Senator przypomniał, że prezydent obiecał przewalutowanie kredytów po kursie z dnia zaciągnięcia, co mogło skutkować potężnym kryzysem systemu bankowego i gospodarki. - To, co opowiadał w kampanii wyborczej, to nie tylko były bajki,ale szkodliwe, skrajnie niebezpieczne obietnice - dowodził. Mimo że wszyscy poważni eksperci przestrzegali go przed takim rozwiązaniem, prezydent twierdził, że to bzdury, bo pieniądze są na wszystko. Kiedy jednak objął władzę, musiał się z niego wycofać, bo nie było nikogo, kto by chciał podłożyć głowę pod topór i ponosić za to odpowiedzialność. (M.in. Adam Glapiński,mianowany przez niego, nowy prezes NBP, musiałby to zaakceptować).
Senator zwrócił uwagę, że w sprawie kredytów frankowych narosło wiele mitów i nieporozumień. - Frankowicze – nie wszyscy, ale ich bojowa reprezentacja, twierdzili np. że byli wprowadzani w błąd, oszukiwani przez banki. Tymczasem wszyscy podpisywali klauzulę, że zdają sobie sprawę z tego, iż jak się bierze kredyt w walucie obcej, to się podejmuje ryzyko kursowe. Liczyli jednak na to, że złoty będzie się cały czas umacniał.
Zdaniem senatora, rozwiązanie spredowe jest dość racjonalne, choć nie do końca sprawiedliwe z punktu widzenia banków, ponieważ niektóre osiągały pewną korzyść na spredach, czyli różnicy między ceną sprzedaży a ceną kupna waluty tylko w momencie udzielenia kredytu, a jednocześnie dawały niższe odsetki. Kredyty walutowe to jednak nadal tykająca bomba. W związku ze skokami kursowymi i umocnieniem franka sytuacja nie jest stabilna. Cały czas istnieje ryzyko, że może się jeszcze pogorszyć, że część kredytobiorców przestanie spłacać, a to uderzy w banki i w gospodarkę. W tej sytuacji państwo w pewnym zakresie powinno wkroczyć w to, doprowadzając w jakiejś perspektywie – ale bez rujnowania banków, a więc i gospodarki - do zaniknięcia tych kredytów. Przewalutowania, zaniknięcia - uważa senator.
Polsat News, Superstacja, TVN24
Powrót do "Wiadomości" / Do góry