasta i w 2001 r. umowę rozwiązano. Mimo to w 2009 r.(!) spółdzielnia pojawia się w księdze wieczystej bazaru i, jak sprawdziłem ostatnio, widnieje tam do dziś. Z tego tytułu rości sobie prawo do odszkodowań nie tylko od pojedynczych kupców, ich stowarzyszenia, ale również od samego m. st. Warszawy.
Czy kupcy zdołają porozumieć się z miastem i obronić przed zakusami tajemniczej spółdzielni - nie wiem. Wiem za to, że ważną rolę w tej historii będą mieli do odegrania spadkobiercy założyciela bazaru - rodzina Różyckich. Przysługuje im bowiem prawie 2/3 działki, na której znajduje się targowisko. Czy będą chcieli kontynuować handlową tradycję tej części Pragi? Czy pamiętają, że bazar Różyckiego był kolebką drobnej wytwórczości i rzemiosła, z którego przed wojną słynęła ta część Warszawy? Czy będą chcieli się zaangażować w odtworzenie unikalnego charakteru otaczających targowisko ulic i kwartałów? Na razie na straży bazaru stoi stołeczny konserwator zabytków i mieszkańcy, mając pod bokiem duże centrum handlowe od lat wybierają na zakupy to miejsce. Miejsce pełne wspomnień i czaru dawnej Pragi.
Pytań dużo, a odpowiedzi mało. A może potrzebna jest odpowiedź nietypowa. Może miasto powinno po prostu wykupić ten teren od właścicieli, a jeśli się nie zgodzą, to zastosować art. 21 konstytucji, który pozwala wywłaszczyć właścicieli, wypłacając im słuszne odszkodowanie. Warunkiem jest przeznaczenie wywłaszczonego terenu na cel publiczny. A czyż odtworzenie bazaru Różyckiego nie jest takim celem? Nie tylko prażanie, ale wszyscy warszawiacy oczekują, że ratusz nie tylko podejmie działania, ale że będą to działania skuteczne.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI

"Mieszkaniec" - 21 listopada 2013

Powrót do "Wiadomości" / Do góry