Zdaniem senatora, błędem reformy z 1999 r. było skrócenie z czterech do trzech lat liceów ogólnokształcących. - Warto to zmienić, tylko że najpierw muszą zostać przygotowane analizy i powinna odbyć się debata publiczna z udziałem nauczycieli, ekspertów i rodziców, którzy będą chcieli wziąć w tym udział. Musi zostać wypracowany jakiś model. Tak to się robi. Tutaj mieliśmy hasło przedwyborcze, które się realizuje nie patrząc na nic – ani na koszty społeczne, ani na programowe, ani na oświatowe itd.
Na uwagę, że w sondażach przewagę mają zwolennicy likwidacji gimnazjów senator odparł, iż w takich sprawach niekoniecznie należy od razu postępować zgodnie z wolą większości, jeśli ta większość nie jest dobrze poinformowana. Najpierw musi być dobra informacja i wtedy decyzja kilkudziesięciu milionów ludzi ma sens. Tak jak w referendum.
Zdaniem senatora, to czego dziś szkole potrzeba, to przede wszystkim szkolenia nauczycieli. - W ramach swojej pracy senatorskiej spotykam się z młodzieżą w szkołach na zajęciach z ekonomii, innych. Nie umieją dyskutować, przedstawiać racji, argumentów, a o świecie współczesnym, mimo że mają WOS, wiedzą bardzo niewiele. Potrzebni są nauczyciele, którzy potrafią tego uczyć. Powinny być też nakłady pozwalające np. na kontakty międzynarodowe, na spotkania z młodzieżą z innych krajów nie mówiąc o zajęciach pozalekcyjnych i kółkach zainteresowań. Takich zmian wymaga nasza oświata a nie ma na to pieniędzy, ochoty i czasu. Dzieli się natomiast i bulwersuje społeczeństwo. Wprowadzanie zmian w sytuacji gdy połowa jest za, połowa przeciw jest bez sensu - uważa senator.
TOK FM - 20.11.2016
Powrót do "Wiadomości" / Do góry