Wychodzimy z dołka?Jak podał GUS, w lipcu pojawiły się symptomy korzystnych zmian w ważnych obszarach gospodarki. Wzrost produkcji sprzedanej był wyższy niż w czerwcu, a po siedmiu miesiącach tego roku ukształtowała się ona na poziomie zbliżonym do uzyskanego przed rokiem. Poprawił się bilans handlu zagranicznego, a także sytuacja ekonomiczna badanych przez GUS przedsiębiorstw. Wzrósł też optymizm konsumentów i nastąpiła lekka poprawa koniunktury w handlu detalicznym. Analitycy zastanawiają się, na ile trwałe są te symptomy, czym zostały spowodowane oraz kiedy przełożą się na poprawę sytuacji na rynku pracy. Komentarz Marka Borowskiego: - Wielokrotnie mówiłem, że 2002 r. będzie najtrudniejszy dla gospodarki, obywateli, a także dla rządzących, ponieważ trzeba będzie podjąć szereg trudnych i niepopularnych decyzji, aby stworzyć warunki do wzrostu gospodarczego. Niektóre z tych decyzji właśnie zaczynają przynosić rezultaty, choć oczywiście, obecne ożywienie jest nie tylko zasługą rządu - decyduje też o tym pewien cykl koniunkturalny. Spadek produkcji spowodował, że firmy zaczęły zwalniać pracowników, a najsłabsze wypadły z rynku, zmalały więc koszty przedsiębiorstw. W efekcie, te mocniejsze zaczęły odzyskiwać sterowność finansową i inwestować. Zasługą rządu było jednak ustabilizowanie finansów publicznych, czyli trudny tegoroczny budżet, działania mające na celu osłabianie złotego, i wreszcie ogłoszenie pakietu gospodarczego. On jest dopiero wdrażany, ale pokazuje, że rząd nie jest bezradny. Obecny wzrost jest jeszcze za niski, by przełożyć się na poprawę sytuacji na rynku pracy. W gospodarce przeważają wciąż procesy modernizacyjne, a wydajniejsze maszyny powodują, że zmniejsza się, a nie zwiększa zapotrzebowanie na pracę ludzką. Dopiero wzrost przekraczający 3 - 4 proc. spowoduje zmniejszanie się bezrobocia. Czego możemy się spodziewać w najbliższych miesiącach? Wydaje mi się, że lipcowe przebłyski wzrostu - choć są to wskaźniki dopiero jednego miesiąca i mogą się zdarzyć jeszcze jakieś zahamowania - oznaczają, że wychodzimy z dołka. Tym bardziej, że kilka dodatkowych wskaźników tę pozytywną tendencję potwierdza. Po pierwsze, w lipcu mieliśmy wzrost produkcji nie tylko w stosunku do poprzedniego miesiąca - to się już zdarzało - ale także do analogicznego miesiąca ub. roku i to aż o 6 proc., a w przemyśle przetwórczym nawet o 7 proc. Istotny jest też wzrost nowych inwestycji, a chciałbym przypomnieć, że przyczyną spadku produkcji i tempa wzrostu PKB w ostatnich latach był postępujący spadek inwestycji - w 2001 r. spadły one w porównaniu z 2000 r. aż o 18 proc. W sumie więc jestem ostrożnym optymistą.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry