Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 03.07.16, 17:51 / Powrót

Szałamacha broni finansów, Morawiecki uprawia gawędziarstwo...

Wicepremier Morawiecki uprawia gawędziarstwo, minister Waszczykowski zachowuje się jak słoń w składzie porcelany, minister Zalewska miesza w herbacie bez cukru, minister Radziwiłł zrobił błąd, kiedy zapowiedział, że zwiększy środki na służbę zdrowia do 6% PKB, co jest zupełnie niemożliwe i teraz się miota. Szałamacha, który jako poseł był bardzo aktywny w kreowaniu nowej rzeczywistości finansowej, jako minister finansów zorientował się, że sprawy nie są proste i broni równowagi finansów publicznych, za co jest atakowany przez wszystkich, którzy uwierzyli premier Szydło, gdy mówiła, jeszcze nie będąc premierem, że pieniądze są, damy radę, nie ma się czym przejmować - oceniał rząd w audycji Wybory w TOKu w Radiu TOK FM Marek Borowski.
Uczestnicy audycji odnosili się do wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na sobotnim kongresie PiS.
Senator zwrócił uwagę na słowa prezesa o odchodzeniu przez rząd PiS od szkodliwego planu Balcerowicza. - Ten plan zamknął się w latach 1989-1991. Balcerowicz od dawna nie rządzi, mało tego – krytykował politykę Rostowskiego zwiększania deficytu budżetowego. Więc to jest słowo-wytrych. Próba przedstawienia spraw tak, żeby ludzie myśleli, iż Balcerowicz jest ciągle za coś odpowiedzialny, czymś steruje i trzeba z tym skończyć.
Syndrom Macierewicza i gawędziarstwo
W opinii senatora, do tej pory cała koncepcja Morawieckiego to były slajdy. Są w niej pewne elementy nowatorskie, np. pomysł, żeby skoncentrować wsparcie z funduszy państwowych na wybranych, obiecujących projektach (choć milion elektrycznych samochodów w Polsce za 10 lat to - zdaniem senatora - jakaś fantasmagoria). To się jednak nie składa na żadną całość. - Ciągle Morawiecki nie odpowiedział na podstawowe pytanie: w jaki sposób chce jednocześnie zwiększać wydatki, inwestycje i oszczędności. Bo inwestycje muszą być z oszczędności - albo krajowych, albo zagranicznych. A zagranicznych wicepremier nie bardzo chce, bo uważa, że jest ich w Polsce za dużo. To jest trochę gawędziarstwo z jego strony. Zaczyna się od słów chcemy to, chcemy tamto i jak tego słucham, to ja też tego chcę, tylko jest pytanie, jak to zrobić.
Senator zwrócił uwagę, że wicepremier Morawiecki zamierza rozwijać dorobek swoich poprzedników, ale zachowuje się podobnie jak minister Macierewicz, który jak wstępował na stolec ministerialny stwierdził, że polskie wojsko jest w ruinie, jesteśmy bezbronni, a po czterech miesiącach uznał, że jesteśmy należycie zabezpieczeni, i to wszystko dzięki niemu. - Te działania były już prowadzone. Morawiecki bierze te same firmy, dziedziny, osiągnięcia i mówi: tu będziemy pracować. Chce kontynuować, znajdzie lepsze narzędzia – proszę bardzo, ale na razie to jest in statu nascendi. To jest cały czas poszerzanie swojej władzy, tworzenie funduszy, które dopiero mają działać. Ryzyko polega na tym, że decyzje podejmują urzędnicy. Z jednej strony generalnie nie jestem przeciw temu, bo państwo musi wspierać pewne działania, ale z drugiej strony, jeśli ci urzędnicy są mało kompetentni, albo poddani naciskom politycznym, względnie za szeroka jest skala tego wsparcia, to część tych pieniędzy będzie po prostu marnowana. Z dotychczasowych działań i wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego nie wynika, jak on chce się przed tym ustrzec - podkreślił senator.
Mieszanie w herbacie bez cukru
O likwidacji gimnazjów Marek Borowski powiedział, że jest to mieszanie w herbacie, w której nie ma cukru, z nadzieją, że od tego mieszania będzie słodsza. - Reforma wprowadzająca gimnazja mi się nie podobała, z jednego powodu – skrócenia nauki w liceach do 3 lat, a praktycznie do 2,5 roku a nawet jeszcze mniej ze względu na matury. Ale żyłem z tym. Teraz PiS chce to zdemontować. A potem przyjdzie następna ekipa i znowu będzie coś zmieniać. /.../Mnie interesują programy, kwalifikacje nauczycieli, pieniądze na edukację, zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne, różnego rodzaju sekcje zainteresowań itd. To wszystko można robić w obecnej strukturze szkolnictwa. Jeżeli się uważa, że jak będzie system 4+4+4 to jakość naszego nauczania się poprawi, to jest to złudzenie. Koszty tego nie są bliżej znane. Jest kwestia budynków i okresu przejściowego. Np. uczeń I klasy gimnazjum będzie się musiał albo uczyć rok dłużej, albo pójść od razu do II klasy LO.
/.../Można było rozwiązać problem 4-letniego LO nie ruszając reszty. Była koncepcja, że 6-latki idą do szkoły. Została przez PiS zniszczona. A gdyby ją utrzymano i systematycznie wdrażano, to można by przedłużyć liceum i kończyłoby się naukę w tym samym wieku, co w tej chwili. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego ujął to trafnie: Są ludzie, którzy marzą o tym, żeby w ich życiorysie, a później także w nekrologu było napisane „reformator” - podsumował senator.
Radio TOK FM - 3 lipca 2016

Powrót do "Wiadomości" / Do góry