Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 26.06.16, 14:59 / Powrót

Brexit

Cameron zachował się jak człowiek, który podpalił dom, w którym mieszka, po to, żeby sprawdzić, czy jego konstrukcja jest niepalna. Efekt mamy, jaki mamy. Co do dalszych konsekwencji, główny głos będzie należał do krajów najsilniejszych, założycieli Unii i członków strefy euro. Moim zdaniem, Unia pójdzie w kierunku mocniejszej integracji, a nie słabszej - stwierdził w audycji Wybory w Toku w Radiu Tok FM Marek Borowski.
Wyborcy nie do końca rozumieli skutki wyjścia z Unii
Senator zwrócił uwagę na badania, z których wynika, że Brytyjczycy, którzy głosowali za wyjściem ich kraju z Unii Europejskiej, zrobili to przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze, uwierzyli kłamstwom, że imigranci, w tym zwłaszcza Polacy, którzy są największą grupą, zabierają im pracę albo są darmozjadami żyjącymi z zasiłków (a więc wcale nie chodziło o uchodźców). Po drugie, nie podobało im się, że Wlk. Brytania utrzymuje inne kraje. Nie dotarło do nich natomiast, że po opuszczeniu Unii Europejskiej - jeśli Wlk. Brytania będzie chciała utrzymywać nadal stosunki gospodarcze z Unią, co i Cameron i Farage obiecywali - będą musieli płacić tylko 9% mniej niż płacą w tej chwili. Tak wynika z analiz. W związku z tym cała kampania Farage, który mówił, że Wlk. Brytania zyska na Brexicie dużo pieniędzy i wyda je na różne cele społeczne bierze w łeb. Zatem wyborcy nie do końca rozumieli skutki wyjścia z Unii. To także pokazuje, jak podkreślił senator, że do referendów, które są uważane przez niektórych za szczyt demokracji, trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Organizować je w taki sposób, żeby ludzie wiedzieli, nad czym głosują i jakie są tego konsekwencje.
Senator nie zgodził się, że wynik referendum to skutek nadmiernej biurokracji i centralizacji Unii. - Abstrahujemy od tego, że przez ostatnich 7 lat Europa jest w kryzysie ekonomicznym, który został wywołany w Stanach Zjednoczonych i przeniósł się do Europy. Na bazie tego kryzysu i wzrostu bezrobocia w różnych krajach, dochodzą do głosu nacjonalizmy. Tu jest przyczyna, a nie w biurokracji, centralizacji itd. (mityczna krzywizna banana itp.)/.../ Co do zarzutu nadmiernej centralizacji, to dzięki temu, że pewne decyzje są w rękach Unii, kraje słabsze mogą się bronić (np. przed płacami minimalnymi przewoźników) - wyjaśniał.
Rozdwojenie jaźni i fobia antyniemiecka
Pytany o ocenę polityki zagranicznej PiS i jej priorytetów, senator powiedział, że nie wie, jakie są te priorytety. - Prezes się ostatnio wypowiadał, że absolutnie nie chcemy wyjść z Unii, ale 80% Polaków popiera Unię, więc byłby samobójcą, gdyby powiedział coś innego.
Rzecz jednak polega na tym, że jeżeli postępuje się w sposób, który przyczynia się do rozdźwięków w Unii, to stopniowo Unia reaguje podobnie. I za jakiś czas można będzie zarzucić Unii, że czegoś dla nas nie robi. I wtedy już nie 20% Polaków będzie chciało z niej wyjść, tylko 40% - przestrzegał. - Podobna sytuacja była w Wlk. Brytanii. Kiedy Cameron powiedział, że będzie referendum, 60% Brytyjczyków było za pozostaniem w Unii, a potem się rozpoczęła kampania, w której opowiadano różne bzdury. Politycy mają wielką broń w ręku. Od dłuższego czasu nie słyszałem od PiS dobrego zdania o Unii. Niektórym się wydaje, że mogą opowiadać różne rzeczy i to pozostanie bez echa.
Senator zwrócił też uwagę, że w dyskusji na temat Unii Europejskiej padają u nas słowa-zaklęcia. Mówi się, że więcej Unii to niedobrze, albo więcej Unii to dobrze. - W ten sposób można dyskutować bez końca ustawiając się w przeciwnych narożnikach. Trzeba odpowiadać konkretnie. Np. według PiS obszar gospodarczy trzeba zacieśniać, ale politycznie niech się Unia nie integruje, bo to szkodliwe. A np. polityka wobec Rosji to co to jest? Czy zależy nam na tym, żeby Unia była w tej sprawie zjednoczona? Trzeba się zgodzić, że są tematy, sprawy, gdzie jednolite stanowisko polityczne Unii jest absolutnie potrzebne i w związku z tym trzeba dać Unii pewne narzędzia do tego. Jeśli chodzi o integrację gospodarczą, to w momencie, kiedy w Unii rozważane są decyzje, które jakoś nas dotykają, np. kwestie klimatyczne, to mówimy, po co Unia się wtrąca. To jest niestety przejaw rozdwojenia jaźni. Zamiast ogólnych zaklęć, trzeba rozważać sprawę po sprawie, czym ma się zajmować Unia, a czym poszczególne kraje. Przykład transportu (stawki minimalne dla przewoźników) jest tu klasyczny.
Odnosząc się do wypowiedzi jednej z dyskutantek, senator stwierdził, że z punktu widzenia pracownika byłoby świetnie, gdyby ujednolicono w całej Unii płacę minimalną i wynosiłaby ona np. 12 euro za godzinę. Tyle że czy to się komuś podoba czy nie, Polska i inne kraje słabiej rozwinięte konkurują m.in. niższymi kosztami. Rzecz tylko w tym, żeby tego nie utrzymywać wiecznie. My podnosimy średnią płacę realną szybciej niż to się dzieje w Unii, ale z drugiej strony musimy wprowadzać innowacje, zmieniać gospodarkę, bo to są naczynia połączone. Wyobraźmy sobie, że Chińczycy wprowadziliby dzisiaj płacę minimalną na poziomie europejskim. Byłby to koniec ich eksportu i dramatyczna sytuacja w Chinach. Bezrobocie po 200-300 mln ludzi. Bądźmy więc trochę realistami. Musimy bardzo precyzyjnie wyznaczyć ścieżkę doganiania w tej dziedzinie krajów wysoko rozwiniętych.
Zdaniem senatora, to co od dawna determinuje politykę zagraniczną PiS, to jest fobia antyniemiecka. Ta fobia powoduje, że szuka się jakichś protez, np.stawia się na Grupę Wyszehradzką, której chcemy być liderem i ta Grupa ma być przeciwwagą dla Niemiec. - Pomijając niewielką siłę tego ugrupowania, jest ono niejednolite. Czesi zawsze wybiorą Niemców, Słowacja jest w strefie euro, więc nie będzie się kwapiła do jakiegoś konfliktu z tamtymi krajami, a Orban to jest cwaniak nad cwaniaki, który sam chce być liderem tej Grupy. Trzeba skończyć z tą fobią - apelował.
Radio Tok FM - 26 czerwca 2016

Powrót do "Wiadomości" / Do góry