Senator zwrócił jednocześnie uwagę, że premier Kopacz działa pod presją czasu, bo Kompania Węglowa za dwa-trzy miesiące może upaść i wtedy będzie jeszcze większy dramat. Przyznał, że przypominane obecnie przez związkowców wcześniejsze wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat przyszłości kopalń nie były "szczęśliwe", ale - jak dodał - kolejne rządy były uśpione dobrymi wynikami górnictwa, co wynikało z dość rewelacyjnych cen za węgiel. 2008 rok był pod tym względem rekordowy. Prawie wszystkie kopalnie były rentowne i nie myślano wtedy o tym, co będzie, gdy ceny spadną i co robić, żeby obniżać koszty. Od momentu pierwszej restrukturyzacji w 1999 r. potem już się nic w tym kierunku nie działo.
Senator uważa, że konieczna jest twarda rozmowa i konsekwencja ze strony pani premier. - Trzeba rozmawiać, ale trzeba również żądać od związków zawodowych, żeby przedstawiały alternatywne propozycje, które zmierzają do tego, że nie będziemy wszyscy dokładać do kopalń - podkreślał. Jedna taka propozycja ze strony związków padła – żeby nierentowną kopalnię połączyć z rentowną elektrownią, ale zdaniem senatora, to nie jest dobry pomysł, ponieważ elektrownie są na rynku, są spółkami giełdowymi, mają prywatnych akcjonariuszy, którzy nie będą chcieli dopłacać do kopalń.
Senator zwrócił też uwagę, że likwidacja kopalń, o której mówi rząd, nie polega na tym, że po przyjęciu ustawy i podpisaniu jej przez prezydenta kopalnia zostanie zamknięta na kłódkę, a wszyscy górnicy wylądują na bruku, z odprawami lub bez. Spółka restrukturyzacyjna, która przejmie 4 kopalnie, które mają najgorsze wyniki, będzie nadal prowadzić wydobycie, z tym że będzie ono stopniowo wygaszane. Może to potrwać 2, 3 lata. Przy czym senator nie wykluczył, że efektem rozmów z górnikami może być próba sprawdzenia, czy kopalnie przejęte przez spółkę restrukturyzacyjną nie mogłyby pracować dłużej, gdyby w ciągu najbliższych lat doszło np. do podwyższenia cen węgla przy równoczesnej obniżce kosztów – przede wszystkim osobowych, płacowych, które stanowią ponad 50%. - Górnicy być może będą musieli zgodzić się na likwidację 13-ek, 14-ek, czy różnych deputatów, co obniży koszty, ale pozwoli zachować miejsca pracy. Warianty są różne. Jest propozycja, by kopalnie pracowały 6 dni w tygodniu, a górnicy 5, co też by obniżało koszty. Do tej pory tego rodzaju rozwiązania były przez związki odrzucane - dodał senator. Przyznał jednak, że są kopalnie, które rentowne nie będą, dlatego, że warunki wydobycia złoża są w nich niezwykle trudne i kosztowne.
Polsat News - 13 stycznia 2015
Powrót do "Wiadomości" / Do góry