Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 10.07.14, 12:52 / Powrót

Dziwię się prof. Glińskiemu

- Bardzo się dziwię profesorowi Glińskiemu - powiedział Marek Borowski w programie "Nie ma żartów" w telewizji "Superstacja". - Dopóki nie wszedł w politykę, był bardzo cenionym socjologiem. Wprawdzie kiedyś już zajmował się polityką, był w Unii Wolności, ale potem miał dłuższą przerwę, zajął się nauką. Postanowił wrócić do polityki. Oczywiście, można, ale nachalne wykorzystywanie go przez prezesa Kaczyńskiego - tu go postawi, tam go zaproponuje, na premiera, na prezydenta Warszawy - jest widoczne jak na dłoni. To nie robi dobrze wizerunkowi profesora. Jest też kwestia wiarygodności - podkreślał senator.
Zdaniem Marka Borowskiego, uszczypliwe uwagi Stefana Niesiołowskiego na temat prof. Glińskiego śmieszą ("Stefan Niesiołowski coraz bardziej się rozwija jeśli chodzi o retorykę i słowotwórstwo"), ale niestety daje on PiS dobry pretekst do tego, aby konsolidować swoje szeregi pod hasłem, że są źle traktowani przez rządzących. Również w debatach, kiedy obie strony przerzucają się oskarżeniami, kto używa gorszego języka, Stefan Niesiołowski jest na pierwszym planie i zaczyna być porównywany z Antonim Macierewiczem. - Więc formalnie to może być zabawne, bo prof. Niesiołowski wyszukuje takie porównania, że samemu trudno byłoby je znaleźć, ale nie pochwalam tego - stwierdził senator.
Marek Borowski uważa, że wystawianie na premiera takiego kandydata, jak prof. Gliński, spoza partii, to jest trochę psucie demokracji. Jaka jest bowiem gwarancja, że on będzie realizował politykę tej partii, że ją w ogóle wypracował? Odbył się spór dotyczący tego, czy prof. Gliński może wystąpić w Sejmie. Jak regulamin nie pozwala, no to może go zmienić. Ale po co zmieniać? - Jest uznany lider partii, Jarosław Kaczyński. Nie popieram go, jego program mi się nie podoba, ale jest to lider, który trzyma klub twardą ręką i wziąłby odpowiedzialność za to, co mówi. Natomiast tu może być tak jak z Kazimierzem Marcinkiewiczem, który hasał sobie do pewnego momentu aż przestał. Kaczyński zna niechęć do siebie ze strony innych ugrupowań, w związku z czym wymyślił formułę, że oto prof. Gliński, który jest znacznie milszy i sympatyczniejszy mógłby być zaakceptowany jako kandydat na premiera, ale to też jest utopia. Bo przez kogo zaakceptowany? Millera, Palikota? Normalnie w demokracji to lider partii kandyduje. Wiemy, kto to jest, wiemy jak głosował, jakie ma poglądy. Wypowiadał się wielokrotnie w różnych sprawach. Natomiast tutaj pojawia się nagle bardzo sympatyczny człowiek, ale jakby z Księżyca -stwierdził senator.

"Superstacja" - 8 lipca 2014 .

Powrót do "Wiadomości" / Do góry