Podstawą ustrojów demokratycznych jest trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Przy czym władza sądownicza musi być niezależna, niezawisła. Sędziowie nie mogą być zmieniani przez premiera, prezydenta, czyli władzę wykonawczą, bo wtedy ich wyroki byłyby „pod rządzących” - wyjaśniał. W obecnej konstytucji sędziów typuje Krajowa Rada Sądownictwa, w której są przedstawiciele rządu i prezydenta, ale 75% składu stanowią osoby wybierane niezależnie od prezydenta i rządu. Natomiast w konstytucji PiS proponuje się Radę ds. Sądownictwa, w której proporcje są odwrotne. 80% jej członków ma być delegowanych przez premiera, prezydenta i większość rządzącą. Jest to niebezpieczne dlatego, że Rada ta, jak zapisano w projekcie, może na wniosek prezydenta usunąć każdego sędziego, który wykazuje się brakiem "dobrej woli i rzetelności". Sędziowie będą się zatem obawiali wydawać wyroki, zwłaszcza w sprawach delikatnych, zatrącających o politykę, które byłyby nie w smak rządzącym. Np. mamy dziś wyrok na Mariusza Kamińskiego za jego przestępczą działalność jako szefa CBA. Sędzia, który go wydał, by się nie utrzymał - uważa senator.
Marek Borowski zwrócił uwagę na opisane w konstytucji instytucje demokratyczne powoływane do ochrony praw obywatelskich. - Mamy np. Rzecznika Praw Obywatelskich. Dzisiaj jest on obdarzony immunitetem. Nie można go ot tak, zatrzymać, zaaresztować, oskarżyć i skazać. Ten immunitet może być zniesiony przez Sejm, ale jest, a w konstytucji PiS go nie ma. Po drugie, RPO ma dziś prawo zaskarżania ustaw do Trybunału Konstytucyjnego. W Projekcie konstytucji PiS takiego prawa nie ma. Staje się więc mało istotnym gadżetem.
Co więcej, według projektu PiS także Trybunał Konstytucyjny byłby ubezwłasnowolniony. Jak podkreslił senator, Trybunał ten to bardzo ważna instytucja, która chroni nas przed szaleństwami władzy mogącej większością uchwalić każdy idiotyczny i niezgodny z konstytucją projekt. Jego orzeczenia zapadają większością głosów. Natomiast według konstytucji PiS do tego, aby TK unieważnił ustawę, potrzebne będą głosy aż 12 sędziów na 15. A to oznacza, że praktycznie władza może być spokojna. Bardzo trudno będzie udowodnić, że jakakolwiek ustawa jest niezgodna z konstytucją.
- Jest jeszcze Trybunał Stanu, który ma ewentualnie sądzić członków rządu, którzy naruszyli ustawy. Zgodnie z obecną konstytucją, więcej niż połowa członków tego Trybunału musi mieć uprawnienia sędziowskie. Czyli muszą to być prawnicy, z doświadczeniem. Według konstytucji PiS mogą oni w ogóle nie mieć wykształcenia prawniczego. Czyli to mogą być ludzie dyspozycyjni, których większość rządowa skieruje do Trybunału, by następnie postawić przed nim dowolnego polityka, który poprzednio sprawował funkcję ministra i któremu się zarzuci to, czy tamto. Nie mówię, że tak na pewno będzie. Stwierdzam tylko, że po to jest konstytucja i niezależne organy, żeby nawet jeśli powstanie szaleńczy rząd czy szaleńcza większość, konstytucja nas przed nią chroniła. Konstytucja PiS przestaje nas chronić. Staje się narzędziem w rękach rządzących - podkreślił senator.
Marek Borowski odniósł się także do uprawnień prezydenckich. - Rozumiem, że można postulować system prezydencki. Ta dyskusja jest dopuszczalna. Jest taki system w USA, we Francji, innych krajach. Nie znam jednak kraju demokratycznego z systemem prezydenckim, w którym prezydent może przy pomocy powolnej mu Rady usuwać sędziów i rozwiązywać Sejm właściwie kiedy tylko chce, np. 6 miesięcy po wyborze, wtedy, kiedy Sejm nie przyjmie ustawy popartej w referendum itd.
Rozmawiano również o tym, jaką rolę w projekcie swojej konstytucji przewiduje PiS dla opozycji. - Ostatnio słyszymy od Jarosława Kaczyńskiego, że jego rząd będzie szanował opozycję - mówił senator. W tym projekcie widzimy, jak ten szacunek ma wyglądać. Po pierwsze, Rada Ministrów może złożyć projekt i zabronić wniesienia poprawek. Po drugie, na wniosek Rady Ministrów prezydent może rządzić dekretami. Czyli jeżeli jest niewygodna ustawa, która wywołałaby wielkie kontrowersje w Sejmie i ludzie mogliby się dowiedzieć różnych rzeczy, to parlament jest obchodzony przez dekret. W dodatku inicjatywa ustawodawcza, która przysługuje dziś 15 posłom, czyli nawet mały klub parlamentarny, mała partia opozycyjna może zaproponować ustawę, według konstytucji PiS przysługiwałaby dopiero 10%, czyli 46 posłom. Zatem w obecnym Sejmie ani Ruch Palikota – w pierwotnym składzie, ani SLD, ani PSL nie byłyby w stanie zgłaszać samodzielnie czegokolwiek. Tak wygląda szanowanie opozycji.
Marek Borowski zwrócił też uwagę na przesunięcie konstytucji PiS w kierunku państwa wyznaniowego. Za znamienną uznał zmianę preambuły. - W obecnej konstytucji jest świetna preambuła, która mówi o wierzących i niewierzących, o tym, że są równi w prawach i obowiązkach. Jeśli się to zmieni, to zacznie się interpretacja konstytucji w duchu jednej religii. Według konstytucji PiS w Polsce byłaby całkowicie zakazana aborcja. Musiałyby rodzić dzieci kobiety zgwałcone i te, których życie jest zagrożone. Zmieniona została rota ślubowania posłów, senatorów, ministrów. Dzisiaj słowa: „Tak mi dopomóż Bóg”, można dodać albo pominąć. W projekcie PiS są one częścią roty. Czyli poseł, który będzie chciał je pominąć będzie musiał powiedzieć: Ślubuję, ale bez ostatniego zdania. Brak jest także szczegółowych przepisów chroniących wolność sumienia, np. tego, który mówi, że nie wolno nikogo zmuszać do ujawnienia swojej wiary.
Na koniec Marek Borowski odniósł się do trybu zmiany konstytucji. - W obecnej konstytucji jest zapisane, że jeśli jakakolwiek większość parlamentarna będzie chciała zmienić treść rozdziałów I i II, dotyczących podstawowych praw i wolności obywatelskich, to mniejszość może zażądać referendum w tej sprawie i ono musi się odbyć, czyli parlament nie może zrobić wszystkiego. To obywatele zdecydują, czy się te zmiany zgadzają, czy nie. Z projektu PiS ten przepis został usunięty. Jest to typowa „orbanizacja” a Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał podziwu dla Orbana, który ma większość 2/3 i jak ustawa jest kwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny, to zmienia konstytucję. Zdążył już to zrobić 12 razy. Mamy więc tu ubezwłasnowolnienie obywateli, a referendum ma służyć do tego, żeby prezydent mógł rozwiązać Sejm. Kiedy w grę wchodzą podstawowe prawa i wolności, to wtedy referendum nie ma - podkreślał senator.
- Konkludując, jest to konstytucja państwa autorytarnego, w którym uznaje się, że ci, którzy rządzą, mają do tego szczególny tytuł moralny i jeśli podejmują jakieś decyzje, to są one na pewno słuszne, a obywatel powinien się im podporządkować - mówił senator. To jest niebezpieczne i nie chodzi o PiS. To może być jakiekolwiek inne ugrupowanie kiedykolwiek w przyszłości. Chodzi o to, że konstytucja według PiS otwiera drogę do szaleństw rządzących, a w naszej 25-letniej historii demokracji mieliśmy szereg takich prób szaleństw, które były hamowane przez właściwe przepisy konstytucyjne i system instytucji demokratycznych.
Źródło:wyborcza.pl
Powrót do "Wiadomości" / Do góry