Diagnoza została zrobiona solidnie, na podstawie danych statystycznych z końca 2012 r. Pokazano w niej źródła wykluczenia społecznego - ubóstwo, niepełnosprawność, długotrwałe bezrobocie, wysoki poziom przestępczości i naruszeń prawa, alkoholizm - kumulujące się w poszczególnych rodzinach, budynkach, przy konkretnych ulicach, na konkretnych osiedlach, dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Wskazano na niedobory w dziedzinie oświaty wymieniając szkoły znacznie odstające poziomem od średniej praskiej, która jak wiadomo jest niższa niż średnia dla Warszawy, można więc sobie (albo nie można) wyobrazić, jaką wiedzę uczniowie z tych szkół wynoszą. W każdym razie na sprawdzianach wypadają katastrofalnie. Obrazu degradacji tych miejsc dopełniają pozbawione podstawowych wygód i instalacji, często zdewastowane budynki mieszkalne. I nie ma prawie nic, co by ten obraz choć trochę rozjaśniało – obiektów sportowych, świetlic, domów kultury itp.
Uczestnicy warsztatów dołożyli do urzędowego spojrzenia cały szereg własnych obserwacji. Pojawiły się adresy „złych” domów i nazwy „złych” ulic, przy których lepiej się nie urodzić i nie mieszkać. A obok tego przykłady inicjatyw, które były i są podejmowane, ale brakuje im kontynuacji. Np. powstaje plac zabaw, ale nikt o niego nie dba. To samo z terenami zielonymi.
Przysłuchując się dyskusji pomyślałem, że prezydent Michał Olszewski pewnie żałuje, że rozpętał cały ten program, zakres potrzeb na Pradze jest bowiem ogromny, a środki, jakimi dysponuje on na rewitalizację, raczej skromne. W dodatku Rada Warszawy nie kwapi się, by dać na obie Pragi i Targówek więcej niż na inne dzielnice. Obawiam się, że nie wszyscy rozumieją, iż zwłaszcza program rewitalizacji Pragi, jeśli ma być skuteczny, musi być wieloletni, długofalowy. Wymaga też innego sterowania środkami dla Warszawy, zmiany proporcji wydatków, inaczej wszystko rozejdzie się po kościach, bowiem drobne przedsięwzięcia, choć też ważne (typu zagospodarowanie podwórek) nie rozwiążą tutejszych problemów.
Pierwsza część tego programu powinna być skierowana do dzieci. One nie dlatego osiągają tu gorsze wyniki w edukacji, że są głupsze, ale ze względu na warunki domowe i brak tradycji edukacyjnych. Potrzebne są więc pieniądze na zajęcia pozalekcyjne, by podciągnąć je w nauce oraz zająć czymś pożytecznym, w tym sportem. Mam kontakt z organizacjami pozarządowymi, które na Pradze Północ działają na rzecz dzieci – są to m.in. Otwarte Drzwi, Mierz Wysoko, Serduszko dla Dzieci. To, co robią jest bezcenne. Skoro jednak na Pradze sytuacja dzieci jest gorsza niż w innych dzielnicach, należałoby ustalić kryteria, według których dostawałyby one odpowiednio więcej pieniędzy na nowe lokale, na etaty dla instruktorów itd. Wtedy byłyby jeszcze efektywniejsze. Niektóre problemy nie są aż tak trudne do rozwiązania. Przykład to sprzedaż alkoholu młodzieży. Zamiast narzekać wystarczy przecież sklepom, które to robią, odebrać koncesje.
Oprócz wlewania nowego życia w człowieka potrzebne jest wlanie nowego życia w budynki. To powinna być druga część długofalowego programu rewitalizacji Pragi. Warszawa będzie płacić mniejsze janosikowe, warto więc znaleźć sposób, by coś z tych nowych środków przeznaczono dla jej prawobrzeżnej części.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
"Mieszkaniec" - 5 grudnia 2013
Powrót do "Wiadomości" / Do góry