Powrót d'HondtaSejm zdecydował 19 lipca głosami SLD, UP i Samoobrony, że zarówno w wyborach samorządowych, jak i parlamentarnych będzie obowiązywała metoda d'Hondta przeliczania głosów na mandaty, czyli korzystniejsza dla dużych ugrupowań. Przeciwnicy tej metody krytykowali pośpiech, w jakim Sejm pracował nad ordynacją samorządową oraz wykorzystanie okazji do zmiany również ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu. Zastanawiają się też, czy powstała nowa koalicja. Komentarz Marka Borowskiego: - Sprawa ordynacji wyborczej politycznie zawsze dzieliła partie i kluby w zależności od ich wielkości i układu sił w parlamencie, przy czym system d'Hondta ma w Polsce dłuższą tradycję - obowiązywał od 1993 do 2001 roku i został zmieniony siłami Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności, a także PSL. AWS jeszcze do końca 2000 r., kiedy miał wysokie poparcie w sondażach, opowiadał się za systemem d'Hondta. Przed wyborami w 2001 r. nagle zmienił zdanie, ponieważ zorientował się, że traci poparcie. Szkoda, że ta zmiana nastąpiła. Uważam, że system d'Hondta, dzięki temu, iż nieco - nie na tyle jednak, by uzasadnione były jakieś wielkie emocje - premiuje partie z dużym poparciem, sprzyja porządkowaniu sceny politycznej. SLD zawsze był zwolennikiem systemu d'Hondta i dobrze się stało, że właśnie teraz został on przywrócony - na ponad trzy lata przed wyborami parlamentarnymi, kiedy nikt nie wie, jak ukształtuje się wtedy scena polityczna. Jeśli chodzi o ordynację samorządową, musieliśmy się spieszyć, ponieważ Trybunał Konstytucyjny zakwestionował tryb i zakres poprawek wniesionych do tej ordynacji przez Senat, a wybory samorządowe są blisko. W sprawach dotyczących ordynacji wyborczej i związanych z ordynacją wyborczą nie ma i nigdy nie było żadnej trwałej koalicji politycznej. PSL zawsze głosowało w tych sprawach inaczej niż SLD, nie jest to jednak objęte umową koalicyjną i nigdy SLD nie miał o to pretensji.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry